Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Od Valkoinena "Skrzydlata wadera" cz. 3 (CD. Lind)

Czerwiec 2021
Wadera siedząca naprzeciwko mnie wpatrzyła się w moje bladoniebieskie oczy, oczekiwała jakiejś odpowiedzi. Nie wiedziałem, ile byłbym w stanie opowiedzieć. To wszystko nadal było dla mnie zbyt trudne. Opuściłem wzrok na jej mrożoną herbatę. Kubek był naprawdę duży, a jej łapki przy nim takie malutkie. Zdawało mi się, że wilczyca była zadowolona ze spotkania, ale łapy nie dałbym sobie uciąć. Jedną z nich bawiła się jeżdżąc po drewnianym blacie. Byłem jak kot, zupełnie nie mogłem oderwać wzroku od poruszającego się obiektu.
- Wcześniej mieszkałem z dwiema siostrami i rodzicami. W naszym domu wybuchł pożar, kiedy byłem w drugiej części jaskini, z której dało się uciec. Jednak pozostali zostali w środku.
- Chyba nie powinnam pytać. Przykro mi z ich powodu.
- Nie mogłaś przecież wiedzieć – spojrzałem na nią. Widać było, że lekko się zakłopotała. - Znalazł mnie basior, As.- Uśmiechnęła się, na pewno poznała go już. Gdyby nie jego upartość i moje zmęczenie tamtego dnia, chyba byśmy się polubili. Chociaż i tak go w pewnym stopniu polubiłem.
- Może pogadajmy o czymś przyjemniejszym – kontynuowałem po kilku chwilach milczenia – masz towarzysza, prawda?
- Mieliśmy pogadać o czymś przyjemniejszym – powiedziała delikatnie roześmiana. Jej śmiech od razu na mnie przeszedł. - Ting co prawda nie jest aż taki zły. Czasem się mnie słucha. Myślę, że tylko sprawia wrażenie takiego, jakim jest.
- To jaki jest?
- Na co dzień jest bardzo złośliwy, rzuca też niemiłymi uwagami. Jednak sądzę, że jakby przyszło co do czego to potrafiłby walczyć o mnie. Nie widziałam wcześniej, żeby był dla kogoś taki miły, jak dla mnie.
Od godziny siedzieliśmy w restauracji. Na zmianę opowiadaliśmy sobie nasze historie w watasze. Nie miałem ich za dużo, także mówiła więcej, szczerze mówiąc odpowiadało mi to. Lind (jej imię zapamiętałem bardzo szybko) często wspominała o swoim towarzyszu. Słuchałem jej słów z uwagą, zresztą ona moich też. Jednak częściej to ona opowiadała. Uzgodniliśmy, że za kilka dni może pójdziemy na festyn i jeszcze większe może pójdziemy zrobić jakieś konkurencje. Za każdym razem, kiedy wspominała o basiorze zwanym Crane coś we mnie pękało. Przed naszym spotkaniem natknęła się na basiora. Kiedy powiedziała o tym moje ciało naprężyło się, nie wiedziałem nawet czemu tak się dzieje.
- Z twoich opowieści wynika, że dużo czytasz – powiedziałem spoglądając się na jej kolorowe piórka.
- Całkiem sporo – uśmiechnęła się w moją stronę, a w środku mnie coś szalało. Chyba jest dla mnie... ważna, chyba tak, nic więcej, Valk, powiedziałem do siebie. Wątpię, żebym miał u niej jakieś szanse. - Umiesz czytać?
Właśnie w tym momencie przyszła chwila, w której miałem się przed nią zbłaźnić. Zobaczy, jakim jestem debilem i już więcej nie będzie chciała się ze mną zadawać.
- Nie umiem – powiedziałem ze wstydem i szybko zacząłem się tłumaczyć - Wiesz, właśnie chciałbym się nauczyć. Jednak najpierw będę uczył się liczenia.
- To wcale nie będzie takie trudne – spojrzała na mnie z pokrzepiającym wzrokiem. Chyba dostrzegła, że nie wiem, czy nawet nauczyłbym się liczenia.
Spojrzałem się na nasze talerze. Wzrok Lind również powędrował w ich kierunku. Nie chciałem, żeby doszła do tego samego wniosku co ja. Na dworze zaczęło się ściemniać. Całkiem dawno temu zaczęło zachodzić słońce. Teraz niebo było prawie czarne. W restauracji nie było wcale wiele wilków. Większość poszła do baru. Uznałem jednak, że dam jej wybór. Chyba stwierdziła, że jak na nasze pierwsze... spotkanie koleżeńskie restauracja będzie lepszym miejscem. Może stwierdziła, że nie będzie mnie ściągać na złą drogę, przeszło mi przez myśl. Poczułem jak moje drugie wcielenie się zaśmiało. Nie, ono nie wyraża uczuć, ty gamoniu.
Podeszła do nas mroczna wilczyca, dam głowę, że nie jest taka młoda, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka zdawać.
- Gołąbeczki coś jeszcze zamawiają?
Moje usta prawie miały skwaszoną minę. Nie przeszkadzało mi to określenie, ale nie wiedziałem, jak sprawa miała się z Lind. Kątem oka spojrzałem na waderę. Z jej sylwetki nie dało się nic dostrzec. Jej pysk też nic nie wskazał. Dziwne, może jednak... nie Valk, lepiej skończ.
- Tak właściwie to nie jesteśmy parą – powiedziała Lind, a Yuki, jeżeli dobrze pamiętałem spojrzała się, jakby to ją wcale nie obchodziło. Miała rację, jest w pracy, a nie na pogawędce. - Nie, to wszystko, zaraz i tak wychodzimy.
Nasze talerze były puste, a wilczycy została jeszcze końcówka mrożonej kawy. Błagałem, żeby nie kończyła tego za szybko. Kelnerka odeszła od nas i ruszyła w kierunku innego stolika. Lind poprawiła grzywkę nalatująca jej na oczy i spojrzała na mnie pytająco.
- Twoje kolorowe piórka to naprawdę nie są skrzydła? - powiedziałem podejmując się tematu sprzed kilku chwil. Wadera uśmiechnęła się.
- Naprawdę, są to tylko zwykłe kolorowe piórka. Unosi mnie moja moc, nie do końca one. Skrzydła naprawdę byłyby mi niepotrzebne.
- Coś jeszcze potrafisz? - spytałem kierując wzrok na przesuwające się łapy.
- Nie tak mało – odparła. Nagle obok moich łap talerz wzniósł się w powietrze i wylądował na środku, pomiędzy nami. Ze swoim zrobiła to samo, a ja nie wiedziałem co się dzieje.
- To ja je w takim razie odniosę – powiedziałem. Wstałem z miejsca i chciałem zabrać talerze.
Wilczyca była znacznie szybsza i wzniosła talerze nad naszymi głowami.
- Najpierw do nich dosięgnij – powiedziała z triumfem w głosie.
- Myślisz, że tak łatwo się poddam? - Spytałem zaczepnie.
- Tak właśnie myślę – powiedziała wyciągając język.
Razem z moją genialnością wymyśliłem plan, na który nic nie mogła poradzić. Skoczyłem i położyłem waderę na ziemi. Brodę umiejscowiłem na jej klatce piersiowej. Przytrzymałem jej łapy moimi.
- I co teraz zrobisz mądralo? - Chyba pożałowałem tego pytania.
Pchnęła mnie wiatrem do tyłu, a ja o mało nie upadłem na stolik obok. Dziewczyna się zaśmiała, a ja zobaczyłem, jak wypuszcza z powietrza talerze. Całkowicie o nich zapomniała. Wypuściłem moje drugie wcielenie i jak zawsze spróbowałem nim czegoś dotknąć. Rozwinięcie tej mocy średnio mi wychodziło. Czasem mi się zdarzało, ale nie tym razem. Przez moment trzymało naczynia, jednak moja jeszcze słaba moc nie umiała ich dłużej utrzymać. Talerze upadły z hukiem na ziemię, a wszyscy dookoła skupili na nas wzrok. Popatrzyliśmy na siebie kryjąc uśmiechy.
- Uciekajcie mi lepiej z tej restauracji! – krzyknęła głośno Yuki. Skarciła nas wzrokiem i pokiwała głową z niedowierzaniem.
Dwa razy nie trzeba było nam powtarzać. Wilczyca, która przed momentem dalej leżała na ziemi szybko podniosła się i spojrzała na mnie z delikatnym uśmiechem.
- Chodź, tak będzie lepiej. - Pokiwała zgodnie głową. Ruszyła ze mną równym krokiem i szliśmy obok siebie łapa w łapę. Wszyscy wokół nas wyprowadzali nas wzrokiem. Ledwo mnie przyjęli do tej watahy, a ja już wszystko psuję.
- Kiedyś to może być naprawdę dobre wspomnienie. – Pokiwałem z uśmiechem głową. Na pewno nie będzie to nasze jedyne wspomnienie, pomyślałem.
Wszystko byłoby prostsze jakbym wiedział chociaż, czy się jej podobam. Nie musiałbym się ciągle zastanawiać nad tym, co powinienem w danym momencie zrobić. Może przyszła tutaj, tylko żeby być miłą, a tak naprawdę jestem dla niej palantem?
Zna przeciwka obserwował nas pewien basior. Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Nie wiedziałem, o co mu chodziło. Wpatrywał się w naszą dwójkę już od kilku chwil. Wskazałem Lind łapą na niego, a ona przytaknęła, że go zna. Wilk powoli podchodził bliżej.
Z niewiadomych przyczyn moja sierść się jeżyła, przybrałem wojowniczą posturę. Ciągle wzrok miał wbity we mnie, a ja w niego. Lind poczuła, że coś jest nie tak.
- Nazywa się Crane – wytłumaczyła samica. Kiwnąłem głową, zdawało mi się, że jakoś go nie polubię. W szczególności, jak zobaczyłem jego wzrok zmierzający na Lind. - Pochodzi z tej drugiej watahy.
Dzieliło nas od niego zaledwie kilka kroków. W pewnym momencie stanął i spojrzał na nas. Uśmiechnął się według mnie szyderczo i otworzył pysk, gotowy do rozmowy. No to się zaczyna.

<Lind>

Uwagi: Wciąż są problemy z podziałem zdań i oddzieleniem narracji od myśli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz