Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

wtorek, 18 września 2018

Od Torance "Nauczycielka na pół etatu" cz. 2

Kwiecień 2021r.
Przyglądałam się jaskini, w której zaledwie miesiąc temu zamieszkał Asgrim. Był to tak krótki czas, a jednak już na pierwszy rzut oka było widać zmiany. Wąska, praktycznie zarośnięta ścieżka zmieniła się w dobrze wydeptaną dróżkę, którą mój narwany przyjaciel przechodził dziesiątki razy dziennie. Brzydkie chaszcze po bokach zostały mniej-więcej uprzątnięte już dawno temu i teraz wszystko wokół wyglądało znacznie bardziej przyjaźnie.
Uśmiechnęłam się na wspomnienie wysokiej, ludzkiej sylwetki mojego przyjaciela. Odkrył ją stosunkowo wcześnie i twierdził, że dłonie są znacznie bardziej przydatne w takich sprawach jak plewienie, niż łapy i zęby. Niechętnie musiałam mu przyznać rację – szło mu znacznie sprawniej niż mnie.
Zerknęłam na niebieskie, w kilku miejscach zakryte ładnymi, białymi chmurami, niebo. Przyszłam dzisiaj nieco wcześniej i strasznie mi się nudziło. Nie miałam jednak odwagi zajrzeć do przytulnej groty mojego przyjaciela, więc siedziałam nieopodal, rozglądając się wokół.
W końcu usłyszałam kroki. Odwróciłam szybko łeb, by zobaczyć skradającego się Asgrima. A przynajmniej próbującego się skradać.
- Za głośno – skomentowałam, wstając.
Na pysk samca wstąpiło niezadowolenie.
- Nigdy cię nie przestraszę, co? - mruknął.
- Codziennie mnie przerażasz.
Wilk zmarszczył czoło nieco zdezorientowany.
- Co? Jak?
- Myślisz, że widok twojego krzywego pyska jest przyjemny? - zapytałam, marszcząc nos. As nie odpowiedział, tylko przesłał mi groźne spojrzenie. Miałam nadzieję, że go nie obraziłam. Praca w nim w takiej sytuacji nie należała do przyjemnych.
As zbiegł najszybciej jak umiał – a to oznaczało wolno – i próbował się na mnie rzucić. Postanowiłam się nie dać i odsunęłam się, unikając tym samym ataku. Wilk próbował się zatrzymać, jednak potknął się o własne łapy i już po chwili leżał na ziemi.
Zmierzyłam go rozbawionym spojrzeniem, gdy próbował się podnieść.
- Naprawdę myślałeś, że ci się uda? - spytałam, tłumiąc śmiech.
- Ćwiczyłem... - mruknął, wstając. - Gdzie dzisiaj idziemy?
Udałam głębokie zamyślenie i wzruszyłam ramionami. Tak naprawdę miałam wszystko zaplanowane już od dawna i wprost nie mogłam się doczekać, gdy będziemy mogli spróbować to zrealizować.
- Myślałam o Jeziorze.
- O nie... - jęknął basior. - Ale nie zamierzasz mnie znowu utopić, prawda?
Uśmiechnęłam się diabolicznie.
- Jeśli dobrze ci pójdzie...
As wzdrygnął się, jak miałam nadzieję, bardziej na żarty niż naprawdę i uśmiechnął. Nawet w obliczu śmierci ze strony tak niewinnej i małej waderki jak ja nie potrafił powstrzymać entuzjazmu.

Po drodze minęliśmy stanowiska, w których można było zdobyć karty. Musiałam przyznać, że nie ciągnęło mnie do nich. Wystarczająco dużo miałam z nimi zabawy podczas wymiany na nagrody oraz tłumaczenie mniej ogarniętym wilkom, że jedna karta z kolekcji nie upoważnia do odebrania przedmiotu, ani że nie mogą u mnie wymienić jakiejś na dowolną, inną. Niby tak oczywiste, ale szybko okazało się, że kilka osób nie ogarniało takich rzeczy... Na moje nieszczęście.
- Próbowałaś już? - spytał w pewnym momencie samiec.
- Czego? - zmrużyłam oczy, nie do końca rozumiejąc pytania.
- Konkurencji, no a czego?
- Ach... Nie i chyba nie spróbuję. Jakoś nie mam ochoty. A ty?
- Nie, ale chcę. Szkoda, że ty nie zamierzasz. Słyszałem o istnieniu jakichś dwuosobowych. Moglibyśmy spróbować.
Zastanowiłam się nad słowami Asa. Choć nie miałam zbytniej ochoty uganiać się za kartami to perspektywa rywalizacji lub właśnie współpracy z moim przyjacielem była całkiem ciekawa.
- Spoko – uśmiechnęłam się – Jak się dowiesz czegoś więcej, to możesz powiedzieć. Raz mogę spróbować.
Staruszek posłał mi podejrzliwe spojrzenie spod przymrożonych oczu.
- Kim jesteś? - spytał, lekko przyspieszając. Bez trudu go dogoniłam. Pomimo tego, że miał znacznie dłuższe łapy, to ja byłam szybsza. Ogólnie miałam znacznie lepszą kondycję. Gdziekolwiek się wychował, nie ćwiczył zbyt wiele.
- Tori, twoja przyjaciółka. Chyba nie wróciła ci amnezja, co? - spytałam, uderzając go ogonem.
- Nie... - zamyślił się, starając się powstrzymać uśmiech, wykwitający na jego pysk – Nie możesz być jednak moją Tori. Za szybko się zgodziłaś na coś takiego.
- Twoją? - uniosłam brwi. Starałam się, by mój głos nie zdradzał zawstydzenia, które mnie uderzyło, gdy basior wypowiedział to słowo. Reszta wypowiedzi trochę mi umknęła.
- Oczywiście. Przecież wiem, jak mnie kochasz.
- Coś ci się pomyliło, skarbie – uśmiechnęłam się, jednak nie mogłam się zmusić by posłać mu tak pasujące do sytuacji pobłażliwe spojrzenie. Zamiast tego dalej zawstydzona odwróciłam wzrok. Chociaż tyle, że mój głos nie wydawał się spłoszony i mogłam normalnie mówić. Dzięki ci, Losie.
Wilk w odpowiedzi prychnął. Czułam na sobie jego rozbawione spojrzenie, jednak wolałam tego nie komentować.
Między nami zapadło milczenie, które trwało nieprzerwanie do chwili, kiedy to stanęliśmy nad taflą ciemnej wody. Bez słowa usiedliśmy przed jeziorem, a ja skierowałam wzrok w dół, obserwując nasze nieco zniekształcone odbicia.
As siedział obok i wpatrywał się w gdzieś w drugi brzeg jeziora. Nie musiałam widzieć jego szaroniebieskich, przypominających mi swoim wyglądem burzowe chmury, oczy, by wiedzieć, że pobłyskują.
Nie potrzebowałam również magii, by wyczuć, że wilk rozmyśla o swoim dawnym życiu. Mówił, że wspomnienia powoli do niego wracają, że pamięta jak się poznaliśmy ten pierwszy raz, jeszcze jako szczeniaki dopiero wkraczające w szkolne życie. Uśmiechnęłam się delikatnie na wspomnienie rozbawionego spojrzenia i nieco nostalgicznego tonu, kiedy mi o tym opowiadał. Żałowałam, że nic z tego nie pamiętałam. W przeciwieństwie do tego, co spotkało mojego przyjaciela, wymazanie moich wspomnień było bardzo dokładne i pomimo upływu wielu lat, wróciło tylko kilka niewyraźnych obrazów, parę głosów i scenek, często całkiem wyrwanych z kontekstu.
Frustrowało mnie to. Miałam tyle pytań, zwłaszcza teraz, odkąd ten idiota przyszedł w towarzystwie Hitama na mój patrol. Czułam, że to wszystko, nasza utrata pamięci jest jakoś powiązana, że zrobiły nam to te same osoby. A na dodatek ten zachrypnięty głos, o którym wspominał Asgrim... Miałam bardzo dziwne przeczucie, że jego właścicielka jest ważna i mogłaby nam całkiem wiele powiedzieć. Dopóki jednak As nie przypomni sobie wystarczająco wiele nie mieliśmy szans na poznanie odpowiedzi na te wszystkie zagadki i tajemnice.
Usłyszałam ciche chrząknięcie. Podniosłam łeb i obróciłam się w stronę mojego przyjaciela, który musiał już jakiś czas temu wyrwać z rozmyślań. Pokręciłam gwałtownie pyskiem, wracając do rzeczywistości.
- Ehm... Ten... - ponownie odchrząknął. - Co robimy?
- Polujemy na ryby – odpowiedziałam i bez zastanowienia wskoczyłam do wody. Starałam się zrobić jak najmniejszy rozprysk, ale cichy okrzyk Staruszka oznaczał, że niekoniecznie mi się to udało.
Po chwili dotarła do mnie pewna oczywistość: woda była zimna. No tak, wiosna dopiero się rozpoczęła i zwykłe źródła nie zdążyły się choć odrobinę ocieplić. Zawsze o tym zapominałam, zwłaszcza, że mieliśmy do dyspozycji gorące źródła Wodospadu.
Wymusiłam uśmiech i zanurkowałam, żeby szybciej przyzwyczaić się do niekoniecznie przyjemnej temperatury. Mój przyjaciel wziął to chyba za zachętę typu: Chodź! Jest tutaj prawie jak przy Wodospadzie!
Wielki, cynamonowy wilk wskoczył do Jeziora, a z jego pyska wyrwał się okrzyk, gdy zderzył się z zimną wodą. Wynurzyłam się i obserwowałam z rozbawieniem jak przebiera łapami.
- Mogłaś powiedzieć, że to nie jest ciepłe! - zawołał, gdy tylko mnie dostrzegł.
W odpowiedzi jedynie wzruszyłam ramionami i podpłynęłam do miejsca, w którym mogłam normalnie stać. Wilk nie przestając marudzić, podążył za mną.
- Nie ruszaj się – poleciłam, gdy znalazłam się w miejscu, gdzie woda sięgała mi połowy łap. As stanął tak, żeby być na podobnej głębokości w stosunku do jego wzrostu.
Oboje zamarliśmy i już po chwili ryby zaczęły nas ignorować, podpływając coraz bliżej. Gdy któraś z nich smagnęła moją łapę, ledwo powstrzymałam się przed drgnięciem. Wiedziałam jednak, że musiałam jeszcze chwilę poczekać.
Raz... Dwa... Trzy!
Wykonałam szybki ruch łapą i jeszcze szybciej zanurzyłam pysk. Już po chwili trzymałam bezskutecznie miotającą się średniej wielkości rybę. Zacisnęłam szczęki, pozbawiając ją tym samym życia i wyszłam na ląd. Zostawiłam moją zdobycz przy brzegu, na kępce niedawno wyrośniętej trawy.
- Teraz ty – spojrzałam na mojego przyjaciela, który przyglądał mi się z lekko otwartym pyskiem.
- C-co? Ale jak?
Westchnęłam i spojrzałam ku niebu. Z prawej strony zaczęły nadchodzić szarawe chmury, zapewne zwiastujące deszcz.
- Musisz poczekać, aż ryby zaczną cię ignorować. Żeby tak się stało nie możesz nawet drgnąć, ani się odezwać. Gdy poczują się wystarczająco bezpiecznie zanurzasz pysk i je łapiesz. Nie umiem tego wytłumaczyć. To trzeba wyćwiczyć – wyjaśniłam.
- Mhm.. „To trzeba wyćwiczyć”... - powtórzył, krzywiąc się. Basior zdecydowanie nie lubił ćwiczyć takich rzeczy.
Otrzepałam się i usiadłam przy brzegu. Widząc, że nie mam zamiaru nic dodać czy też choćby zareagować na jego słowa, samiec westchnął dramatycznie. Następnie skierował wzrok w wodę i zamarł.
Po kilku chwilach zwierzątka podpłynęły do niego. Basior zareagował jak zwykle nieco zbyt impulsywnie i niemal od razu się na nie rzucił. Może by to zadziałało, gdyby nie to, że nie był wystarczająco szybki i zwinny, więc ryby mu uciekły.
Na dźwięk zębów uderzających o zęby, skrzywiłam się.
As wynurzył pysk i wypluł wodę.
- Odczekaj chwilę, zanim zaatakujesz – poradziłam, nie ruszając się z miejsca. Wilk przewrócił oczami, jednak przy najbliższej okazji skorzystał z mojej rady.
Nie dostrzegałam żadnych błędów w jego taktyce. Po prostu brakowało mu wprawy, a do tego potrzebował ćwiczeń. Stwierdziłam, że nie ma sensu, żebym ciągle go obserwowała – nie był szczeniakiem. Sam bardzo dobrze sobie poradzi.
Oddaliłam się kawałek dalej i również weszłam do wody. Postanowiłam również coś upolować dla watahy. Zawsze przyda się trochę świeżego mięsa.

Kilkanaście ryb upolowanych później usłyszałam głośny okrzyk radości. Zwróciłam pysk w stronę miejsca, z którego się wydobywał i dostrzegłam jak ociekający wodą, brązowy wilk odprawia dzikie tańce z sporą rybą w pysku. Uśmiechnęłam się na ten widok. Nareszcie...

C.D.N.

Uwagi: Brak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz