Tej nocy nie mogłam zmrużyć oka... Zmrużyć oka? Nie, to złe określenie.
Ja nie potrzebuję snu, a moim odpoczynkiem jest medytacja, trzymanie
ładu i porządku w swoim mentalnym świecie. Ale od czasu dołączenia do
tej watahy, mój umysł staje się trudny do zapanowania nad nim. To
dziwne, jeszcze nigdy coś takiego mi się nie przytrafiło, nie mogłam
zapanować nad sobą. Dlatego po zmroku wyszłam z mojej jaskini.
Wędrowałam trochę po terenach, a chłodne, nocne powietrze otulało mnie
delikatnie kołysząc moim krótkim, kruczym futrem. Kiedyś uwielbiałam
takie wieczorne spacery. Latałam wtedy wkoło obłoków, wyobrażając sobie,
że dolecę do gwiazd. Dziecięce fantazje.
Realia są znacznie gorsze. Oto
ja, trzyletnia, bezsilna wadera, która nie zdaje sobie sprawy co
będzie, gdy jej umysłem zawładnie ojciec. Nigdy nie doznam uczucia
miłości. Nie będę miała szczeniąt. Nie mam nawet siły się głupio
uśmiechnąć. Ja nie jestem normalna. Nie powinnam była tu przychodzić.
-
Cóż, odejdę - postanowiłam. Ruszyłam powoli między jaskiniami. Jakaś
para stykała się końcówkami nosa, ktoś uśmiechał się w spokojnym śnie.
Zazdrościłam im, ale się nie zatrzymałam. Potem zauważyłam złotymi
ślepiami tego... Percy'ego. Prychnęłam znów. Wił się, rzucał łapami przez
sen. Zastrzygłam uchem. Nie panuje nad swoją mocą, to nie było
bezpieczne dla tego stada. Siedziałam chwilę niedaleko niego. Oczywiście
niewidzialna, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Obserwowałam jak przewraca
się w niewygodnym śnie.
W końcu się przebudził. Wtedy bezszelestnie
wyszłam z jego jamy. Myślałam co teraz zrobić. Odejść czy zostać...
Zostanie tutaj zapowiadało zmiany dla pozostałych członków, mogłam
wyrządzić im krzywdę. Z drugiej strony, jeśli pomogłabym temu samcowi,
może zapanowałby nad sobą i nie stanowił zagrożenia, które najwyraźniej
tylko ja dostrzegałam. Bo skoro sam Fate powiedział, że jest potężny, to
musi coś oznaczać. No cóż... W zamyśleniu poszłam w niezamierzonym
kierunku. Znów natrafiłam na Percy'ego. Zaczęłam patrzeć co robi.
-
Silny... I nawet ładny. - szepnęłam nieoczekiwanie, nie wierząc, że
takie słowa wydobyły się z mojego pyska. Otworzyłam szerzej oczy i jak
zahipnotyzowana podeszłam do niego, nie odzywając się, zapatrzona w to
co robi.
<Percy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz