Szliśmy przez chwilę w milczeniu przez zaśnieżone ścieżyny plączące się między drzewami. Co prawda w całej watasze teraz leżał śnieg, ale miło było przejść się trochę po lesie, w którym był on zawsze. Dość dziwne i niezwykłe zjawisko, ale w końcu przecież to była wataha nie zwykłych wilków, a magicznych, więc wszystko było tu możliwe, a mimo to ciągle zaskakiwało. Rozglądając się jak głupi dokoła zderzyłem się z jakimś drzewem. Ono zachwiało się lekko, po czym na mój łeb spadł śnieg, którym jeszcze przed chwilą były pokryte zmarznięte gałęzie. Byłem cały biały i wyglądałem jak wilczy bałwan, którego tak bardzo lubiły lepić szczeniaki zimą.
- Ahhh! - westchnąłem czując przeraźliwy chłód na całym ciele. Nari nie powstrzymywała swojego śmiechu i zaniosła się nim tak, że odbijał się echem po całym Śnieżnym Lesie. Nie chcąc ani minuty dłużej czuć tego na sobie, otrzepałem się, nie myśląc o tym, że tym samym zaraz zasypię waderę towarzyszącą mi podczas spaceru. Zorientowałem się jednak dopiero po fakcie.
- Ups... Przepraszam. To nie było celowe. - powiedziałem patrząc na Nari, na której teraz pojawiły się białe, śnieżne centki.
- Zimno... - wyszeptała drżąc na całym ciele.
- Oh. - westchnąłem podchodząc do niej trochę bliżej, ogrzewając swoim futrem. Ona wtuliła swój łeb w moją pierś. Staliśmy tak dobre kilka minut, gdy ona w końcu zdecydowała się w końcu się ode mnie oderwać. Miała charakterystyczny rumieniec.
- Możemy już wracać?
- Nie, no co ty! - powiedziałem ze śmiechem. Usiadłem w zaspie śniegu i zacząłem zbierać w łapy biały puch. Zgniotłem to w koślawą kulkę i wycelowałem w Nari. Chybiłem.
- Hej! Co ty wyrabiasz?! - wykrzyknęła.
- Cel... Pal! - odkrzyknąłem rzucając w nią kolejną śnieżką. Ona zrobiła uskok w bok, chowając się za drzewem. Znowu nie trafiłem. Szlag. Po chwili wychyliła się, a nim się zorientowałem oberwałem śniegiem prosto w pysk. Wadera wybuchnęła śmiechem.
- Ale wyglądasz! I to za pierwszym razem! Haha! 1:0 dla mnie!
- Ta... Bardzo śmieszne... Lepiej uciekaj, bo zaraz oberwiesz! - rzekłem strzepując z pyska śnieg. Nari z lekkim przestrachem skryła się za konarem drzewa, a tam szykowała pospiesznie amunicję. Zaskoczyłem ją pojawiając się zaraz za jej plecami.
- Haha! - zaśmiałem się, chwytając za gałąź i potrząsając nią tak, że i ja i Nari byliśmy teraz cali od śniegu. Było zimno, ale dość zabawnie. Wadera rzuciła się na mnie przygwożdżając równocześnie do ziemi.
- Dobra, wygrałaś! - powiedziałem chichocząc cicho pod nosem.
- No i to rozumiem. - odparła dumna z siebie. Jednak ze mnie nie zlazła.
- A więc... Co mam zrobić, abym był "wolny"? - zapytałem.
- Hm... No nie wiem... Powiedzieć coś miłego?
Zamyśliłem się na chwilę, przemyślając dokładnie każde słowo, dobierając je do bukietu szczerości. Na jedno mi wyszło.
- Jesteś zabawna, lubisz się dużo śmiać. Nie jesteś przesadną sztywniaczką, więc można się z tobą dobrze bawić.
- Coś jeszcze?
- Tak.
- A więc słucham.
- Chciałabyś być moją dziewczyną? - zapytałem i w napięciu czekałem na odpowiedź. Pytanie to było zadane dość spontanicznie, więc nie byłem pewien jej reakcji...
<Nari? ;p>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz