- Ooo... Jaka słodka. - usłyszałam. Kto to był?! Mamusiu! Nic nie widzę! Mamo! Jak wyglądasz? Kim tak właściwie jesteś?! Skuliłam się wtulając się w jakieś miękkie futro, które znajdowało się zaraz za mną. Co to?! Panika jednak szybko ustała, gdyż poczułam przyjemny, różany zapach. Poczułam się taka bezpieczna... Odetchnęłam z ulgą i rozluźniłam się.
- Suzi? Moja kochana Suzi? - zapytał właściciel miłego futerka. Kto to był? Kim był ten cały Suzi?! Nie ruszyłam się z miejsca nie wiedząc, o co chodzi. Dopiero gdy na mój pyszczek spadło coś ciepłego, słonego i mokrego, odskoczyłam z przerażeniem. Co to było?! Dopiero w tej chwili odzyskałam wzrok, a widok odzyskał na ostrości. Zamrugałam lekko zdezorientowana oczkami, a następnie zaczęłam ścierać łapką mokre coś, co przed chwilą spadło mi na nos. Stworzenie pachnące różami zaśmiało się serdecznie. Ta woda kapała temu z oczu! Mimo tego wciąż patrzyła wyraźnie w moim kierunku.
- Suzi... Moja mała Suzi... - szeptała. Dopiero teraz zrozumiałam, że chodziło o mnie. Biało-niebieski stwór stał obok i również się uśmiechał. Kto to?! Ponownie wtuliłam się w futro różowo-biało-czarnego stworzenia. Tylko przy nim czułam się bezpiecznie.
- Na świat przyszła mała waderka, przyszła Alfa naszej watahy! - powiedziała ta druga. W tej chwili do jaskini wbiegło kolejne stworzenie, podobne kształtem do dwóch poprzednich, lecz tego oceniłam na nieco masywniejszego i silniejszego i był cały niebieski. W pierwszej chwili zapiszczałam cicho i wtuliłam się jeszcze bardziej w cudze futro, a gdy ten podszedł i mnie powąchał czule po łebku, zrozumiałam, że mogę i również jemu ufać. Dotknęłam zaciekawiona noskiem jego policzka. Kim on może być? Stworzenie, do którego dotychczas byłam przytulona widząc mój wyraz pyszczka odezwał się:
- Suzi... To twój tata, a ja jestem twoją mamą. I jesteśmy wilkami. - uśmiechnęła się. Wilki? Co to? Zaraz...
- Mama! Tata! - pisnęłam uradowana. Wreszcie wiedziałam, o kim tak wiele słyszałam podczas mieszkania w tym dziwnym, ciemnym miejscu! Tym razem jednak popatrzyłam pytająco w stronę tego wilka o biało-niebieskich barwach.
- A to jest Ice, gdyby nie ona, być może twoje narodziny nie poszłyby tak, jak należy. - wyjaśnił tata. W tym momencie poczułam, że coś liże mój łepek. Co to?! Uniosłam nieco głowę, by zauważyć, że to moja mama wzięła się za czyszczenie mnie. Tak więc ze spokojem odczekałam, aż zakończy to, co konieczne. W końcu... Rzeczywiście byłam brudna od jakiejś dziwnej mazi. Tata przyglądał się temu z dumnym uśmiechem na pysku. Dlaczego wszyscy się tak na mnie patrzą? Chciałam coś powiedzieć, lecz z mojego pyszczka dobiegł tylko cichy pisk. Ice wyszła z jaskini i krzyczała: "Chodźcie tu wszyscy! Przyszła władczyni nam się narodziła!". Zaraz... To za tą jaskinią jest jeszcze jakiś świat? Natychmiast chciałam to zobaczyć! Gdy szarpnęłam się w stronę jasności, mama jednak przytrzymała mnie łapą i zaśmiała się:
- Nie tak prędko, jeszcze cię nie umyłam.
Niezadowolona więc siedziałam dalej w miejscu uważnie patrząc w stronę wyjścia. Co ona miała na myśli mówiąc "nowa władczyni"? O kim mowa? Co to jest "władczyni"? Co to robi? Jacy "wszyscy"? Ktoś jeszcze tu jest oprócz mnie, mamy, taty i Ice? Wtem zaburczało mi w brzuszku. Co to miało oznaczać? Mama chyba to usłyszała, gdyż skierowała w tym momencie wzrok na mnie.
- Jesteś głodna?
Oj, jeśli to burczenie to oznacza, to tak! I to bardzo! - chciałam wykrzyczeć, lecz nie miałam jak. Zamiast tego, popatrzyłam na mamę swoimi dużymi, błyszczącymi oczami, nie wiedząc jak potwierdzić jej stwierdzenie. Uśmiechnęła się tylko łaskawie i przesunęła mój łepek w stronę jej brzucha. Nie wiedząc czemu, od razu wiedziałam co mam robić. Tam było jedzenie! Najwyraźniej pomagał mi instynkt, o którym wspominał tata, gdy byłam zajęta pożywianiem się.
Gdy oderwałam pyszczek od czegoś, co dawało jedzenie ze zdumieniem zorientowałam się, że do jaskini ciekawie zaglądało kilka... A może i kilkadziesiąt wilków! Skąd oni się tutaj wzięli?! To byli ci "wszyscy", o których mówiła Ice? Otwierałam szeroko oczy nie mogąc się na nich wszystkich napatrzeć. A co jeśli oni chcą mi zrobić krzywdę?! Wtuliłam się w futro mamy. Najwyżej ona mnie obroni. Ja nie wiem nawet jak. Wszyscy po kolei podchodzili do mamusi i tatusia i im gratulowali. Później obłazili również i mnie, mówiąc jaka to ja słodka i urocza jestem, lecz ja na to tylko jeszcze bardziej się kuliłam. Bałam się.
Po kilku minutach tata oznajmił, że inni mają wyjść, żeby już mnie "nie męczyli". Tak, rzeczywiście, najlepiej czułam się otoczona tylko dwoma najbliższymi mi osobami: mamą i tatą i nikim innym. Jakiś czas później moje oczka ponownie uległy sklejeniu, a ja sama wpadłam w ciemne sidła snu...
***Kilka godzin później...***
- Suzi... - powiedziała moja mamusia szturchając mnie nosem. - Idziemy na spacerek.
Natychmiast podniosłam główkę zachwycona. Czyżby to oznaczało to, że możemy wyjść z tej jaskini?! Mama zaśmiała się.
- Rafi... Mógłbyś jej przez ten czas przypilnować? Ja muszę coś załatwić. - zwróciła się do taty. Rafi? Czy to jego imię? To jak mam się w końcu do niego zwracać?! Wilk skinął głową. Mama wyszła z jaskini jako pierwsza, za nią ja, a na końcu tata. Jakiś czas później rozdzieliliśmy się, a ja zostałam sam na sam z tatusiem. Rozglądałam się zaciekawiona otaczającemu mnie światu. Wszystko było takie piękne!
- Tato... - powiedziałam patrząc w górę, po dokładnym przyjrzeniu się wszystkiemu innemu, czego nawet nie potrafiłam jeszcze nazwać.
- Tak, Suzi?
- Dlaczego to jest takie?
- Masz na myśli niebo? - odparł również zadzierając łeb do góry.
- Chyba tak...
- Jest ciemne, bo mamy ostatnio porę deszczową. I bardzo mi przykro, ale zwiedzanie świata będziesz musiała przełożyć na inny termin, bo raczej nie chcesz być mokra. W każdym razie ja nie chcę, abyś ty była. Częsty deszcz to dość nieprzyjemna sprawa.
- Deszcz?
- Woda z nieba. Spada raz na jakiś czas, żeby roślinki mogły rosnąć. - wyjaśnił wskazując łapą na zieloną gałązkę. A więc to jest coś co się nazywa roślinką!
- Aaaa...
- Chciałabyś skosztować czegoś innego niż mleko? - zapytał po chwili milczenia.
- Mleko?
- To czym się żywisz. - zaśmiał się tata.
- Tak! - wykrzyknęłam, gdy już pojęłam, o czym mowa. Im więcej nowych smaków, tym lepiej!
- A więc poczekaj tutaj chwilę na mnie, zaraz wracam. Nie ruszaj się stąd, żebym cię nie szukał.
- Dobrze tato. - odparłam siadając. Tata na to, jak go nazwałam, uśmiechnął się lekko, a następnie zniknął za drzewami. Zadrżałam lekko przez wrażenie, że jestem sama. Ale tatuś przecież mówił, że zaraz wróci, to nic mi się nie powinno stać... Nagle z krzaków wyskoczył jakiś naprawdę groźnie wyglądający, obcy wilk i krzyknął mi prosto w twarz:
- No mała! Jakaś ty biedna! Dopiero się urodziłaś, a już masz arcywroga... Mnie!
I wtedy zniknął równie szybko, jak tylko się pojawił. Natychmiast wybuchnęłam straszliwym płaczem. Tata pojawił się kilka sekund później.
- Suzi, co się stało? - pytał z przerażeniem w oczach, lecz ja łkałam dalej. Nie mogłam się uspokoić. Czego on chciał? Kim jest ten "arcywróg"?! Nie brzmi to w żaden sposób przyjaźnie!!
<Tatusiu? Uspokój córeczkę. Jak coś, to był Jasper. Po szczegóły, o co chodzi zajrzyj do jego op., które pojawiło się dość niedawno ;p>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz