Obudziłam się w nocy. Nie wiem dlaczego, ale coś kazało mi zejść z
drzewa. Zeszłam, wokoło przerażający mrok, nic nie widać, noc, była
oświetlana tylko przez lekkie promienie księżyca. Byłam głodna i chciało
mi się pić. Nagle potknęłam się o coś, była to torba, lekko podrapana.
Otworzyłam ją, a w środku znalazłam kamień. Postanowiłam, że wezmę tą
torbę i pokażę ją Telleni. Ale był mały problem. Zgubiłam drzewo, na
którym była moja towarzyszka. Wokoło było tak cicho, że ani jeden owad
nie ośmielił się wydać żadnego dźwięku. Trzęsłam się ze strachu, bałam
się, że kiedy te wilki wrócą, to Telleni nie będzie.. Ciszę przerwał
szelest w krzakach, znowu stałam jak wbita w ziemię, znowu podmuch
wiatru... Silny podmuch... Przewróciłam się. Usłyszałam głos niesiony
przez wiatr, Nie rozumiałam go, aż w końcu zapytałam się samą siebie:
- Jak wrócimy do domu? Przecież nie znamy w ogóle drogi powrotnej...
- Nie martw się.. Zaprowadzę Was. - Wyszeptał odpowiedź wiatr niosąc ją do moich uszu.
Nie bałam się, czułam, że wiatr nigdy nie kłamie, zna każdą norę, każdą
miliłapę lasu. Wiem to, wiem że nas zaprowadzi. Wiem, że damy radę.
Uworzyłam malutkie gniazdko, w którym skuliłam się i zasnęłam.
Następnego ranka, Telleni obudziła mnie.
- Wis, idziemy dalej? - zapytała się zadowolona.
- No chyba oszalałaś! Te wilki prawie nas zabiły, a ty jeszcze chcesz
iść dalej?! - zapytałam bardzo zdziwiona, myślałam, że pójdziemy do
domu, a nie dalej.
- Ale nie zabiły, przecież mogę równie dobrze użyć jeszcze raz mojej
nowej mocy i po sprawie. - odpowiedziała uśmiechając się wadera.
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, ja już chciałam wrócić na tereny znajome, na tereny watahy.
- Tell, wybacz, ale ja chcę poszukać wat.. - nie zdążyłam dokończyć
zdania, a Telleni znowu chwyciła mnie za ogon i ciągnęła dalej. Słońce
było już wysoko, a my dalej szłyśmy przez las. To znaczy wadera szła, a
ja byłam przez nią ciągnięta. Tak właśnie nadszedł kolejny wieczór, a my
umierałyśmy z głodu i pragnienia. Nagle przypomniałam sobie o torbie
którą znalazłam. Była malutka, to nie rzucała się za bardzo w oczy.
- Telleni, stój na chwilę.
- Tak?
- Zapomniałam o tym, ale proszę, zobacz. - w tej chwili wyciągnęłam z
torby kamień, który był w środku. Teraz można było go zobaczyć, był
koloru turkusowego, był przezroczysty i z lekko potłuczonymi
krawędziami.
- Wow, ale ładny, gdzie go znalazłaś?
- W nocy znalazłam taką torbę, w której był ten kamień.
- Jak myślisz, to kryształ?
- Możliwe.
- Wissy! Tam jest wodopój!
Od razu ruszyłyśmy do niego jak dwa rozpędzone byki. Piłyśmy bez końca, byłyśmy wyczerpane.
Kiedy zaspokoiłyśmy pragnienie, trzeba było pomyśleć o jedzeniu. Wokoło
nie było niczego ani nikogo oprócz nas i drzew, a przynajmniej tak nam
się wydawało.
<Telleni?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz