Wkroczyłem na nieznane mi tereny. Spojrzałem w rozgałęzione korony
drzew. Światło przedzierało się smugami, nawet niewidoczne przez
pożółkłe liście. Nic dziwnego, była dosyć ciężka pora roku. Wstrząsnął
mną dreszcz gdy zaszumiały liście. Nie było najcieplej, a długa podróż
była wystarczająco męcząca. Teraz, muszę brodzić w lekkich kałużach po
kostki, oczekując cudu. Czuje że jestem tutaj na "terenie zajętym". Od
dawna nie mogłem pozbawić się wrażenia, że czyjeś oczy śledzą każdy mój
krok. Lecz to pewnie zmęczenie, paranoja albo te przeklęte duchy.
Przekląłem pod nosem kiedy znowu się potknąłem. Nie no, nie dam rady iść
przed siebie bez snu. Kij z pożywieniem, jestem wytrzymalszy niż
myślałem, ale kolejna noc z marszu wykończy mnie
całkowicie. Porozglądałem się za kilkusekundowym miejscem na odpoczynek.
Wreszcie znalazłem pewien wygodny korzeń i mogłem pozwolić sobie choćby
na wyprostowanie łap. Oparłem się plecami o drzewo i podziwiając
kolorowy krajobraz, zbierałem siły na dalszą podróż. Właściwie to nie
wiem czemu podróżuje. Moja wcześniejsza wataha rozpadła się, teraz łażę
po świecie. Nie wiem czy chce być ponownie w grupie, ale ta samotność
przyprawia mnie o koszmary nocne. Brakuje mi przyjaciół, znajomych czy
nawet szarych wilków.
- Ugh, to nie czas na wspominki. - Westchnąłem zamykając oczy.
Wspomnienia o domu nie są najlepszą rzeczą na utrzymaniu się przy życiu.
Kiedy to nagle usłyszałem ciche warczenie zza sobą.
Wczepiłem się w drewno jak mokry kociak przed ponowną kąpielą. Natychmiast poczułem przypływ adrenaliny.
- Dobra Jal. Bez paniki. - Otworzyłem oczy szeroko i wziąłem głęboki
wdech. Wypuściłem powietrze z płuc z głębokim świstem, odwróciłem się,
zrobiłem jeden krok zza drzewo i nagle stanąłem w oko w oko z wilkiem.
- Em.. Cześć? - Uśmiechnąłem się, jednak od razu wylądowałem na ziemi.
Wilk popchnął mnie na ziemie i łapami przytrzymywał, jeszcze nie zgniłe
liście zatańczyły na wietrze.
- Kim jesteś? - Zawarczał nad mną, nisko
pochylając łeb przy moim pysku.
- Jal... Jaldabold. Możesz ze mnie zejść? Proszę, dziękuję? - Zmarszczyłem
brwi i zmierzyłem go wzrokiem. Nie chcę walki, ale nie będę od razu się
poddawał. Odepchnąłem jego łapy z swoich ramion i wstałem z błota.
Spojrzałem na swoje oblepione futro. - Dzięki. - Mruknąłem i strząsnąłem z
łap chodź odrobinę brudu. Tego mi było potrzeba, dawki cholernego,
mokrego błota w jesienną porę roku.
- To tereny Watahy Magicznych Wilków. Czego szukasz?- Gospodarz terenów
podszedł blisko do mnie, przysięgam że widziałem w jego paszczy jego
ostatnie śniadanie. Spojrzałem mu w oczy jednak, cofnąłem się o krok.
Odkaszlnąłem i z szarmanckim uśmiechem, pomimo bólu nóg odpowiedziałem.
- Podróżowałem. Postanowiłem odpocząć, jednak nie chciałem naruszać
żadnego prywatnego terytorium. - Mówiłem prawdę,wyraźnie akcentując każde
słowo jednak powoli je artykułując. Walka to ostatnia rzecz jaką bym w
stanie mógł znieść. A tym bardziej z najedzonym, wypoczętym, wyrosłym
basiorem.
- Sam? Kto podróżuje sam? Przyznaj się, jesteś tu szpiegiem.
- Hola hola! - Podniosłem łapy w obronnym geście. - Szpiegiem?! Oszalałeś?
Nie mam watahy, rozpadła się. - Teraz to i mi trudno było powstrzymać
spokojny ton. Ja szpieg? To już nie można przechodzić przez las tak?!
Na szczęście cała ta wrzawa zaalarmowała innego wilka. Wilczycę. Kiedy
spokojnym krokiem przybliżyła się, drugi wilk skłonił głowę. Odwróciłem
się do niej, potem spojrzałem ponownie na basiora i znowu na waderę. To
była chyba ważna osoba jeżeli taki cwaniak jej się kłania. Wilczyca
zmierzyła go wzorkiem. Widać było w jej oku błysk energii lecz również i
wyrozumiałości.
- Dobrze słyszałam? Nie masz watahy? - Odezwała się patrząc prosto w moje oczy.
Kiwnąłem powoli głową. Nie wiedziałem jak mam się stosować. Ta cała sytuacja i tak wydawała się bardzo dziwna.
- No to już masz. - Uśmiechnęła się.
Podniosłem brwi z zdumienia. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. To się
stało dosyć szybko. Usłyszałem nawet jak temu drugiemu opada szczęka na
ziemie.
Wilczyca patrzyła na mnie z uśmiechem. To pewnie musiał być zabawny widok.
Chciałem już podziękować, odpowiedzieć, ale wilczyca, chyba Alfa złapała mnie za ramię i poklepała.
- Chodź, pokażę ci tereny.
I musiałem posłusznie pójść za nią, przywyknąć że mam dom.
Uwagi: literówkiii
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz