Marzec 2021 r.
- Czemu wszystko, co dobre tak szybko się kończy?! - westchnęłam, a Leah spojrzała na mnie ze złością. Ja tylko wyszczerzyłam zęby w sztuczny sposób.
- Och, nie narzekaj, tylko wstawaj! - krzyknęła do mnie Leah. Wstałam z grymasem i się otrzepałam, a ona się uśmiechnęła.
- A po co przyszłaś mnie obudzić? - spytałam wadery. Ona tylko na mnie spojrzała.
- No co ty? Nie pamiętasz, że dzisiaj musimy na coś zapolować. A przyszłam cię obudzić, bo wiem, że kochasz spać. - odparła. Ja ziewnęłam i przeciągnęłam. Lee kazała mi iść za nią. Po chwili byłyśmy na polanie gdzie były inne wilki. Yuko spojrzała na mnie.
- Witajcie. Czemu się spóźniłyście? - spytała. - Mam nadzieje, że to będzie ostatni raz.
Szybko odpowiedziałam, że nie mogłam znaleźć tej polany i się zgubiłam. Uwierzyła mi. Kazała gońcom schować się w krzakach pomiędzy drzewami. Gdy pojawiła się zwierzyna, zaczęłyśmy gonić jelenia w stronę wilków zabijających zwierzęta.
Po udanych łowach wróciłam do jaskini, aby odpocząć i "poczytać" pamiętnik mamy. Kiedy go otwierałam przeszyły mnie dreszcze. Lekko potrząsnęłam głową i zaczęłam czytać. Patrzyłam na piękne rysunki wilków i ludzi. Też chciałam się nauczyć tak rysować. Potem poszłam do Suzanny, by pouczyć się czytać. Dzisiaj uczyłam się alfabetu, czytania małego druku i dwuznaków. Trochę się namęczyłam ucząc się na pamięć alfabetu.
Potem znów poszłam do restauracji, ale tym razem po to, by z kimś porozmawiać. Spotkałam Gaję i Torance.
- Hej, Gaja. Jak się czujesz?
- Super. A ty? - spytała się młoda wadera. Tori była cicha jak myszka.
- Mogło być lepiej, ale nie jest najgorzej. - odparłam z lekkim uśmiechem. - Trochę boli mnie głowa. Pójdę do Alvarlega.
- Dobry pomysł - wreszcie odpowiedziała Torance. Ja tylko odwróciłam się i odeszłam. Szybko trafiłam do Alvarlega. Spojrzał na mnie i prychnął.
- Czy coś się stało? - spytał.
- Tak, boli mnie głowa. - powiedziałam albo bardziej syknęłam. Basior sięgną po jakąś buteleczkę, ale nic tam nie było.
- Chodź. Idziemy do Kai'a. On ma ten lek. - poszłam za nim. Szliśmy gdy nagle usłyszałam szelest. Odwróciłam się i zdałam sobie sprawę, że coś za mną stoi. Był to wielki basior, który szczerzył kły.
Był czarno-brązowy. Patrzył na mnie wściekłym wzrokiem.
- Gdzie jest twoja siostra!? - wysyczał ze wściekłością - Gadaj!
- N-nie wiem... - jąkałam się przez łzy - Nie wiem! Zostaw mnie!
Basior rzucił się na mnie. Alvarleg nie wiedział co zrobić. Wrzeszczałam i wyrywałam się próbując uciec. Starałam się go ugryźć i odepchnąć, ale był za silny. Po chwili szarpaniny dostałam czymś w głowę i chyba straciłam przytomność...
Uwagi: Brak daty! Cały czas dajesz wiele zbędnych Enterów. Brak niektórych przecinków. Alvarleg to nie Alvaro. Przeinaczyłaś jego charakter. Chodź nie znaczy tego samego co choć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz