- Cześć... - uśmiechnął się basior, który właśnie się pojawił w moim polu widzenia. Czego znowu on chce? Postanowiłam olać kołka, więc najzwyczajniej w świecie milczałam. Był dla mnie niewidzialny. Brzydactwo z niego takie, jakich wiele na tym świecie. Odpycha od siebie samym wyglądem, a i tak myśli, że jest fajny i przystojny, i że żadna wadera mu się nie oprze. Debil... Bezmózg... Idiota... Pedał...
- Jak masz na imię? Ja jestem Pearl. - zapytał nadal głupio się szczerząc. Czy mu to się nigdy nie znudzi?
- Bo wiesz... Wydajemy się być do siebie dość podobni. I ty, i ja lubimy niszczyć życie innym, i ty i ja nie lubimy tłoku. - mówił okrążając mnie dokoła, próbując uwieść samym spojrzeniem. - Wiem, bo obserwowałem cię już od dłuższego czasu. Może ja i ty razem...
- Razem co? Czy ty czegoś ode mnie oczekujesz? - warknęłam pod jego adresem. Jeszcze chwila i nie wytrzymam. Niech lepiej się zamknie, bo gorzko pożałuje...
- ...lepiej się poznamy? Pasujemy do siebie. - dokończył nadal patrząc w moje świecące oczy, które teraz zwężyły się w cienką kreskę. Me oczęta mówiły same za siebie, że ma zaledwie kilka setnych sekund na ucieczkę. On jednak nie zauważył najwidoczniej tego znaku i nie ruszył się ani o centymetr. Wzięłam nagły zamach łapą i uderzyłam z całej siły durnia, tak że ten zachwiał się i zatoczył kilka kroków w tył. Po jego obszernej piersi pociekła świeża krew, sącząca się z głębokiej rany.
- Jeśli nie chciałaś, to wystarczyło powiedzieć... - wyszeptał wytrzeszczając oczy. Ledwie mówił i stał. Zanosiło się na to, że zaraz upadnie, a później się wykrwawi. Muszę mu pomóc, bo... za długo to potrwa. Wzięłam kolejny zamach łapą i ze świstem powietrza zadałam kolejny cios, nie zwracając uwagi na to, że basior piszczy niczym niewinny szczeniak i błaga o litość...
*****
- Hej, Kazuma! Widziałaś gdzieś Pearla?! - wrzasnęła spanikowana Jamaya gnając do mnie przez Mroczny Las. Potykała się o kamienie, lecz wyglądało na to, że bardziej od zdrowia własnych łap zależy jej na tym żałosnym szczeniaku.
- Widziałam. - mruknęłam tylko. Ta cała pseudo zła wadera też działała mi nieźle na nerwy... Udaje złą, lecz nadal pomaga innym, jest miła i kulturalna... A i tak uważa się za wcielenie istnego zła. Taaa... Te jej tęczowe kolorki są naprawdę przerażające. Przedszkolak by się nie przestraszył.
- Gdzie?! - wysapała zatrzymując się przede mną. W mojej głowie narodził się nowy szatański plan, jak by tu ją uciszyć...
- Chodź, to ci pokażę. - syknęłam obracając się w lewą stroną, ruszając powoli w swoją stronę. Jamaya najwidoczniej była zdumiona faktem, że jednak ja zgodziłam się z dobrej woli jej pomóc. Po chwili wahania ruszyła w ślad za mną.
- Gdzie?! - wysapała zatrzymując się przede mną. W mojej głowie narodził się nowy szatański plan, jak by tu ją uciszyć...
- Chodź, to ci pokażę. - syknęłam obracając się w lewą stroną, ruszając powoli w swoją stronę. Jamaya najwidoczniej była zdumiona faktem, że jednak ja zgodziłam się z dobrej woli jej pomóc. Po chwili wahania ruszyła w ślad za mną.
***
- Tam jest. - powiedziałam wskazując kierunek łapą. - Widziałam, jak tam wchodził.
- A nie czasem stamtąd nie można już wrócić? - zmartwiła się. - A może pójdę po innych?
- Nie, no co ty. To tylko plotki. Ja tam byłam i jakoś wróciłam. Tchórz z ciebie. - skłamałam.
- Ja tchórzem? - zmarszczyła brwi ze złością.
- Owszem.
- Pójdę. Zobaczysz. - warknęła wchodząc na pierwsze deski Mostu Nieskończoności, stając się lekko rozmazana przez warstwę niebieskich oparów, które unosiły się tam zawsze, bez względu na to, czy to dzień czy noc. Deski lekko się zakołysały, ale Jamaya dalej próbowała udawać, że wcale się nie boi. Kiepsko jej to wychodziło.
- No to idź i go poszukaj.
- A ty?
- A po co ja? Ty idź. Mi na nim nie zależy. - odrzekłam marszcząc nos na znak, że rzeczywiście uważam go za nic nieznaczącego robala.
- No dobra... - mruknęła niezadowolona i z ociąganiem zniknęła mi z oczu. Uśmiechnęłam się szatańsko pod nosem. Pearla tam nie ma, nigdy nie było, ani nie będzie, bo nie za bardzo ma jak, a Jamaya utknie tam już na wieki. Zapewne umrze z głodu, a mnie to ani trochę nie boli. Czuję się z tym dobrze, nawet lepiej, niż wcześniej. Zawróciłam do swojej jaskini, by uciąć sobie drzemkę, jakby nigdy nic się nie stało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz