Marzec 2021 r.
Siedziałam na swoim stanowisku, oczekując na pojawienie się Aoki. Wyglądałam zza skromnej lady, wodziłam wzrokiem po okolicy... Wszystko tylko po to, byleby jak najprędzej wypatrzyć znajomą rudą kitę. Raz zostałam zmylona przez Torance, która zmierzała jednak do całkowicie innego punktu z konkurencjami. Wypatrzyła mnie jednak i prócz grzecznościowego wymienienia się przywitaniem nie nawiązałyśmy żadnej rozmowy. Nasze relacje z czasem stawały się coraz chłodniejsze... Możliwe, że również przez to, jak bardzo różnił się nasz styl życia. Ona była zabiegana i musiała pełnić stanowisko przeznaczone dla dorosłego wilka, a ja nadal się uczyłam. Nie ukrywałam, że Torance miała znacznie mniej wolnego czasu niż ja, choć szczerze mówiąc nie przeszkadzałaby mi zmiana w mojej codziennej rutynie. Chciałabym zrobić już krok naprzód, jednak gdzieś z tyłu głowy trzymała się mnie myśl, że jeszcze wielu rzeczy muszę się nauczyć. Możliwe, że to właśnie chęć poczucia się jak pełnoletni członek stada skłoniła mnie do zajęcia stanowiska animatora. Kto wie? Tak czy inaczej mimo, że nauczyciele przekazywali mi niezbędną wiedzę, to miałam już świadomość, że wielu rzeczy już zdołałabym się nauczyć sama, a nie każdy temat, który przerabiamy w szkole mnie interesuje. Być może odrobinę pogorszyłam swoje stopnie, ale kto by na to patrzył? Torance miała podobno beznadziejną średnią, ale tak naprawdę nikt się tym szczególnie nie przejął i ma pełen dostęp do niemal wszystkich stanowisk. Kto by się przejmował nauką rzeczy niepotrzebnych, skoro można się skupić na tych bardziej lubianych?
Znowu wróciłam myślami do Aoki. Ona na przykład bardzo lubiła przedmioty realizowane przez Kai'ego. Nie była najlepszą uczennicą, ale to stanowiło chyba jedyną rzecz, którą się interesowała. Na początku kompletnie tego nie rozumiałam, ale teraz wiem, że to całkiem przydatne. Można się skupić na czymś takim, jak samorozwój... Warto uczyć się innych umiejętności na boku, dokładnie tych, które wie się, że są przydatne w przyszłości. Być może Aoki też miała w tym jakiś konkretny cel? Chciałabym to wiedzieć. Marzyło mi się, abyśmy były w stanie normalnie ze sobą porozmawiać. Jeszcze z nikim prócz taty i Hitamem nie rozmawiałam o moich marzeniach. Czułam jakąś potrzebę przekazania komuś moich myśli, ale nie miałam komu. Gaja nadal pozostawała dla mnie personą bardzo odległą, Torance poniekąd mnie zostawiła, Shen zniknął... Nikt prócz tej wadery o ślicznym futerku mi nie pozostał.
Wtedy zza krzewów wyłoniła się znajoma mi sylwetka. Z wrażenia aż położyłam łapy na stoliku. Siedzący nieopodal tata spojrzał na mnie ukradkiem. Już wcześniej pytał, czy na kogoś czekam, ale nie chciałam mu odpowiedzieć. Teraz nareszcie wiedział o kogo chodziło i chyba wyglądał na nieco zaskoczonego. Nie mówiłam mu o tym, że próbuję się zaprzyjaźnić z moim byłym wrogiem.
Powoli, ze zmarszczonym pyskiem, podeszła do mojego punktu.
- Po co chciałaś, żebym przyszła? - zapytała chłodno.
- Możesz usiąść, popatrzeć jak pracuję, pomóc... - Zrobiłam pauzę na chwilę namysłu - Będziesz dawać karty za udział w konkurencjach.
Uniosła brew nic nie rozumiejąc, więc objaśniłam jej, jak wygląda podział nagród. Słuchała ze skupieniem wymalowanym na pysku. W duchu trochę mnie cieszyło, że jednak zechciała się choć trochę zaangażować. Marzyło mi się, by została tu jak najdłużej.
Kiedy tylko skończyłam jej objaśniać, podszedł do nas wilk z Watahy Czarnego Kruka. Wykonał zadanie bez zarzutu, więc dałam znak Aoki, by podeszła do niego z kartami. Jakoś tak cieplej mi się zrobiło na ten widok... Później powoli wróciła do mojego punktu, ale rozmowa się nie kleiła. Nie miałam bladego pojęcia o czym mówić, a ona była zajęta rozglądaniem się, czy nie idzie do nas kolejny uczestnik festynu. Serce łomotało mi jak oszalałe, kiedy rozmyślałam, jaki temat mogłabym poruszyć. Nic mi nie przychodziło do głowy. Ponadto nie pamiętałam, bym kiedykolwiek się tak stresowała. Naprawdę nie chciałam palnąć przy niej żadnej głupoty. Co jeśli mnie wyśmieje?
***
Ku mojemu miłemu zaskoczeniu Aoki została aż do końca dyżuru. Nie rozmawiałyśmy aż tak wiele, ale był to choć jakiś postęp: w końcu wytrzymała moją obecność przez tak dużą ilość czasu.
Maj 2021 r.
Aoki odwiedzała mnie na festynie częściej. Rozmowa nadal się nie kleiła, ale fakt, że wracała był pokrzepiający. Zawsze czekałam na jej pojawienie się. Tata kilka razy pytał co się stało, że przestałyśmy sobie skakać do gardeł, ale nigdy mu nie odpowiedziałam. Właściwie to miałam tylko teorie, to mogło być tego powodem. Nie czułam też konieczności, aby tata wiedział o takich detalach. Powinno się dla niego liczyć głównie to, że znalazłam kogoś do stałego towarzystwa, mimo, że Torance, Shen oraz Sakura mnie już zostawili, i co za tym idzie - zapowiadało się, jakobym miała pozostać samotnikiem do końca mojej edukacji, albo i dłużej. Po jakimś czasie chyba w końcu przyjął do wiadomości, że nie muszę mu mówić o wszystkim, a taki stan rzeczy wcale nie jest aż taki zły.
- Dziś po raz kolejny spróbujemy wywołać wasze magiczne zdolności - oświadczył Kai, pochylając się nad jakąś książką. Dopiero po jakiejś chwili podniósł wzrok i zmierzył nas swoimi fioletowo-różowymi ślepiami. Nie był to żaden niemiły gest. Miałam wrażenie, że Kai zdawał się być tak samo sympatycznym wilkiem dla dosłownie każdego...
- To boli - stęknęła Aoki. Kai się krótko zaśmiał.
- Lecz jest skuteczne. Odczuwałyście po ostatnim razie jakieś drgania mocy dookoła siebie?
Skinęłyśmy zgodnie głowami, jednak Aoki wciąż nie wyglądała na przekonaną.
- To naruszyło wasze wewnętrzne źródło mocy. Udało mi się wyciągnąć tylko ich pierwszą powłokę. By ujawnić całą resztę musicie same tego chcieć i wiedzieć, w który element swojego możliwego żywiołu celować. Macie przynajmniej gwarancję, że posiadacie predyspozycje do czarowania, a nasza praca nie jest bezcelowa.
Po raz kolejny pokiwałyśmy głowami.
- Plan wygląda następująco: ja powtórzę zabieg, a wy z całych sił spróbujecie poruszyć swoje źródło mocy, o którym rozmawialiśmy jakiś czas temu. Musicie to dosłownie wyrzucić z siebie, celując w przeciwległą ścianę - Mówiąc to, wskazał na skałę, która znajdowała się tuż za nim. To by wyjaśniało, dlaczego przed lekcją zdjął wszystkie księgi z półek i przesunął w drugi kąt jaskini: nie chciał, by cokolwiek mogło ulec zniszczeniu.
- Co jeśli ją zepsujemy? - zapytała Aoki.
- To nic. Powiększycie nam salę do moich lekcji - Stwierdził z uśmiechem i przeszedł na drugi kąt klasy. Był niedaleko za nami. - Sądzę, że lepiej wywołać tutaj jakiś pożar lub tornado, niż na zewnątrz.
- Czy ja wiem... - mruknęła Aoki.
- Kiedy weszłyście do sali, czytałem jakąś książkę i mamrotałem coś pod nosem, prawda? - Nie czekając na odpowiedź, mówił dalej: - Wtedy wytworzyłem tarczę ochronną tuż przed waszymi nosami. Mogę ją przekroczyć tylko ja lub wasza moc, jednak ona w przeciwieństwie do mnie nie wróci. Znaczy to tyle, że jedyne możliwe zniszczenia odbędą się na tym odcinku, gdzie nas nie ma.
Nauczycielowi odpowiedziała głucha cisza, więc westchnął pod nosem. Dopiero wtedy powoli pokiwałyśmy głowami.
- To jak? Gotowe?
Ponownie mu potaknęłyśmy i prawdopodobnie równocześnie zacisnęłyśmy powieki.
<C.D.N.>
Uwagi: Brak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz