Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

niedziela, 14 kwietnia 2019

Od Suzanny "Czas wielkich zmian" cz. 3

Czerwiec 2023 r.
Chciałam zarządzić zebranie pod Pomarańczowym Drzewem, ale kiedy wyszliśmy na powierzchnię szybko okazało się, że to niemożliwe. Wiatr znowu szalał. Nie chciałam narażać członków watahy na ewentualne niebezpieczeństwo. Nie zdążyłam się dobrze zastanowić nad tym, co dalej, bo Ivailo natychmiast narzucił dość szybkie tempo. Na szczęście udało mi się go dogonić i dotrzymywać kroku.
- Za mocno wieje. Nie zrobimy generalnego zebrania. Co teraz? - zapytał nagle Hitam. Zaczęłam się intensywniej zastanawiać.
- Może poczekajmy, aż przestanie wiać, zbierzemy wszystkich i przeprowadzimy szybką akcję przeprowadzkową, póki pogoda znowu się nie zepsuje?
Hitam pokiwał głową w zadumie, wciąż prędko przebierając łapami.
- Myślisz, że się nie zbuntują? - zapytał po chwili.
- Nie wiem. To ty tu jesteś od myślenia - odparłam i przyspieszyłam kroku, byleby nie widzieć jego reakcji. Byłam pewna, że rzucił mi oburzone spojrzenie. Wtedy coś huknęło, a Dan rzucił się na przód. Chciałam krzyknąć, żeby uważał, bo skierował się właśnie tam, gdzie grzmotnęło, ale zaraz pojęłam o co chodziło. Zatrzymał w powietrzu w połowie powalone drzewo.
- Pospieszcie się! - krzyknął. Dosłownie przebiegliśmy przez dystans, który zaraz miał zostać przygnieciony przez konar. Dopiero będąc po drugiej stronie usłyszeliśmy jak konar z impetem spadł na ścieżkę. Dan nas dogonił jeszcze nim łupnęło. Wyglądał na bardziej spiętego niż wcześniej.
- Dziękujemy za pomoc - usłyszałam słowa Hitama. Przeszło mi przez myśl, że nigdy nie będę tak miła jak on, ale żeby dłużej tego nie roztrząsać postanowiłam zająć się czymś innym.
Dogoniłam Ivailo i spojrzałam na niego przelotnie z dołu. Był niemal tak wysoki jak Dante.
- Coś się stało, Alfo? - zapytał zdezorientowany.
- Nie, nie - mruknęłam, sama nie wiedząc czemu spojrzałam na niego jakby podejrzliwie. Może żeby udać, że z nim rozmawiam. W końcu szłam u jego boku... a raczej byłam na wysokości jego ramion.
- Chciałam zapytać tylko... chciałbyś zmienić tereny?
- Nie wiem. Obojętne mi to - odparł, wzruszając tymi swoimi wielgaśnymi umięśnionymi ramionami. Pokiwałam głową, ale jednocześnie wywróciłam oczami. Niewiele mi dała jego odpowiedź. Najwyraźniej będziemy musieli zrobić tak jak obmyślił to Hitam.
***
Kilka dni później nastał mniej wietrzny dzień. Zleciliśmy jakiemuś szczeniakowi, który już wcześniej dał do zrozumienia, że lubi krzyczeć i biegać, aby odwiedził każdą jaskinię i zarządził zebranie na Mniejszym Szczycie Góry, jak nazwaliśmy jedno z bezpieczniejszych wzniesień niewiele ponad najwyżej położoną jamą. To własnie tam ostatnimi czasy w bezpieczniejsze dni prowadziliśmy życie towarzyskie. Ja i Hitam zjawiliśmy się tam jako pierwsi, nie licząc jeszcze kilku wilków, które chciały tam po prostu porozmawiać ze znajomymi, nie spodziewając się nagłego zebrania.
Wilki zebrały się dość szybko. Nie miały nic lepszego do roboty, więc przybyły chcąc nie tylko rozprostować łapy, ale i również zapewne były poważnie zaintrygowane co sprawiło, że tak nagle chcemy narady. Kilku próbowało pytać już wcześniej, jakie mamy plany, ale uciszaliśmy ich słowami, że wszyscy dowiedzą się wszystkiego dopiero gdy zbierze się cała wataha.
Nie potrwało to długo. Co prawda jak zwykle odszukanie Bezumstvo było problematyczne, ale ostatecznie się udało. Pozwoliłam Hitamowi mówić jako pierwszemu. Zresztą ja nawet nie wiedziałam od czego zacząć. Ten cały pomysł mógł być dla niektórych trudny. Również dla mnie, choćby ze wzgląd na konieczność porzucenia cmentarza, na którym zachowały się szczątki wielu z wilków. W tym również mojego brata. Nie wiedziałam, co się z tym będzie działo gdy znikniemy. Zarośnie, a może ktoś się tym zaopiekuje i zadba o szacunek dla zmarłych? Nie wiedziałam. Trochę mnie to bolało. Hitam i tak nie znał swoich rodziców. Jego to nieszczególnie obchodziło. Ja byłam nieco bardziej związana z przeszłością stada. Urodziłam się tutaj...
- Witajcie. Cieszy nas, że zjawili się wszyscy w tak szybkim czasie - Tu przerwał, by zmierzyć wzrokiem hałasujące szczeniaki. Opiekunka młodych spróbowała ich uciszyć. Udało się. Hitam kontynuował:
- Musimy ogłosić ważną wiadomość i zarządzamy głosowanie. Bez waszej decyzji nasz plan nie ma prawa realizacji. Jak doskonale wiadomo robi się na naszych terenach dość niebezpiecznie, przez co zmuszeni jesteśmy do przebywania w jaskiniach. Zaczyna panować głód. Aby nie zakończyło się to tragedią postanowiliśmy o przeniesieniu terenów.
W tłumie poniosły się wzburzone szepty i krótkie narady. Hitam uciszył ich uniesieniem łapy.
- Pomysł ten jest w dobrej wierze. Proszę, rozważcie to dobrze, a odpowiedź podajcie za kilka minut w głosowaniu. W ten czas poprosimy jednego z waszych skrzydlatych przyjaciół o przesłanie wiadomości do smoków, które miałyby nam w tym pomóc. Czy ktoś z was ma za towarzysza ptaka lub smo... - nie dokończył, kiedy wyrwał się Joel i zaczął przepychać przez tłum:
- Ja! Ja mam!
Przeniosłam wzrok na tłum, który w milczeniu podążał wzrokiem za Joelem. Chyba myśleli, że powiemy coś jeszcze, a tym samym trochę naruszali naszą prywatność. Machnęłam łapą na wilki.
- No już, rozejść się! Macie chwilę na zastanowienie, nie marnujcie czasu!
Dopiero wtedy usłuchali, a Joelowi było trochę łatwiej do nas dotrzeć. Po umówieniu jakichś formalności posłaliśmy Dante po papier i tusz, a Joela po swojego smoka, który by miał być naszym posłańcem. Nie znaliśmy jeszcze odpowiedzi. Nie wiedzieliśmy co napiszemy w liście. Chcieliśmy mieć jednak już wszystko gotowe, bez względu na decyzję.
Dopiero gdy dotarł do nas smok Joela wróciliśmy na Mniejszy Szczyt Góry. Zgromadziliśmy wilki i tym razem ja postanowiłam przemówić:
- Nie mówiąc już zbyt wiele, bo nie mamy dużo czasu: kto jest ZA przeniesieniem się gdzieś daleko?
Najpierw podniosło się nieśmiało kilka łap, a zaraz potem jeszcze trochę, i jeszcze, aż w końcu nie była to znaczna przewaga. Powiodłam wzrokiem po wilkach, które zgadzały się na nasz plan. Jedne były niepewne, inne zatroskane, a jeszcze inne pewne swego i zimne... Westchnęłam cicho.
- A kto jest PRZECIW?
Raptem kilkanaście wilków podniosło łapę. Wyglądało na to, że kilku powstrzymało się od głosu. Wilki zaczęły się rozglądać, by zlokalizować osoby, które były przeciw. Jakby speszone tymi wzrokami pospiesznie opuściły łapy. Patrzyłam na nich w milczeniu, jeszcze się zastanawiając, co zrobić. Najwyraźniej trzeba będzie się pożegnać...
- Zatem zdecydowane. Przeprowadzamy się. Niebawem przybędą tu smoki, które wyraziły chęć pomocy, a wy macie ostatnie godziny na pożegnanie i zebranie skrzyń. Z tego co pamiętam z tyłu Góry była jakaś kolekcja jeszcze z czasów Kiiyuko. Jeżeli nie chcecie się tam tułać i wiecie jak powinna być zbudowana stabilna skrzynia, to wystarczy że zbiorą się wilki z żywiołem powietrza, metalu oraz natury, by takie zbudować. Prosiłabym, aby miały wymiary metr na metr na metr. Taka skrzynia bagażu będzie przypadać na dwa wilki. Zważywszy na to, że mamy... ilu członków? - spojrzałam pytająco na Hitama.
- Sto trzydzieści dwa wilki - odpowiedział spokojnie.
- To będzie to... - Szybko przeliczyłam w myślach - Sześćdziesiąt sześć skrzyń. W razie jakichś nowych członków czy większych miotów szczeniaków... - W tym momencie mój wzrok powędrował ku ciężarnym waderom - ...zróbcie siedemdziesiąt. Gdy przybędą smoki poślę je do doliny po gotowe skrzynie. Nie musicie ich dźwigać na górę. Tymczasem ja życzę wam powodzenia i mam nadzieję, że pogoda się nam nie zrujnuje. Do roboty!
Wilki powoli zaczęły się rozchodzić w swoje strony. Ja pomyślałam sobie, że muszę pożegnać się z bratem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz