Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

poniedziałek, 28 listopada 2016

Od Shiryu "Napary, gotowanie, czary czyli miłe spotkanie w jaskini" Cz. 1

 Kwiecień 2018 r.
Po tym jak wylądowałem w szpitalu i z niego wróciłem, minęło kilka dni. Postanowiłem się przejść jak zawsze, jednak tym razem nie zmieniając się w inne zwierzęta, bo ostatnio się to źle skończyło. Wszystkie książki, które miałem przy sobie nauczyłem się ich na pamięć. Jedna z nich zapadła mi w pamięć. "Rośliny Magiczne i Rzadkie" tak brzmiał tytuł książki. Znalazłem w niej kilka ciekawych rzeczy, ale najbardziej zaciekawiła mnie o część o roślinach uzdrawiających. Róża Hery - to było ciekawe. Ale gdy dalej czytałem, był jeden problem. Jestem noga z eliksirów.
Gdy idąc, nie można tego tak nazwać, kulejąc w stronę jeziora pozbierałem kilka owoców, warzyw i ziół. Przyda się na coś do jedzenia. Nie jadłem od dłuższego czasu. Dieta jarosza. Brakuje jeszcze, żebym się stał zającem albo wilkiem wegetarianinem. Idąc do domu zauważyłem Miniru i Zirael. Ciekawe, o czym gadały. Zirael leżała ze mną w szpitalu. Wiem, że ją jelenie poturbowały, a skąd to może opowiem, ale nie wiem.
Przy jaskini znalazłem jeszcze kilka patyków na ognisko. Znalazłem coś, co mogło być naczyniem w stylu garnka. Za pomocą kamieni, ściółki i patyków rozpaliłem mały ogień. Nastawiłem wodę
i zabrałem się za gotowanie. Wyszło mi coś w stylu rosołu, bo znalazłem jeszcze kawałek mięsa i kości. Z jaskini unosił się aromatyczny zapach ziół. Zjadłem coś i położyłem się spać. Był zimny dzień. Czułem się wyśmienicie, pomijając złamaną nogę i kulejąc doczołgałem się do którejś jaskini. Chyba Miniru.
Idąc na wschód zobaczyłem ogłoszenia. Szczeniaki szukają opiekunów! Na podobiźnie zobaczyłem dwa szczeniaki: Moone i, jak nazywała się druga, chyba Aoki.
Wieczorem przechodziła Zirael. W jaskini świeciła się mała lampka ze świetlikami w środku. Gdy wyszyłem z głębi legowiska, zauważając ją na deszczu zaprosiłem ją do środka. Była na początku
nieufna. Ucięliśmy małą pogawędkę. Właściwie mnie nie zna więc można powiedzieć, że rozmowa była na miejscu.
- Cześć.
- Cześć? - Powiedziała z lekką nutą pogardy.
- Jestem Shiryu. Mnie powinnaś już znać. Byliśmy razem w szpitalu, to ja ten ze złamaną nogą.
- Tak coś sobie przypominam... czekaj, tak, Shiryu?
- Tak! Słyszałem, że poturbowały cie jelenie? Jak się czujesz?
- Tak, goniłam jednego. Zjawiło się stadko biegnące w moją stronę... Ach, źle się czuję.
- Pogoda jak pod psem, nic dziwnego. Może chcesz coś zjeść?
- Tak. Masz wodę? - kichnięcie.
- Na zdrowie. Czekaj, zaparzę ci ziół... może mięta?
- Nie chce się narzucać. Może już pójdę?
- Nie nie narzucasz się. Co mi teraz zostało? Czytanie książek pięćsetny raz?
- W sumie racja.
Rozmawiając dalej, potknąłem się i kilka książek spadło mi na głowę. Zrobiłem z siebie pajaca.
Zirael dusiła się ze śmiechu, ja również. Gdy wypiliśmy napar z mięty i zjedliśmy wczorajszą zupę...
- Świetnie gotujesz. Skąd taki pomysł?
- Dzięki, dopiero wczoraj to odkryłem. Jak głód przyciśnie, kreatywność się włącza.
- Ogólnie dlaczego masz złamaną łapę?
- Ach, włóczyć po lesie mi się zachciało. Zauważyłem waderę, zmieniłem się w jelenia i mnie ugryzła, myśląc, że obiad się na nią gapi i miała niespodziankę.
- Czekaj, czekaj jesteś wilkiem iluzji?
- Tak, a co?
- Ja też.
Gawędziliśmy sobie jeszcze przez godzinę, mówiąc o przeszłości, co nas spotkało... Było na tyle ciemno, zimno i mokro, że została u mnie. Zaścieliłem jej posłanie. Jeszcze raz zapytała czy nie sprawia problemu. Tak samo jej odpowiedziałem i poszliśmy spać. Ja obok lampki ona w ciepłym miejscu koło ogniska. Zastanawiało mnie jedno. Dlaczego ona nie jest w szpitalu?, ale potem zasnąłem.


(obrazek wykonany przez właścicielkę Shiryu)

Uwagi: Może powtórzę: Spacje stawia się ZA znakami interpunkcyjnymi. Nie zapominaj o dacie. Już coś pisałam o tych wypowiedziach... czy takie możesz znaleźć w książkach? Zdania nie zaczyna się od "a". Cudzysłowie tworzysz za pomocą cudzysłowie (masło maślane), a nie apostrofów! Teraz to już całkiem coś zepsułaś albo w programie, albo... w sumie nie wiem, jak to zrobiłaś, ale połowa linijek jest pocięta na pół, przez co znalazła się w innym akapicie. Nadal przecinki leżą. To, kiedy powinnaś stawiać myślniki (np. Róża Hery - to było ciekawe.) również. Zdania wciąż są za długie... chodzi o to, byś robiła kropkę w miejscu, gdzie zaczynasz mówić na zupełnie inny temat. Przynajmniej tak brzmi najogólniejsza zasada. Zirael leżała ze mną w szpitalu ,wiem że ją jelenie poturbowały a  skąd to może opowiem ale nie wiem . - już nawet nie wiem, jak to wytłumaczyć. Tak się po prostu nie robi. To coś z serii "wiem, ale nie powiem". Strasznie lubisz zmieniać nagle temat, przez co tekst jest naprawdę strasznie chaotyczny (najpierw idzie sobie, później jest takie nagłe wtrącenie o Miniru, które w żaden sposób nie wpływa na fabułę). W niektórych momentach nawet już nie wiadomo, czy on gdzieś idzie, jest w swojej jaskini, czy może w cudzej. "Ach" piszemy przez "ch". "Pięćset" piszemy razem. Dlaczego do końca op. nawet w narracji pisałaś o Zirael jako o "Z"? Ogólnie skąd masz złamaną łapę? - "skąd"? Czyż nie lepiej brzmi "dlaczego"? Wypatrzyłam sporo błędów technicznych, jak np. nie zjadł znalezionego kawałka mięsa (tak właściwie, to gdzie go znalazł?), jak by to zrobił każdy wilk niepotrafiący zmieniać się w człowieka, tylko ugotował z niego wywar. Ponadto nie mam pojęcia skąd wziął oraz z czego wykonano "coś przypominające garnek", choć to w tym przypadku byłoby dość istotne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz