Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

wtorek, 5 czerwca 2018

Od Gai "W poszukiwaniu schronienia" cz 5

Marzec 2021
Nie wiedziałyśmy co zrobić. Jedzenia brak, a ja w dodatku poczułam, że burczy mi w brzuchu.
- To może ja pójdę coś upolować..? - wtrąciła Bona.
- Zostawisz mnie tu samą? - spytałam zdziwiona.
- No tak... Z resztą to nie przesadzaj, jesteś już duża!
- No niby jestem już duża, ale nadal nie lubię zostawać sama... - zasmuciłam się lekko.
- Po za tym, będziesz miała kota do towarzystwa! - Bona najwyraźniej starała się, abym nie była już taka smutna, lecz bez skutku.
- Nie ma co zwlekać, idę! - powiedziała stanowczo Bona.
Przez chwilę, w norze było cicho. Za cicho. Było słychać tylko śpiew ptaków, nic więcej.
- Pobawimy się? - Spytałam ponuro kotka (którego w myślach nazywałam Zumi, choć Bona kazała mi nie nadawać mu imienia, ponieważ zbyt bardzo się do nie przywiążę, a on i tak nie zostanie u nas na zawsze)
- Miau! - odpowiedział ochoczo Zumi, i nie trzeba było znać kociego, żeby zrozumieć co powiedział!
Zaczęło się od "spokojnych" gonitw, ale, że w norze nie było dużo miejsca to zaczęliśmy dość bardziej rozbrykane zapasy. Było naprawdę przyjemnie, aż do czasu, gdy niechcący mocniej pociągnęłam kota za ogon. Zumi wystraszył się okropnie, zadrapał mnie lekko po nosie i zaczął gniewnie prychać.
- Spokojnie, Zumi! - Próbowałam uciszyć kota, aby Bona go nie usłyszała, lecz on za nic nie chciał przestać. - Mrrau! - zamiauczał bardzo głośno, tak, że aż się przestraszyłam i dałam spokój Zumiemu.
***************
Bona wreszcie wróciła. Oczywiście, z łupem, jakim był zając. Gdy tylko go położyła, wszyscy rzuciliśmy się na niego. Niestety, Zumi pokazywał do mnie taką nieufność, że aż zauważyła to Bona i spytała:
- Co się stało? Czemu kot cię nie lubi? To niemożliwe...
- Eee... - byłam bardzo zakłopotana. Kompletnie nie wiedziałam co robić, czy powiedzieć Bonie prawdę, czy nie? W końcu podjęłam decyzję.
- Nic się nie stało. Bo wiesz, koty też mają swoje humory... - powiedziałam nieco drżącym głosem, ale Bona najwyraźniej nie zwróciła na to uwagi.
- Okej.
Wszyscy zaczęliśmy z powrotem pałaszować, po chwili jednak, Zumi odszedł w kąt nory, zwinął się w kłębek i zasnął.
- Czemu nie je? - spytałam zdziwiona.
- Koty raczej nie jedzą zajęcy... A może najadł się myszką...?
- Może...
Odeszłam powoli od zająca i przybliżyłam się do Zumiego.
- Zumi... Chodź jeść... - szepnęłam cicho, tak, aby Bona nie usłyszała, ale niestety... Wydało się.
- Co? Nadałaś mi imię?! Już mówiłam, że nie możesz! Och, nie, teraz się go nie pozbędziemy...
- Przepraszam... - powiedziałam ze skruchą - Już tak nie będę.
- A skoro już o tym "Zumiemu" mówimy, to co się tak naprawdę stało, że ci nie ufa? I nie udawaj!
- No... Pociągnęłam go za ogon... Za mocno.
- Oho, niby nic takiego, a on tak się obraził... Pan obrażalski. - powiedziałam pieszczotliwie Bona do rudej, zwiniętej kulki.
Gdy skończyłyśmy jeść po cichu wyszłyśmy przed norę, bo Bona powiedziała, że musi mnie gdzieś zaprowadzić.
- Tylko co ty za miejsce? - spytałam zaciekawiona.
- Zobaczysz... - powiedziała tajemniczo Bona.
I tak pokonałyśmy (choć może mi się tak tylko zdawało?) długą drogę.
Gdy poczułam znajomy zapach, stanęłam jak wryta w ziemię, mimowolnie machając ogonem.
- Czy to... Wataha Magicznych Wilków?

<C.D.N.>

Uwagi: Brak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz