Luty 2020
- O co chodzi z tym byciem zdrajcą? - zapytała Alfa, zerkając na Torance. Nieznacznie się skuliła.
- No... zaprzyjaźniłam się z Navri i Shenem, a nie z nimi.
-
Navri wcześniej była odludkiem, podobnie jak Shen, czyż nie? -
Westchnęła - Aoki, to, że Torance woli towarzystwo innych wilków wynika
nie z bycia zdrajcą.
- A z czego? - Futro jej się zjeżyło - Nie można tak przeskakiwać od osoby do osoby.
-
Powiem niedyskretnie: zaobserwowałam już kiedyś, że nie traktowałyście
Tori tak jak swoją przyjaciółkę, a bardziej jak popychadło. To nie jest w
porządku. Gdyby to ona była przywódczynią tej grupy i sama spotkałabyś się z
takim traktowaniem, również chciałabyś się jak najszybciej ulotnić. To całkiem
naturalne. Szukała kogoś, kto by ją tolerował taką, jaka jest i
traktował jak równą sobie. Bycie dręczonym nie jest ani
przyjemne, ani zdrowe.
Aoki spuściła głowę, ale Suzanna, mimo zrobienia krótkiej przerwy, jeszcze nie skończyła:
-
Skoro ma się z kimś przyjaźnić, to sądzę, że powinno to polegać na miłym spędzaniu czasu, a nie ciągłym pozbawianiu własnego zdania. Skoro miała
możliwość przyjaźni z kim innym, kto zdawał się jej być wyrozumialszy, to ją wybrała. Sakura sama przyznała, w
czym problem. Winterenowi nie sprawia to kłopotu pewnie dlatego, że
jest basiorem...
- Nie zauważyłem
żadnego znęcania - oznajmił jedyny samiec w towarzystwie. Nim
nauczycielka logiki coś odpowiedziała, ja wtrąciłam głosem zimnym jak
lód:
- A ja tak. Nad Shenem.
Ich wzroki skupiły się na mnie. Jakby dopiero chwilę później zrozumiały w czym rzecz.
- No bo Shen... No, jest dziwny - mruknęła Moone.
- Uzasadnij - rzekła poważnie Suzanna.
- Straszny z niego podrywacz, i w ogóle. Poza tym jest głupi.
-
Jakby trafił nam się wilk z upośledzeniem umysłowym, też byś go
szykanowała dla przyjemności, bo nie dorównuje ci intelektualnie?
Moone
spuściła głowę. Wciąż obserwowałam je prawdopodobnie nieczułym
spojrzeniem. Sama nie wiem czemu to wtrąciłam. Być może poczułam, że
warto o nim wspomnieć. Zapewne znajdował się w najgorszej sytuacji z nas
wszystkich.
- Jak się zjawi,
możemy dokończyć tę rozmowę. Wtedy dokładniej sobie wszystko wyjaśnicie.
Nie warto go obmawiać za jego plecami, może ma całkiem inne stanowisko w
tej sprawie. Powiecie mu to prosto w pysk, innej opcji nie ma.
Zrobiło się cicho. Dopiero po upływie kilku dłuższych chwil, Alfa powiedziała jeszcze:
-
Nie wymagam od was, byście się wszyscy przyjaźnili, bo to chyba
niewykonalne. Chciałabym tylko wzajemnej współpracy, tolerowania się
nawzajem. Nie ma niczego gorszego od konfliktu w zespole, chyba sami
rozumiecie. Prędzej czy później może się to skończyć tragicznie.
Pomyślcie tylko, że takie głupoty mogą doprowadzić do rozpadu stada, a
przecież w grupie siła. Wszystko musi działać jak w zegarku - Zrobiła
kolejną pauzę, podczas której przesunęła wzrokiem po nas wszystkich,
każdym po kolei - Mam nadzieję, że to dobra lekcja dla was i czegoś się w
końcu nauczycie. To na tyle z dzisiaj, a udając się na przerwę chyba
warto przemyśleć raz jeszcze moje słowa. Odrobinę obiektywnego
spojrzenia na obie strony barykady, chłodnej kalkulacji czy dystansu do sprawy
nigdy nie zaszkodzi.
***
Do
końca wszystkich lekcji panował spokój. Byliśmy trochę cichsi, spokojniejsi...
Faktycznie wszyscy zdawali się rozważać to, co przekazała nam Suzanna. Ja z
nikim nie miałam oczywistego problemu, a to, co sobie myślę jest
wyłącznie moją sprawą, bo doskonale wiem, że pewnych rzeczy zwyczajnie
lepiej nie mówić na głos. Niektórzy jednak mieli nadal z problem z rozpoznaniem, co powinni, a czego nie.
Nikt jednak nikogo nie przeprosił, a temat nie był kontynuowany. Może rzeczywiście coś więcej się stanie dopiero po powrocie Shena?, pomyślałam, kiedy już po zakończeniu zajęć w moim kierunku zmierzała Torance. Niedaleko za nią truchtała Sakura. Pamiętając o tym, że miałyśmy iść w odwiedziny do naszego towarzysza, czekałam cierpliwie.
- To co, idziemy? - Uśmiechnęła się lekko Torance, kiedy tylko była blisko. Skinęłam głową, a Sakura zamerdała potakująco ogonem. Ruszyłyśmy w kierunku jaskini sierot, w którym, jak dowiedziałam się po drodze, zamieszkiwała również Sakura. Jakby nie patrzeć łatwo można było się tego domyślić. Niemal każdy wilk, który dołącza do naszego stada opuścił rodzinę, albo to ona jego. Sakura mówiła najwięcej z nas, opowiadała o swoim życiu... Słuchałam tylko jednym uchem, zajęta tym, by o nic się nie potknąć. Słońce zniknęło za chmurami, zanosiło się na śnieżycę, więc widziałam znacznie gorzej.
Kiedy dotarłyśmy do celu, przywitała nas moja ciocia. Miała rozczochrane futro i dość dzikie spojrzenie. Ostatnio nie zachowywała się tak, jak zawsze. Nikt nie wiedział do końca, co jej dolegało, bo nie chciała o tym mówić, więc prędzej czy później zostawiliśmy ją w spokoju. Jedynie tata od czasu do czasu ją odwiedzał, ale nie wiedziałam o czym rozmawiali.
- Cześć, dzieciaki... Przyszłyście po Shena, tak? - Zapytała - Niedawno wyszedł. Źle się czuł. Mam nadzieję, że szybko wróci, bo zanosi się na śnieg... Zaczyna już porządnie wiać.
- Raczej wróci - oznajmiła spokojnie Torance - Poczekamy tu na niego.
I czekałyśmy. Wrócił na krótko przed tym, jak usłyszałam już niepokojące świsty mroźnego powietrza. Nienawidziłam zimy. Moje futerko wciąż zdawało się być nieprzystosowane do takiej pogody. Miałam nadzieję, że z wiekiem zacznie rosnąć tak, jak powinno.
- O, hejka - Usłyszałam jego głos. Jego wzrok musiał się zatrzymać na mnie, bo wydał z siebie zdławiony, piskliwy dźwięk i podbiegł - Wyszłaś ze szpitala!
Torance się zaśmiała, więc Sakura zrobiła dokładnie to samo. Najwyraźniej wciąż nie całkiem przystosowała się do naszego towarzystwa. Czuła się nieswojo, dlatego naśladowała waderę, z którą spędzała najwięcej czasu.
Wtedy Shen się do mnie przytulił. Zamarłam. Oddychał niespokojnie. Był najwidoczniej bardzo poruszony moim powrotem. Poklepałam go łapą, starając się dodać otuchy.
- No, twoja żona wyzdrowiała. Możesz już wrócić do szkoły - Zaśmiała się Torance.
- Jaka żona? Jeszcze jej nawet pierścionka zaręczynowego nie dałem! - Ociął się Shen, odsuwając się ode mnie - Ale jeszcze to zrobię, zobaczycie. I powie tak.
- Nie mogę się już doczekać - Śmiała się dalej. Nieznacznie zmarszczyłam brwi. Podobałam mu się, czy to również było żartem? Przecież byłam znacznie od niego młodsza. Fizycznie, przynajmniej. Co do mentalności, to miałabym dość spore wątpliwości.
- Śmiesz wątpić w moje możliwości?!
- Sakura, zakład, że nie będą nigdy parą? - zapytała Torance. Shen parsknął, oburzony.
- Zakład - odrzekła dość wrednym tonem Sakura.
- Jesteście okropne! Zobaczycie, przegracie ten zakład, a ja będę chodził z Navri! - Pieklił się dalej Shen.
Nawet nie wiedziałam jak na to zareagować, więc dalej siedziałam w kompletnej ciszy. Prawdę powiedziawszy, Shen miał u mnie niewielkie szanse. Nawet mi się nie podobał. Miałam raczej... nieco inny gust. Przynajmniej tak mi się zdawało.
Wciąż błądząc myślami i nie skupiając się na przekomarzankach reszty, obserwowałam coraz to mocniej szalejącą śnieżycę. Niewiele wpadało do środka, bo wiatr wiał wzdłuż wejścia, ale nie do środka. Było dość wąskie, by odbijać w odpowiedni sposób fale powietrza.
- Wygląda na to, że jesteście tu na kilka godzin uwięzieni... - powiedziała w którymś momencie Sohara, również komentując aktualną pogodę.
<C.D.N.>
Uwagi: Brak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz