Luty 2020 r.
Biegłam przez las. Może ich jeszcze złapie? Udało się, biegną już przede
mną. Grupa popołudniowa szukała zdobyczy. Szybko spytałam czy mogę
pomóc i ,,większość’’ nie miała nic przeciwko.
- Chyba coś mam. – powiedział Dante – Na północny zachód stąd jest stadko zajęcy, chyba siedem sztuk.
- No to idziemy – odparł Shiryu. Dan wytłumaczył mi co mam robić. Na początek ja z Yuki mamy zagonić zajączki w stronę Shiryu, który osłabi dane sztuki i podsunie je dla Dante, który dokończy robotę. Łatwizna. Tylko że Yuko jest ode mnie dwadzieścia razy szybsza i zwinniejsza. To może stanowić mały problem. Ruszyłyśmy jako pierwsze. Usłyszałam Shiryu, jakieś pięćdziesiąt metrów na wschód od miejsca gdzie jestem. Yuki już zaczęła zaganiać zwierzątka w odpowiednią stronę. Zauważyłam że jeden gryzoń odbiegł za bardzo w prawo i chyba ucieka. Warknęłam na zająca i skierowałam go w odpowiednią stronę. Nagle zza drzewa wyskoczył Shiryu i zaczął atakować stworzonka. Wszyscy skierowaliśmy je na lewo, do Dana, który rozprawił się z piątką zwierzątek. Pozostałe dwa dopadła Yuki.
- Leah, możesz przetransportować je do ,,spiżarni’’? – spytał Shiryu
- Jasne – Wzięłam na grzbiet zające i zaniosłam je do spiżarni. Wracając spotkałam grupę polującą na sarny. Nie chciałam przeszkadzać, więc tylko przypatrywałam się ich poczynaniom. Pomogłam im zanieść upolowane zwierzęta do spiżarni. Złapali pięć saren, a potem poszliśmy jeszcze na ryby. Z pomocą Shiryu udało mi się złapać jedną, ale reszcie poszło lepiej – razem złapaliśmy dwanaście rybek.
- Chyba coś mam. – powiedział Dante – Na północny zachód stąd jest stadko zajęcy, chyba siedem sztuk.
- No to idziemy – odparł Shiryu. Dan wytłumaczył mi co mam robić. Na początek ja z Yuki mamy zagonić zajączki w stronę Shiryu, który osłabi dane sztuki i podsunie je dla Dante, który dokończy robotę. Łatwizna. Tylko że Yuko jest ode mnie dwadzieścia razy szybsza i zwinniejsza. To może stanowić mały problem. Ruszyłyśmy jako pierwsze. Usłyszałam Shiryu, jakieś pięćdziesiąt metrów na wschód od miejsca gdzie jestem. Yuki już zaczęła zaganiać zwierzątka w odpowiednią stronę. Zauważyłam że jeden gryzoń odbiegł za bardzo w prawo i chyba ucieka. Warknęłam na zająca i skierowałam go w odpowiednią stronę. Nagle zza drzewa wyskoczył Shiryu i zaczął atakować stworzonka. Wszyscy skierowaliśmy je na lewo, do Dana, który rozprawił się z piątką zwierzątek. Pozostałe dwa dopadła Yuki.
- Leah, możesz przetransportować je do ,,spiżarni’’? – spytał Shiryu
- Jasne – Wzięłam na grzbiet zające i zaniosłam je do spiżarni. Wracając spotkałam grupę polującą na sarny. Nie chciałam przeszkadzać, więc tylko przypatrywałam się ich poczynaniom. Pomogłam im zanieść upolowane zwierzęta do spiżarni. Złapali pięć saren, a potem poszliśmy jeszcze na ryby. Z pomocą Shiryu udało mi się złapać jedną, ale reszcie poszło lepiej – razem złapaliśmy dwanaście rybek.
Zajęło nam to tyle czasu, że
grupa wieczorna zdążyła wyruszyć. Zanieśliśmy rybki, a ja poszłam
porozmawiać o wczorajszej sprawie z Suzanną. Dowiedziałam się, że nawet
jeśli miałabym te wymagane minimum wieku to i tak do adopcji już ktoś
się zgłosił. Eh, te jałowe myśli. Dobrze że nikomu o sprawie nie
powiedziałam, bo prawdopodobnie zostałabym wyśmiana. I tak odnoszę
wrażenie że nie jestem jakoś bardzo tu ,,lubiana’’. Postanowiłam
spróbować coś jeszcze upolować, ale bez pomocy nie udało mi się złapać
nawet rybki. Było późno, ale nie chciałam iść spać. Ruszyłam na kolację.
Dzisiaj upolowana sarna miała tłuste i smakowite mięso, no może trochę
twarde. Po skończonym posiłku postanowiłam udać się do Śnieżnego Lasu.
Jedyne miejsce w tej o normalnej temperaturze. Normalnej w moim pojęciu.
Szłam spokojnie ,,zimną’’ stroną Rzeki Przyjaźni, obserwując wywołane moim wiatrem fale. Stworzyłam metrowe ,,tornado’’ na powierzchni wody. Udało mi się utrzymać je tak może minutę, ale i tak widok wirującej wody, odbijającej promienie światła był wspaniały. Wataha Magicznych Wilków. Wiele muszę się tu jeszcze nauczyć, bo stanę się ogólnym pośmiewiskiem. Zaczęłam powoli kierować się w stronę domu. Domu… Jak pięknie to brzmi…
Szłam spokojnie ,,zimną’’ stroną Rzeki Przyjaźni, obserwując wywołane moim wiatrem fale. Stworzyłam metrowe ,,tornado’’ na powierzchni wody. Udało mi się utrzymać je tak może minutę, ale i tak widok wirującej wody, odbijającej promienie światła był wspaniały. Wataha Magicznych Wilków. Wiele muszę się tu jeszcze nauczyć, bo stanę się ogólnym pośmiewiskiem. Zaczęłam powoli kierować się w stronę domu. Domu… Jak pięknie to brzmi…
Uwagi: Brak daty! Przecinki (głównie przy zwrocie do kogoś: Leah, możesz przetransportować je do ,,spiżarni’’? oraz przed "że"). Powtórzenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz