Jestem zbłąkanym wilkiem. Szukam cichego miejsca. Cichego, ale nie
pustego. Z wielu watah mnie wyrzucano. Prędzej czy później po prostu
robiłem coś "zakazanego" (Co to za słowo?) i byłem za to wydalany. Jak
ostatni wyrzutek. Chyba taki też byłem. Pewnie taki też jestem, sam już
nie wiem, jestem przecież niepoczytalny.
Mimo to, los potrafi się odmienić. Zawsze w to wierzyłem. Posłuchajcie...
Gorąco. To chyba lato, dawno nie widziałem kalendarza. Na jednej z
kolejnych ścieżek, które sam wytyczam spotkałem "Brata od Ziemi". Tak
nazywam wilki, z którymi połączył mnie brak domu. Naszym domem jest
Ziemia, która jak matka nas karmi i wychowuje.
Ów Brat wyglądał na zmęczonego. Usiadł pod drzewem i odetchnął głęboko. Postanowiłem przysiąść obok.
- Witaj bracie! - szpanuje udawaną normalnością.
- Ano witaj. - odpowiada mi z mniejszym entuzjazmem.
Kontakt nawiązany! Teraz tylko udawać normalnego jak najdłużej.
- Co porabiasz w tych terenach? - Zapytałem.
- Żyję. To mój dom. A ty, szukasz czegoś? - jego grzeczność na kilometr śmierdziała wymuszeniem i złudzeniem.
- Nie, nie... Tylko przechodzę. Może dziwnie to zabrzmiało ale... Nie ma tu jakiejś grupy wilków?
Teraz to już spojrzał na mnie jak na idiotę. Widocznie mieliśmy inne spojrzenie na świat. Mimo to po chwili odpowiedział.
- Widziałem tu parę wilków, ale na co ci to wiedzieć? Wolność ci się znudziła?
W tym momencie zacząłem sam wymykać się sobie z pod kontroli.
- WILKI? W którą stronę?! - wykrzyczałem zrywając się na łapy.
Chyba mnie przejrzał. Chyba zauważył, że nie ma sensu mi tłumaczyć, żebym nie rezygnował z wolności.
- W tamtą... - odpowiedział i skinął lekko głową w przód. Szybko spojrzałem w te stronę.
- WIIIILKIII! - Krzyknąłem i zacząłem biec w pokazaną mi stronę. To był
jeden z tych momentów, kiedy nie myśli się o tym co jest teraz, tylko o
najbliższej przyszłości. A może ten Wilk mnie okłamał, żebym sobie
poszedł? Wrócę się i ukatrupię!
Biegnę tak co sił w nogach, aż widzę to. Widzę WILKIIII! Inne niż ja!
Takie kolorowe!!! I żywe! Brat nie kłamał! Entuzjazmowi nie było końca
do czasu, aż wpadłem do strumienia. Że był już zmierzch, przenocowałem w
tych terenach, a rano zgłosiłem się do Alfy. Przyjęli mnie,
dowiedziałem się że to Wataha Magicznych Wilków. Ona zaś nie dowiedziała
się, że jestem niezrównoważony. To chyba dobrze. A o dalszym życiu
opowiem wam kiedy indziej, przy innej okazji...
Uwagi: Literówki. Nie "odrzutek", tylko "wyrzutek". (Źle piszesz nawiasy. Te Spacje są zbędne). Wilki nie mają nóg, tylko łapy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz