Styczeń 2020 r.
Po tym jak Kai odbił piłeczkę, upadł na ziemię. Przerażona, podbiegłam
do staruszka i szturchnęłam nauczyciela nosem. Co jeśli dostał zawał czy
złamał sobie biodro?
- Nic Panu nie jest? – Zapytałam.
- Nic się nie stało… - Odpowiedział po chwili. Ulżyło mi, chociaż nie tak bardzo. Mielibyśmy wtedy wolne zajęcia Eliksirów.
- Na pewno nic się nie stało? – Szturchnęłam Nauczyciela jeszcze raz nosem.
– Zaraz wstanę, tylko muszę chwilę odsapnąć. – Powiedział staruszek. Zaskomlałam i szturchnęłam wilka jeszcze raz.
- Nie popędzaj mnie, zaraz wstanę…
- Dobrze… - Odsunęłam się od basiora i w pysk zabrałam kauczuk. Zaczęłam
go podgryzać, ale tak by nie przekuć go kiełkami. Po długiej chwili
znudziło mi się już czekanie. Chwyciłam w pysk piłeczkę i zmierzałam do
wyjścia.
- Aokigaharo, mogłabyś oddać piłkę? – Zapytał wstając z ziemi. –
Należała kiedyś do moich szczeniaków, a to jedyna pamiątka po nich… -
Powiedział trochę ciszej. Puściłam kauczuk i szturchnęłam go, a on
pokulał się w głąb jaskini.
- A Pana szczeniaki są już dorosłe?
- Tak, ale widziałem je tylko raz po długim czasie, ale nie zobaczę ich już ponownie… - Posmutniał.
- Niech Pan się nie smuci, mnie z kolei porzuciła Mama, a każdy z watahy
jest w jakimś stopniu osamotniony… - Powiedziałam, próbując sobie
przypomnieć jak wyglądała moja mamusia.
- W jaki sposób cię porzuciła? – Zapytał.
- Chyba przyszła na obrzeża watahy i po prostu mnie porzuciła. – Basior przyjrzał mi się uważniej.
- To było w poprzednie lato? Czyż nie?
- Chyba tak… - Powiedziałam po dłuższym namyśle, a pan tylko pokiwał głową. Był zamyślony. – A co?
- Nic… Tylko sprawdzałem swoją pamięć… - Rzekł, po czym zesztywniał tak
jakby go piorun trzepnął. – Przepraszam, muszę iść na lekcje…
- Mogłabym się trochę tutaj pobawić piłeczką? – Spytałam. Basior skinął
głową, po namyśleniu po czym wyszedł z jaskini. Złapałam kauczuk i
rzuciłam o ścianę. Odbił się i poleciał w moją stronę. Otworzyłam
pyszczek by chwycić piłeczkę, lecz zamiast trafić do środka, walnął mnie
w policzek. Pisnęłam skacząc na bok. Zniżyłam łeb, po czym zaczęłam
prawą łapą trzeć o bolące miejsce. Gdy ból się zmniejszył wróciłam do
zabawy. Ganiałam za piłeczką, turlałam się oraz skakałam tak długo, aż
nie poczułam zmęczenia. Chęć zwinięcia się w kulkę w rogu jaskini coraz
mocniej rosło. Położyłam się przy ścianie, trzymając pomiędzy łapkami
kolorowy kauczuk i ostrożnie go podgryzając. Powieki stawały się coraz
cięższe. Chyba nikomu nie zaszkodzi jak położę się na chwilę…
***
Usłyszałam dosyć wyraźny szelest. Nie potrafiłam go opisać, gdyż w swoim
życiu nie słyszałam czegoś podobnego. Czułam że mam coś w ustach.
Otworzyłam lekko ślepia. Byłam przyzwyczajona do widoku skały
zawieszonej nad moim legowiskiem, lecz zamiast jej, zobaczyłam dużą
przestrzeń. Jak tu trafiłam?! A nie… Przecież zasnęłam po zabawie
kauczukiem, a piłeczkę miałam w ustach… Puściłam ją, po czym ziewnęłam,
tym samym podnosząc się z ziemi. Wyrzuciłam przed siebie łapki, tym
samym się rozciągając.
- Dzień dobry, śpiąca królewno – usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się
w stronę źródła dźwięku. Zobaczyłam nauczyciela historii,
uśmiechającego się w charakterystyczny sposób. Sympatyczny, ale zarazem
przyjazny.
- Ile spałam? – Zapytałam, po czym opuściłam łepek i potarłam przednimi łapkami o oczy.
- Gdzieś całe popołudnie. – Odpowiedział. Dopiero teraz zobaczyłam dziwny przedmiot przed łapami nauczyciela.
- Co to? – Zapytałam podchodząc do tego czegoś.
- To jest książka
- A co robi książka?
- Uczy cię nowych rzeczy – powiedział.
- To taki przenośny nauczyciel? – Basior zaśmiał się, po czym powiedział:
- Coś w tym rodzaju.
- Czyli mogłabym mieć przenośnego pana? – Zapytałam.
- Poniekąd, ale to nie całkiem to samo – rzekł. Spojrzałam w środek książki, ale jedyne co zobaczyłam to dziwne znaczki.
- Ale przecież w środku nie ma wilka. – Zasmuciłam się.
- Właśnie dlatego powiedziałem, że to nie jest to samo. Prawdziwy
nauczyciel odpowie na twoje pytanie gdy zapytasz, pochwali gdy zaczynasz
coś pojmować i wytłumaczy w razie niezrozumienia. Książka za to jest
ciągiem zapisanych słów, który może nie tylko odpowiedzieć na twoje
pytanie, gdy uważnie go poszukasz, ale i również rozjaśnić wiele spraw, o
których dotychczas nie miałaś pojęcia. – Wytłumaczył.
- A jak rozczytać słowa? – Spytałam.
- Tego już trzeba się nauczyć.
- A Pan potrafi czytać?
- Skoro od kilku godzin leżę tak z książką przed łapami, to chyba oczywiste, że tak – orzekł, po czym znowu się zaśmiał.
- A pan skoro jest nauczycielem, może mnie nauczyć czytać? – Poprosiłam.
- Mogę – odpowiedział. Położyłam się obok staruszka. Zaczął tłumaczyć i
mówić jak się czyta poszczególne literki. Wraz z postępem czasu stawałam
się coraz bardziej senna. Przytuliłam się do miękkiego futra basiora.
Czułam się bezpiecznie. Poczułam coś, czego nie czułam od dawna. Nie
wiem jak opisać to uczucie. Jest przyjemne i… miłe. Wtuliłam się jeszcze
bardziej. Zamknęłam ślepia i zapomniałam o wszystkim. O świecie, o
Navri, o wrednej nauczycielce czy o Torance i Moone.
<Kai? :3 >
Uwagi: Brak daty! Już nawet nie chciało mi się poprawiać tego "Pan", "Nauczyciel", "lekcja Eliksirów" czy "Mama" zapisane wielką literą. Jest to błąd! Wszystko powinnaś pisać małą. "Kauczuk" piszemy przez "k"! Nie "pisknęłam", tylko "pisnęłam. Nie "rosnęło", tylko "rosło".
Wiem, że pomagałam Ci w tym op., ale to nie znaczy, że podane przeze mnie opisy sytuacji należy prawie że przepisać (dialogi są najważniejsze, je akurat można skopiować, choć przyznam, że czasem mi się nie chce stawiać kropek na końcu. Dlaczego ich nie dopisałaś?). Chodzi o to, że piszę to nieskładnie, czasem całkiem bezsensownie, przez co czasem te fragmenty op. brzmią dziwnie np. (Sympatyczny, ale zarazem przyjazny. - tutaj "ale" zdecydowanie nie pasuje, bo sympatyczny a przyjazny to poniekąd synonimy. Ja dałam oba słowa po przecinku, byś sobie wybrała któreś określenie lub po prostu jakoś opisała ten uśmiech, kierując się tymi odczuciami, jaki miał wywołać).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz