Biegałyśmy za zającem dobre parę minut, Wissy już troszkę sapała, ale ja
byłam żwawa jak nigdy. Złapałam go łapką za ogonek, widziałam w oczach
jego lęk, przede mną, z mojego otwartego pyszczka kapała ślina. Zbliżałam moje kły do jego grzbietu coraz bardziej, gdy miałam go zabić
Wissy mnie powstrzymała mówiąc:
- Telleni, stój!
- Czemu? To miało być moje śniadanie! - krzyknęłam zdenerwowana. Wissy ze strachu skuliła się
- To miała b-być z-za-zabawa.
- Jak będziesz wszystko brała za zabawę, to nigdy nie przetrwamy!
Wissy spojrzała na mnie ze strachem, ja zmieniłam z tej ''mrożącej krew w
żyłach'' minę na miłą, spokojną i ''przepraszającą minkę''
- Wissy, przepraszam. - na to Wissy tylko pokiwała potakująco głową, ja
odwróciłam się od niej, zająca dawno tam nie było. Przyłożyłam nos do
ziemi próbując go wywęszyć
- Co robisz? - spytała Wissy
- Węszę, nie widać? - nagle wyczułam dwa zapachy, tego zająca... i... i... wilka! - Wis... gdzieś tam jest wilk!
- J-jaki?
- Nie wiem, ale wadera.
- Lepiej tam nie idźmy.
- No weź! Nie jesteśmy tu dla żartów! To przygoda, a nie wycieczka! No
chodź. - złapałam Wissy za ogon, ciągnęłam ją w stronę zapachów
- Telleni, ja nie chce tam iść - zaparła się pazurami lecz, ja dalej ciągnęłam
- No przestań.
Nagle w krzakach usłyszałyśmy szelest, był z TRZECH stron, zaczęłyśmy
uciekać w stronę gdzie nie było szelestów, uciekałyśmy coraz szybciej
lecz te ''ktosie'' za nami biegły
- Dziewczynki stójcie! - krzyknęła jakaś wadera
- Stójcie! - krzyknął inny głos
- Wissy, uciekaj szybciej!
- Użyj tej swojej mocy.
- To są inne wilki, nic im na razie nie zrobię.
Nagle wpadłyśmy na basiora, przypominał nam kogoś z watahy, nie
wiedziałyśmy kto to jest, przynajmniej ja, Wissy była tak wystraszona że
prawie ''padła'' na zawał
- K-kim jesteście? I s-skąd jesteście? - spytałam patrząc na ziemie
<Ktosie, ujawnijcie się!>
Uwagi: Pisz krótsze zdania. Poćwicz stawianie przecinków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz