- Ż...Żałuj, że nie widziałeś swojej miny! - machała łapami leżąc na ziemi i śmiejąc się. Ja sam nawet zacząłem się śmiać.
- Żałuję. - powiedziałem przez śmiech. Pierwszy raz zobaczyłem, że się
śmieje. Śmialiśmy się dobre dziesięć minut, aż nie zacząłem się dławić
powietrzem. To rozśmieszyło waderę jeszcze bardziej, gdy opanowałem swój
atak kaszlu, spowodowany dławieniem się, wstałem z trawy i się
wytrzepałem. Kirke po chwili zrobiła to samo, zacząłem się zastanawiać
jak by tu ją jeszcze rozśmieszyć... Znalazłem pewien sposób...
- Mam pewien pomysł... - powiedziałem tajemniczo do wadery
- Aż się boje zapytać. Jaki?
- Chodź. - powiedziałem i ruszyłem w stronę północno-wschodniej części
watahy. Po półgodzinnym marszu doszliśmy do mojego celu, czyli do
Śnieżnego Lasu. W łapy wziąłem trochę śniegu i ulepiłem kulkę, puszysty
śnieg był idealny do lepienia. Zrobiłem zamach i rzuciłem w Kirkę, ta
oszołomiona uderzeniem chłodnego śniegu wpadła w biały puch. Zacząłem
się śmiać i uciekać przed waderą, która chciała się zemścić. Tak zaczęła
się prawdziwa wojna na śnieżki! Zrobiliśmy fortecę, kule śnieżne i
rzucaliśmy się nimi nawzajem, nawet zimno po jakimś czasie przestało
przeszkadzać. Po długiej "zimnej" wojnie poszliśmy się przejść po
ośnieżonym lesie, natrafiliśmy na jezioro zamarznięte. Zanim wszedłem na
nie, rzuciłem na środek kamień, Kirke nie do końca rozumiała o co mi
chodzi.
- Nie załamał się lód, możemy jeździć. - wytłumaczyłem w wielkim skrócie.
Pierwszy wszedłem na lód i od razu się wywaliłem, wadera zaczęła się
śmiać. Co drugi krok wywracałem się na śliskim lodzie, a Kirke się z tego
śmiała stojąc na brzegu.
- Skoro cię to tak śmieszy, to sama spróbuj tu chodzić! - rzuciłem jej wyzwanie ze śmiechem.
- Ja nie dam rady? - zapytała sarkastycznie.
- To udowodnij, że dasz! - powiedziałem udając poważnego, co mi nie
wyszło, bo powstrzymywałem śmiech z samego siebie. Kirke ostrożnie
weszła na lód.
- I co? Dałam radę! - powiedziała dumnie
- Podejdź tu. - powiedziałem. Byłem na środku jeziora, a ona na początku,
więc wątpiłem, że się nie wywali. Zaczęła stąpać wolno po śliskim
lodzie, dobrze jej szło, zostało parę metrów jej do mnie. Jak tak
patrzyłem jak ona śmiesznie chodzi aby się nie wywalić, coraz mocniej
chciało mi się śmiać. W końcu nie wytrzymałem i wybuchłem śmiechem
upadając na lód, ta wystraszyła się moją nagłą i niespodziewaną reakcją,
że także upadła. Zaczęła próbować wstać, a ja leżałem dalej.
- Po co próbujesz? Lepiej poleżeć i poślizgać się leżąc. - zaśmiałem się.
- Jesteś pewien, że lód nie pęknie? - zapytała.
- Jasne, że tak. Gdybym nie był to nie pozwoliłbym tobie tu wejść. To chyba jasne. - uśmiechnąłem się.
Kirke?
Uwagi: Czasem zapominasz o "ę". Po myślniku zaczynającym wypowiedź musisz stawiać Spację (np. - Żałuję.)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz