Momentalnie moją twarz oblał wielki rumieniec. - Dz...dziękuję. -
wyjąkałam. Spojrzałam na basiora siedzącego koło mnie ze spuszczoną
głową. Nastała niezręczna cisza. Moja podświadomość mówiła mi, żebym to
jakoś przerwała, ale zupełnie nie wiedziałam, co mam powiedzieć.
Mgła zaczęła powoli opadać.
- Już. - powiedziałam cicho.
- Co już? - Naaz odwrócił głowę w moją stronę i spojrzał na mnie podnosząc lekko brew w geście zdziwienia. Był spięty.
- Już słońce wschodzi. Widzisz tamtą poświatę na horyzoncie? - wskazałam łapą na smugę światła w oddali.
- Tak. - szepnął, a jego mięśnie się rozluźniły. I znów nastało
milczenie, ale tym razem nie było ono denerwujące. Przysunęłam się
bliżej niego i oparłam głowę na jego ramieniu.
<Naaz? Sorry, wiem, że to op. jest bez ładu i składu, ale nie miałam pojęcia, co napisać :*>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz