Mój umysł... . Co tu zrobić? Mogłabym uciec, ale jak się stąd wydostanę? Stałam w bezruchu i rozmyślałam jak postąpić... .
- No więc..? - spytał niecierpliwie.
Jego zniecierpliwienie bardzo mnie irytowało.
- Jak mam to niby zrobić?! Fakt potrafię rozmawiać z duchami, ale zmarłych, a ja jeszcze żyję! - powiedziałam lekko nerwowa.
- Czyżby? - uśmiechnął się szyderczo.
- A nie?! - powiedziałam krzyżując ręce na piersi i zadarłam lekko nos.
- Nie zadzieraj tak tego nosa paniusiu, bo sufit zedrzesz - powiedział bezczelnie się śmiejąc.
Po tych słowach krew się we mnie zagotowała. Byłam wściekła... .
- Jak śmiesz! - wykrzyknęłam i ruszyłam bojowym krokiem w jego stronę -
przyczepiasz się do mnie na cmentarzu, bredząc, że potrzebuję pomocy,
potem przetrzymujesz mnie w jakiejś ruderze, a teraz twierdzisz, że sama
muszę sobie pomóc?!
Byłam tuż przy nim...
- Wyluzuj... spuść z tonu - powiedział cofając się.
Zamachnęłam się, chcąc złamać mu nos i już miałam mu przywalić, kiedy on
zrobił unik i przycisnął mnie do ściany. Zaczęłam się szarpać...
- Puść mnie!
- Uspokój się! - wykrzyknął, ściskając moje nadgarstki - nie rozumiesz, że chcę ci pomóc?!
<Thresh?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz