Luty 2022
Jako, że w stadzie jestem od dłuższego czasu, powinnam robić coś w kierunku, aby przydać się watasze. Rozleniwiłam się strasznie, a przecież moja łapa jest już w pełni zdrowa. Żadne „bóle” prawdziwe, czy nie, nie są usprawiedliwieniem tego, że nic mi się nie chce robić. Trzeba spiąć zadek i ruszyć do przodu. Wczorajszego popołudnia byłam u Alfy spytać się co mogę zrobić. Ta zaskoczona moją obecnością i lekko wkurzona tym, że żerowałam tylko na nich i nic, ale to nic od siebie nie dawałam, odparła gorzko, że jest kilka wolnych stanowisk. Najbardziej pasowało mi stanowisko zabijającego podczas polowań. Ruszyć mieliśmy już z samego rana. Poczułam dreszcz na plecach, na samą myśl, że mamy polować w takim zimnie i wśród egipskich ciemności. Grupa poranna nie była dla mnie odpowiednia. Jestem typem wilka, który lubi dobrze pospać. Nie chciałam jednak narazić się jeszcze bardziej, więc przytaknęłam lekko łbem i wróciłam do swojej jaskini.
Ranek był dla mnie koszmarem. Starałam się nie zaspać na swoje pierwsze polowanie. Ruszyłam w stronę wrzosowej łąki. Było strasznie zimno, a także bardzo ciemno jak na tę godzinę. Nie wiedziałam jeszcze z kim będę polować. Co prawda Alfa wspominała mi o jakiejś Yuki i Torance, ale za Chiny nie wiem kim one są i jak wyglądają. Na polanie widziałam zarysy dwóch sylwetek należących do owych wader. Podeszłam niepewnym krokiem bliżej nich i wysiliłam się na lekki uśmiech.
- Jestem Torance! - powiedziała jedna z nich i uśmiechnęła się do mnie, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, ona zaczęła mówić dalej. - A ty Cess zapewne! Miło cię poznać! Gotowa na polowanie? - kiwnęłam lekko łbem dając znak, że tak. Spojrzałam na drugą waderę, która obojętnym tonem rzekła:
- Yuki. A teraz chodźmy. - ruszyła truchtem w stronę lasu, a tak przynajmniej mi się wydawało, ponieważ widziałam tylko zarysy drzew.
Podczas drogi trzymałam się lekko z tyłu, i wypatrywałam, czy nigdzie nie ma żadnego zwierzęcia. Mój ogon ciągnął się po ziemi, a ja miałam nadzieję, że to nie spłoszy potencjalnego śniadania. Nagle wadery zatrzymały się, a ja uczyniłam to samo. W oddali znajdowała się mała sarna ledwo przebudzona ze swojego snu. Torance ruszyła jako pierwsza. Zatoczyła koło wokół ledwo przytomnej sarny, która nie wiedząc co się dzieje, zaczęła uciekać w losowym kierunku. Wadera jednak była szybsza i skutecznie zagradzała jej drogę. Następnie Yuki zaczęła atakować i ranić bezbronną sarenkę, która powoli traciła siły. Teraz miałam wkroczyć ja, miałam wykonać ostatni cios. Podbiegłam więc do rzucającej się zwierzyny. Starałam się na nią wskoczyć lub przewrócić. Bezskutecznie niestety. Podbiegłam do niej z drugiej strony, napierając przednimi łapami o jej grzbiet i wygryzłam się w jej szyję. Moje ostre zęby wbiły się głęboko w skórę sarny sprawiając, że zaczęła się bardzo mocno wykrwawiać, a po chwili padła na ziemię. Odsunęłam się kilka kroków od ofiary nie wiedząc zbytnio co teraz robimy.
- Brawo, masz mocną szczękę. - powiedziała Yuki, biorąc na grzbiet upolowaną zwierzynę. - Jak na pierwszy raz dobrze ci poszło. Teraz wracajmy. - zaczęła iść w stronę, z której przyszliśmy. Ja jednak zamiast od razu wrócić z nimi, poszłam nad wodospad pozbyć się krwi z pyska. Dawno nie czułam smaku świeżej krwi, lecz wolę nie być nią umazana. Robiło się coraz jaśniej.
Wracając do jaskini natknęłam się na Torance. Poznałam ją po charakterystycznym głosie. Uśmiechnęłam się do niej, a ona spojrzała na mnie podejrzliwie. Zmierzyła mnie całą wzrokiem i się nie odezwała.
- Polowania odbywają się codziennie tak? - spytałam, starając się nawiązać jakąś rozmowę.
- Cess? - zdziwiła się przybierając już normalny wyraz pyska. - Jejku, nie poznałam cię. W sumie może to przez to, że wcześniej było ciemno. - zaśmiała się cicho. - A i tak, polowania są zazwyczaj codziennie.
- Dzięki. - powiedziałam i ruszyłam w stronę swojej „nory”, aby odespać trochę. Zmęczyłam się tym polowaniem.
Uwagi: Bynajmniej to nie przynajmniej. Skąd Cess zna Chiny? Cały czas nie piszesz końcówek, np. "ziemię", "szyję" itd..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz