Usiadłem. Patrzyłem jak Alfa znika mi z oczu... Tylko na to czekałem. Od razu ciekawie wystawiłem głowę po za jaskinię i popatrzyłem, kto tu się kręci. Z zachwytem stwierdziłem, że jest tu dużo wader... W przeciwieństwie do mojej watahy. Tam byli prawie sami faceci. Jak były dziewczyny, to tylko tak... Nie za bardzo ładne.
Po jakimś czasie obserwacji z ukrycia niepostrzeżenie wyślizgnąłem się z jamy. Popędziłem kawałek dalej. Stanąłem i nasłuchiwałem. Ktoś się zbliżał. Wadera. Świetnie! Tylko ją zagadam i już będzie moja...
- Hej, jak cię zwą? - wyskoczyłem znienacka zaraz przed nią szczerząc się zalotnie
<Kasha?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz