Nareszcie jestem dorosła. Po załatwieniu różnorakich formalności dotyczących dorosłości (wybór stanowiska itp.) postanowiłam się przejść po terenach okalających same serce watahy, czyli... No właśnie co było sercem WMW? I czy w ogóle wataha może mieć serce? Ta wydaje się, że ma. - podążałam przed siebie pogrążając się w myślach.
Łapy wydawały się nieść mnie prosto do biblioteki.
- Może wypożyczę jakąś książkę? - wyszeptałam do siebie.
Powoli weszłam do pomieszczenia z książkami. Bibliotekarki nie było, bo jedyna jaka tu była odeszła. Rose była spoko, lubiłam ją. Powoli mijałam regały z książkami. W końcu doszłam do dużego regału z napisem na górze "POEZJA". Spojrzałam tępo na książki. W końcu wybrałam jakaś czerwoną na chybił traw. Była ona nieco wyblakła, jednak jej kolor i tak był dość intensywny.
- Fajnie by było być człowiekiem. - pomyślałam zazdroszcząc ludziom porządnych palców.
Pstryk! No i się zmieniłam. - Super! Mam taką samą moc jak większość wilków tutaj. - Uśmiechnęłam się lekko.
Już jako człowiek zabrałam się do czerwonej książki. Otworzyłam na 76 stronie, czyli mojej ulubionej liczbie. Na niej nie było prawie nic oprócz jakiegoś tekstu pisanego odręcznie. Zaczęłam czytać.
Tańczę boso na deszczu
chodzę po mokrej trawie
Krople wody uderzają mnie w twarz
czuje się jakby zatrzymał się wokół czas.
I widzę się w oddali
Tak to jesteś ty
Myślisz nad czymś:
może nad urokiem złym?
Który rozdzielił nas na zawsze,
który zabił myśli me o tobie.
Co teraz? Co teraz?
Boso na deszczu tańczę,
myśląc wciąż nad tym czymś złym
co nas rozdzieliło i już nie połączyło...
- Jakiś taki ten wiersz jest... - zaczęłam, ale nie dane było mi skończyć. Wokół siebie zauważyłam trupie czaszki, krążyły wokoło mnie. Po paru sekundach weszły do mnie, a ja poczułam się jakby ktoś mnie szczypał. Powoli, po całym ciele... Zrobiło mi się ciemno pod oczami. Nie wiem co się dalej stało, chyba zemdlałam.
*** Mija parę godzin ***
Obudziłam się wieczorem. Coś kleiło mi się do futra na pysku. Po chwili ujrzałam co. To była krew, wilcza krew. Matko Boska, zabiłam wilka! Przerażona spojrzałam w dół. Super. Na ziemi leżał wilk z rozerwanymi flakami.
- Astrid, to ty? - spytał znajomy mi głos.
- Nie wiem. - odparłam cicho. - Kto mówi?
- Ja. - powiedział ten ktoś wychodząc z krzaków. - Jesteś demonem?
- Ja raczej nie, ale... - zaczęłam. Księga mnie tak urządziła nie wiem czy powinnam o tym mówić komukolwiek.
- Masz go w sobie. Przed chwilą się z niego lub raczej jej zmieniłaś. Cała sytuacja była przeze mnie obserwowana. Spokojnie, on nie był z watahy.
- A ty jesteś...? - spytałam zawstydzona, że nie mogę rozpoznać tej osoby.
<Wilku?>
Uwagi: Wilk nie ma nóg, tylko łapy. Nie zapominaj o tym!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz