Luty 2020
- Witaj w Watasze Magicznych Wilków! Suzanna wyznaczyła mnie, abyś mogła zapoznać się z zasadami, obowiązkami i atmosferą panującą tutaj! - powiedziała jakaś wadera. Tak przynajmniej mi się zdaje, ponieważ dopiero co zostałam podle obudzona... Ale mniejsza... Wstałam ospale i podeszłam do... naprawdę, ale to naprawdę wysokiej wadery! Dosięgałam jej zaledwie do łap... Ech... Mam tu chyba małe kompleksy. Popatrzyłam na nią, mając nadzieję, że uda mi się zamrozić ją wzrokiem. Czekaj... Przecież tego nie potrafię!
- Jestem Leah! - niemalże krzyknęła nie przestając się szczerzyć.
- Manahane. - mruknęłam od niechcenia. Widać było, że mój wzrost ją fascynował. Przynajmniej nie warczy na mnie jak ta Alfa, gdy weszłam jej do jaskini. Uśmiechnęłam się pod nosem.
W sumie, nie zaprzeczę, że wzrost Leah też mnie zainteresował. Ma także bardzo ładne oczy, choć nie lubię tego koloru. Leah nie przyszła mnie chyba tylko obudzić.
- Na początek zwiedzimy tereny. - No super... - Najpierw Zielony Las. Tu odbywa się większość polowań. Można stąd dostać się na Cmentarz, nad Wodospad, do Pomarańczowego Drzewa, na Wrzosową Łąkę, do Śnieżnego Lasu oraz do Miasta. Czasami można też trafić do Tajemniczych Podziemi. - przystanęła. Brakuje jeszcze, aby zemdlała. Nawijała tak długo, że poczułam ucisk w żołądku. No tak, przecież jadłam wczoraj rano. - Jesteś głodna? - jakby czytała mi w myślach...
- Trochę. - odparłam bez większego entuzjazmu.
- To chodź, upolujemy coś. - powiedziała znów się szeroko uśmiechając. Czy ją to nie boli? Cały czas się szczerzy... Ja jedynie potrafię posłać ironiczny uśmiech wraz z prowokującym spojrzeniem.
Upolowałyśmy dwa zające, które jadłyśmy, patrząc na Wodospad. Opowiadała mi o zwyczajach Watahy Magicznych Wilków, lecz ja nie bardzo ją słuchałam. W między czasie szybko skoczyłam do Wodopoju, aby się napić. Leah chyba nawet nie zauważyła mojej nieobecności, ponieważ zachwycała się widokami. Gdy wróciłam, zadałam jej kilka pytań.
- Nie jesteś w watasze zbyt długo, nieprawdaż? - uśmiechnęłam się podstępnie - Okres próbny, prawda? - były to bardziej stwierdzenia, niż pytania. Jej mina była bezcenna.
- Tak... Skąd wiedziałaś? - spytała zmieszana. Ja jedynie odpowiedziałam jej kolejnym pytaniem, na które zresztą nie potrzebowałam odpowiedzi:
- Leah, nie wyglądasz na taką co lubi lato, wiesz? - ciągnęłam dalej - Nie jest ci zbyt gorąco?
- Nie - odrzekła zgryźliwie, lecz po chwili jej grymas zamienił się w lekki uśmiech. - Możemy iść dalej? - zapytała pełna nadziei, że przestanę mówić. Pewnie wkurzało ją moje gadanie, a jeszcze przed chwilą sama nie mogła się zamknąć... Ale musi wiedzieć, że ostatnie zdanie należy do mnie.
- No dobrze... Zaskakujące jest, jak szybko można rozgryźć wilka. - zwróciłam się do niej - Chcąc szybko znaleźć przyjaciół, nie budź nikogo tak gwałtownie i... - przystanęłam, jakbym się zawahała. Czekaj... Ja? Zawahałam się?! No nie możliwe... - i przestań tyle nawijać. - odwróciłam się i zaczęłam iść przed siebie. Czy nie byłam dla niej zbyt ostra? Mam nadzieję, że szybko się do mnie nie zrazi... Chyba przyjemnie mieć kogoś, z kim można się zaprzyjaźnić. Wzdrygnęłam na samą myśl, że ja, Hane potrzebuję kogoś...
***
- A to jest Rzeka Przyjaźni i Śnieżny Las. - wskazała na ośnieżony las. Ale czy nie każdy las i zakątek tej watahy nie był ośnieżony? - Chodź! - krzyknęła wskakując do wody. Zorientowałam się, że Śnieżny Las nie został tak nazwany przypadkiem. Pewnie śnieg i niska temperatura występowały tutaj przez cały rok. Mnie było już i tak wystarczająco zimno, więc nie ruszyłam się z miejsca. Dodałam także szybkie "Dziękuję, zostanę po tej stronie".
- Nie, to nie! - odparła i wskoczyła w śnieg. Po całym ciele przeszły mnie ciarki. Chwilę jej nie widziałam, lecz po kilku sekundach znowu pojawiła się z tym uśmiechem na mordzie. Przepłynęła Rzekę Przyjaźni i powiedziała ciepło:
- Poznam ciebie teraz tak szybko z członkami watahy! - mówiąc to zaczęła iść ścieżką. Cały czas patrzyłam na nią z zaciekawieniem. Czy nadal jest zła? Czy w ogóle była zła? Teraz, poczucie, że byłam zbyt chamska nie pozwalało mi racjonalnie myśleć. Nagle postać Leah zdawała dawać od siebie jakąś dziwną, przyjemną energię...
Napotkane po drodze wilki, Leah starała się opisywać szybko, a ja starałam się zapamiętać jak najwięcej informacji dotyczących poszczególnych wader i basiorów oraz szczeniaków. Co do tych ostatnich... Byłam od nich zaledwie o niecałą głowę wyższa... To trochę dobija... Muszę też dodać, że prawie wszystkich zdziwił mój wzrost. Ba, nawet niektórzy myśleli, że jestem szczenięciem... Na co odwarkiwałam. Zostały nam tylko dwie wadery...
- Tamta to Allive, jest strażniczką terenów oraz tancerką, a dalej Aurelliah, zajmuje się tym samym...
Leah opowiadała mi jeszcze o wielu rzeczach, no i właśnie tak zleciało nam całe popołudnie... Choć teraz muszę przyznać, że jej paplanina jest znośna. Mówiła coś, że muszę wybrać sobie stanowisko, postanowiłam, że zostanę wojownikiem - aby mieć ją na oku... Chciałam być także szamanką, lecz Leah mówiła, że jestem zbyt krótko w Watasze Magicznych Wilków.
- Jesteś wojownikiem, tak? - zapytała, jakby nie pamiętała co przed chwilą ustaliłyśmy...
- No tak. - powiedziałam, patrząc na nią błagalnym wzrokiem.
- Wojownicy, mordercy i szpiedzy muszą się pojawić na jednej zbiórce dziennie. Odbywają się rano i wieczorem. Chodź. I tak muszę tam być. - zaczęła gdzieś iść (znowu), a ja potruchtałam za nią.
- Na czym polega taka zbiórka? - zapytałam, aby być przygotowana na to, na co się właśnie piszę.
- To po prostu trening. - uśmiechnęła się do mnie - Trzeba utrzymać kondycję.
Jedyne wilki znajdujące się na polanie to była Suzanna i Kai. Basior nie należał do wysokich, ale i tak w porównaniu do niego nie wyglądałam dobrze...
- W szeregu zbiórka! - wydała polecenie Alfa. - Dzisiaj przećwiczymy przede wszystkim umiejętność wspinaczki i kamuflażu. Na początek musicie wejść na te drzewa, zdjąć zawieszone na gałęziach chorągwie, zejść i położyć je tutaj. Tylko jedna uwaga - wchodzimy jako wilki, a nie ludzie. - spojrzała znacząco na Leah. No okej... Nie rozumiem czemu wataha znajduje się blisko miasta i czemu Leah zmienia się w człowieka. Ludzie to dziwne istoty...
Miałam wejść na dziesięciometrowe drzewo... No po prostu super... Wiadomo, że skończyłam to zadanie jako ostatnia... Następnym, było wejście na bardzo strome wzgórze. Nie chodziło tutaj o wyścigi, lecz o to by tam dotrzeć. Zajęło nam to ponad pół godziny. Potem musieliśmy się schować w krzakach, a Suzanna nas szukała. Oczywiście, za każdym razem znajdowała mnie ostatnią. Pod koniec musieliśmy przebiec kilka kółek wokół Wrzosowej Łąki, która nie należała do najmniejszych. Zmęczona tym treningiem usiadłam opierając się o drzewo obok Leah. Po chwili odetchnięcia zaczęłyśmy iść w stronę jaskiń rozmawiając ze sobą, choć i tu w większości ona gadała.
- Manahane... - powiedziała niepewnie, od razu wiedziałam, że coś się święci...
- Tak? - odpowiedziałam spięta.
- Dość niedawno dołączyłam do watahy i... - przecież wiem... - jak by to ująć... Nie mam za bardzo nikogo bliższego. Zdajesz się być sympatyczna i pomyślałam... Może się zakumplujemy czy coś...? - spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem. Naprawdę mnie zatkało. Nie wiedziałam co odpowiedzieć...
- Nie jesteś zła na mnie? - tylko te pytanie przyszło mi na myśl.
- Nie byłam zła. - uśmiechnęła się przyjaźnie - Rozumiem, że wzrost nadganiasz charakterkiem. - mrugnęła do mnie... W tym momencie czułam się niekomfortowo...
- Nie żartujesz z tym zakumplowaniem się? - mruknęłam.
- No nie, niby czemu? - spojrzała na mnie wzrokiem, którym można przejrzeć na wylot, lecz nie mnie...
- Nie boisz się? Nie boisz się zadawać z takim wilkiem jak ja? - miałam ochotę się do niej przytulić... Nie wiem dlaczego... - Uważaj, bo zaraz się na ciebie rzucę...
- Czekaj... Co? - zapytała, a ja od razu wskoczyłam jej na grzbiet. Zdezorientowana zerknęła na mnie oczekując wyjaśnień. Ja tylko powiedziałam " Dobrej nocy, Leah", zeskoczyłam z niej i poszłam do swojej jaskini. Zaczęłam się... śmiać? Tak przynajmniej mi się wydaje. To były takie ciche parsknięcia.
Późno w nocy, gdy wszyscy prawdopodobnie już spali, wybrałam się na Szczenięcą Polanę, czy jak ona się tam nazywała. Poszłam po prostu tam, gdzie szczeniaki miały odprawiane zajęcia i lekcje. Byłam na sto procent pewna, że znajdę tam jakąś kredę czy coś w tym stylu. No i oczywiście znalazłam - pudełko z paroma kredami. Wzięłam je w zęby i zaniosłam do siebie do jaskini. Zapaliłam parę patyków służących mi jako takie małe ognisko. Na jednej ze ścian napisałam imiona wszystkich wilków, ich zainteresowania i stanowiska. Zostawiłam też sporo miejsca na jakieś ważniejsze dopiski i uwagi dotyczące tych postaci. Nigdy nie wiadomo czy można komuś ufać... Zanim poszłam spać, przyniosłam sobie z lasu kilka grubszych gałęzi i mech - zrobiłam z nich posłanie. Jak można się domyśleć - jutro i tak zrobię sobie lepsze. Do najwygodniejszych nie należało, ale po jakimś czasie zasnęłam.
***
Obudziło mnie poranne słońce. Przypomniałam sobie, że rano na zbiórce będzie więcej wilków. Chciałam wykorzystać to do obserwacji. Znaleźć słabe punkty i mocne strony każdego i każdej z nich. To się kiedyś przyda. Idąc na trening, oczywiście musiałam się napić przy Wodopoju. Rozmyślałam czy przypadkiem nie spóźnię się znacznie i jakie będą tego konsekwencje. Może zlitują się nad małą, biedną Hane... Ha, ja biedna? No dobrze... Będzie, co będzie, ale nie powinnam się spóźniać.
Oczywiście byłam ostatnia, to znaczy tak mi się zdaje, ponieważ nie do końca wiem, kto przyjdzie wieczorem. Na początek musieliśmy zrobić kilka kółek wokół Wrzosowej Łąki. Dziś miałam wręcz niesamowity humor i bieganie sprawiło mi radość. W końcu naprawdę muszę popracować nad formą i kondycją. No może trochę zostawałam z tyłu, ale i tak byłam z siebie zadowolona. Nie zauważyłam, że nie było dziś na zbiórce Leah.
Po wyczerpującym treningu, poszłam zobaczyć, czy moja "kumpela" zaspała. Dziwnie to brzmi... Wolałabym "przyjaciółka", czy chociażby "koleżanka". Trochę szukałam jej jaskini. Tak, jak się spodziewałam - Leah spała w najlepsze. Powoli i cicho usiadłam obok i porozglądałam się po jej jaskini. Było widać, że wadera chciała doprowadzić ją do ładu. Ja chyba też powinnam. Gdy spojrzałam z powrotem na Leah ona miała otwarte oczy.
- Od kiedy nie śpisz? - zapytałam.
- Od kilku minut. - uśmiechnęła się lekko - Dzięki, że mnie nie obudziłaś tak... gwałtownie.
<Leah?>
Uwagi: Nie zaczynaj zdań od krótkich form (np. zamiast mi zaczynaj od mnie). Nie "zadkało", tylko "zatkało"! Nie "woków", tylko "wokół".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz