Wrzesień 2018 r.
Wrześniowe, ciepłe powietrze zawitało do mojej jaskini, niosąc ze sobą
dźwięki ptaków i innych zwierząt leśnych. Było wcześnie rano, ale
obudziłam się z niespokojnego snu. Czyżby poczucie winy dało o sobie
znać? W prawdzie chciałam być dobrą i lojalną przyjaciółką, niezawodną.
Niestety wyszło jak wyszło i Ziri po raz kolejny zepsuła sprawę.Wyszłam z jaskini i postanowiłam się rozejrzeć. Wszystko wydawało się w porządku, jedynie wilki zwykle polujące na zające, spacerujące do wodopoju albo wykonujące swoje profesje, musiały jeszcze spać. Nic w tym dziwnego, skoro nawet słońce jeszcze nie wzeszło. Było wyjątkowo ciepło nawet jak na wrzesień, który w końcu nie był najzimniejszym miesiącem. Zima która ma niedługo nadejść, będzie prawdopodobnie łaskawa. Jednak w powietrzu unosiła się niespokojna woń. Postanowiłam zakraść się pod inne jaskinie. Nie zamierzałam zaglądać do środka a tym bardziej wchodzić. Z brzuchem przy ziemi, kroczek za kroczkiem przemieszczałam się do kolejnych jaskiń i nasłuchiwałam. Zwykle witały mnie tylko odgłosy chrapania, ciche pomruki albo szelest, kiedy wilk przewracał się na drugi bok. Kiedy została mi tylko Miniru, do której jaskini najbardziej bałam się wejść, poczułam ściśnięcie w żołądku. Zawołałam najpierw, ale odpowiedziała mi cisza. Weszłam do środka i zauważyłam waderę na środku jaskini, dygoczącą i zlaną potem. Podbiegłam do niej i próbowałam obudzić, ale zrezygnowałam z tego zauważywszy, że nie przynosi to efektu. Miniru co jakiś czas wypowiadała jakieś pojedyncze słowa jak zjawy czy luram, co tylko sprawiało, że zamartwiałam się coraz bardziej. Powtarzała również opętańczo Ziri... A jednak z naszej znajomości nie wynikało nic dobrego. Nie wiedziałam czy mam pójść po Astrid, ponieważ ostatecznie to był tylko sen, nieważne jak potworny by nie był raczej nie zagrażał jej życiu. Albo sama chciałam w to wierzyć. Słońce zdążyło już wzejść wysoko, a na zewnątrz dały się słyszeć odgłosy obudzonych wilków. W końcu Miniru zerwała się na równe łapy oddychając głęboko i rozglądając machając pyskiem we wszystkie strony. Czując niesamowitą ulgę, wstałam usiadłam naprzeciwko wadery i powiedziałam miłym, ale może za bardzo stanowczym tonem:
- Teraz powiesz mi wszystko o zjawach, o bestiach, o luram cokolwiek to znaczy, o twoich przebarwieniach, o naszyjniku, o runach i o - zawahałam się przez sekundę - twoich bliznach. - wadera wzdrygnęła się.
Nie chciałam, żeby to zabrzmiało jak rozkaz, raczej byłam strasznie zmartwiona i zła, że mi nie powiedziała o swoich problemach, ale może byłam już zbyt zmęczona, żeby być miła.
<Miniru? Mam nadzieję że Cię zaskoczyłam :)>
Uwagi: Brak kilku przecinków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz