Oto siódma część op. od wilków spoza CK. Aby dowiedzieć się nieco więcej o
nich oraz o powodzie ich ucieczki, możecie również przeczytać serię op.
"Nowy dom?" z BK, w której to Alexander oraz Kira poznają się ze sobą i
szybko zaprzyjaźniają się, choć nie jest to widoczne na pierwszy rzut
oka.
Op. powstaje ze współpracą CK.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Lekarka długo zajmowała się moim uchem oraz pozostałymi zadrapaniami na mojej skórze. Jej zdaniem w małżowinę wdarła się infekcja, więc musi ją jak najdokładniej odkazić. Piekło niemiłosiernie, ale niczego nie mówiłem. W końcu przybyła i Kira. W momencie, kiedy położyła się na ziemi, w oczekiwaniu, aż wadera się nią zajmie, posłaliśmy sobie lekkie, prawie niewidoczne uśmiechy.
Niebawem zostałem zostawiony w spokoju, ale czuwałem, póki moja towarzyszka również nie została całkowicie opatrzona. Obserwując krzątające się wilki doszedłem do wniosku, że nie grozi nam tutaj niebezpieczeństwo. Z tego, co się orientowałem, wataha była dość duża, by nas obronić przed skromniejszym legionem doskonale wyszkolonych żołnierzy Białego Królestwa. Ponadto patrząc na Kirę zauważyłem, że ona również ufa wszystkim członkom tego stada. Stwierdziłem, iż powinienem również się do nich przekonać oraz zwyczajnie pozwolić sobie pomóc. Dopiero z tą myślą położyłem łeb na łapach i pozwoliłem sobie odpłynąć.
***
Ocknąłem się, czując, że powietrze nie jest tak łagodne, jakie było w szpitalu. To było chłodne, ciężkie i zwyczajnie nieprzyjemne. Uchyliłem powieki i zorientowałem się, że jestem w dość niewygodnym położeniu... ktoś zamknął mnie w wątpliwej stabilności klatce z lian. Zacząłem się lekko krztusić, gdyż wszechobecna mgła mi zaszkodziła, ale żeby nie ukazać swojej słabości, od razu wstałem i powiedziałem hardo:- Jeżeli tu jesteś, pokaż się porywaczu!
Wtedy zobaczyłem w cieniu jakiś ruch. Zarys łapy, pyska i błyskające zielenią ślepia.
- Widzę, że śpioch się obudził - Tu nastąpił wyjątkowo szyderczy śmiech. Napiąłem mięśnie, jakbym miał zaraz stoczyć walkę z jego właścicielem. - a właśnie myślałam czy nie zostawić cię do pożarcia dzikim zwierzętom.
- Czego chcesz? - zapytałem, nie zmieniając swojego tonu głosu. Wciąż był zimny i wyniosły... takiego zawsze używał Glory w rozmowie z kmiotkami. W duchu przekląłem tą cechę, ale nie mogłem nic na to poradzić. Mimowolnie obejmujemy cechy zachowań wilków, z którymi spędziliśmy niemalże całe życie i tego się zwyczajnie nie da powstrzymać.
- Czego chcę? - Po raz kolejny usłyszałem śmiech, ale ten był bardziej piskliwy niż poprzedni. Czyli jednak to nie mogła być zmyłka. To faktycznie była wadera. - Chcę dowiedzieć się po co tu jesteś.
- Dobra... - mruknąłem, a w mojej głowie zaczął się układać plan, jak mógłbym przechytrzyć mojego porywacza. Niestety to wymagało ode mnie nie lada wysiłku... od zawsze moje umiejętności były wyjątkowo słabe, nawet jeśli nie wiadomo jak się starałem. Postanowiłem zagrać na czas. - Pochodzę z biednej rodziny, ze skromnej watahy. Zostałem z niej wyrzucony wraz z całą rodziną.
- Za co? - zapytała, nie spuszczając mnie z oczu. Krążyła wokół klatki. Ja również obserwowałem jej ślepia. Miałem tyle szczęścia, że były doskonale widoczne. Skupiałem całą swoją moc na jej postaci, byleby udało mi się wejść do jej głowy. Poczułem, że moje ciało drętwieje z wyczerpania, ale nie mogłem nic na to poradzić. Nie mogłem teraz temu zaprzestać.
- Mój dziadek od nigdy nie lubił Alf, a Alfy mojej rodziny. - Mówiłem, przypominając sobie o tym, by nie zacząć pleść bzdur. Chciałem stworzyć urojoną watahę na podstawie hierarchii tej... Watahy Magicznych Wilków. Dziwne by było, jakbym nagle wtrącił tam gdzieś króla.
- Dalej...
- Podróżowałem od lat, po drodze zostaliśmy zaatakowani. Kira jest moją kuzynką, szukamy nowego domu...
- Łżesz! - wrzasnęła niespodziewanie, rzucając się na klatkę. Ta się delikatnie zachwiała. Szybko zbadałem wzrokiem, czy się nie przewróci, robiąc przy tym odruchowo krok w tył. Nie była zbyt dobrym budowniczym, to rzeczywiście mogło się rozpaść. Następnie na nowo popatrzyłem na waderę, która groźnie na mnie warczała, szczerząc kły. Teraz zorientowałem się, że to była ta sama osoba, z którą miałem okazję rozmawiać. Yuko. Znając choć tą podstawową informację i skracając dzielący nas dystans, miałem większą szansę do przejrzenia jej umysłu. Wejście do niego było prostsze, gdyż również znałem jej jedno ze wspomnień - chociażby nasze pierwsze spotkanie.
To wystarczyło. Aż mi zabrało dech, gdy poczułem się tak, jakbym został wepchnięty do letniej wody. Pobieżnie rozejrzałem się dookoła i ujrzałem rzędy migających obrazów. Były ułożone chronologicznie... ale musiałem znaleźć regułę. Każda istota żywa w końcu miała nieco inny tok myślowy. Każdy "myślał w inną stronę". Jedyne co musiałem teraz zrobić, to znaleźć najnowsze wspomnienia, co nie zawsze było tak proste. Obrazy migały jak oszalałe, trudno było nie dostać epilepsji. Co gorsza - przeważały te spowite w mroku, a z tych najtrudniej cokolwiek wyłapać.
Cierpliwie, lecz żwawo chodziłem po kartotece i spojrzeniem badałem każdy z obrazów. W końcu znalazłem ten moment, w którym rzucała się w klatkę. Przez chwilę jeszcze go obserwowałem, aby się upewnić i podążyłem wzrokiem w bok. Domyśliłem się, że trafiłem na nowsze ze wspomnień, a dokładniej na to, co robi aktualnie lub robiła chwilę temu. Drapała szaleńczo w klatkę, próbując dosięgnąć moje nieruchome ciało łapą. Leżało bezwładnie na ziemi, okryte jasną aurą. Nie mogła mnie tknąć, inaczej z tego co mi wiadomo nastąpi wyładowanie energii, a ona zostanie odrzucona na odległość kilku metrów. Ponadto utraciłbym możliwość przeglądania części jej wspomnień.
Wtedy wziąłem szybki zamach łapą i ostrymi pazurami wykonałem bruzdę na ostatnich kilku scenach. Migotały jeszcze przez chwilę, następnie wydobyło się z nich jasne światło, przez które musiałem przymrużyć oczy. Z szoku upadłem na jeszcze jeden rząd i zrujnowałem kilka innych wspomnień. Wiedziałem doskonale, że nie będzie mogła ich już nigdy odratować. Z tego, co mi się zdawało taka ilość wymazanej pamięci sprawiała, że nie pamiętała, co tutaj robi. Pozostałe kilka chwil z jej życia potraktowałem za zadośćuczynienie zamknięcia mnie tutaj. Nie wyglądało na to, aby zrobiła to wszystko ze względu na rozkazy władzy, dlatego winiłem tylko i wyłącznie ją samą.
Nagle poczułem, że całkiem tracę równowagę, wypadam z bezpiecznego wymiaru fikcji i wracam do rzeczywistości. Auć. Zabolało. To właśnie dlatego wolałem spędzać czas z książkami. Powoli podniosłem głowę z ziemi i popatrzyłem na waderę. Aż zachłysnąłem się duszącym powietrzem, ale uśmiechając się szyderczo i krztusząc lekko zapytałem:
- Wystarczy?
- Ty diable! - wrzasnęła oburzona, gdy tylko zorientowała się, co mogło zajść. W końcu przez ten czasu przemieściła się o ten kawałek.
- I kto to mówi?
- No co? - mruknęła z wyrzutem, rozglądając się gorączkowo dookoła. - pretensje kieruj do cieni.
Z tego co mi się zdawało, próbowała sobie przypomnieć, po co tu przyszła, ale takie chwilowe ogłupienie mi wystarczyło. Zamknąłem oczy i gwałtownie wypuściłem powietrze z płuc. Ogarnęło mnie ponownie to dziwne, palące uczucie. Gdy otworzyłem już miałem absolutną pewność, że moje zaklęcie tym razem przebiegło bez zarzutu. Zdecydowanie lepiej radziłem sobie z mniejszymi dystansami, dlatego też teleportowałem się o zaledwie trzy metry. Obejrzawszy się na Yuko, rzuciłem się w kierunku, z którego poczułem silniejszy chłód. Na oślep pędziłem z dala od niej. Szybko zorientowałem się, że jesteśmy w jakiejś jaskini, a ja prawie nic nie widzę. Niech to szlag. Mimo, że jestem wilkiem, to nigdy nie przystosowałem się do ciemności tak, jak te żyjące w lasach. Czas spędzałem w jasności, gdyż w Białym Pałacu niemalże cały czas płonęły świece.
- Wracaj! - usłyszałem wyjątkowo żałosny wrzask wadery, który niósł się echem po całych podziemiach. Możliwe, że już rzuciła się w pogoń za mną, ale ja tak łatwo nie dam się złapać. Wciąż byłem cały drętwy po wejściu do jej umysłu, dlatego też nieco plątały mi się łapy i wiele razy potykałem się o kamienie. Ponadto nigdy nie zdobywałem najlepszych stopni z biegów długodystansowych. Pozostawało mi mieć nadzieję, że poszczęści mi się, a ja znajdę wyjście. Nie było to jednak takie łatwe, bo biegłem na wyczucie, do wiatru. Wielokrotnie o mało nie wpadłem na ścianę, ale starałem się to ignorować.
Zauważyłem światło na końcu tunelu. W miarę swoich możliwości przyspieszyłem. Zbliżałem się coraz bardziej i bardziej... Gdy byłem już u celu, oślepiony światłem słonecznym, niespodziewanie poczułem ostre szarpnięcie w dół i szum w uszach. Po chwili zorientowałem się, że pod moimi łapami usypał się kamień, to było urwisko, a ja spadałem w dół, na ostre głazy. Na moje nieszczęście jeszcze w locie kilkakrotnie obtarłem się o kamienie, a następnie upadłem na usyp żwiru. Potoczyłem się w dół i na samym końcu zostałem zatrzymany przez coś szorstkiego, o co uderzyłem się tak mocno, że aż zaczęło mi w uszach dzwonić. Jęknąłem z bólu. Jedynymi zaletami było to, że nie zdechłem, a mnie oświetlały promienie słoneczne wydobywające się ze szpary w suficie. To właśnie one mnie zmyliły i ściągnęły tutaj. Przekląłem je siarczyście, jednak nie na głos. Wolałem swój wyrzut do rzeczy złośliwości rzeczy martwych zachować w swoim wnętrzu.
Leżałem tak w bezruchu przez kilkanaście minut, próbując złapać oddech oraz zwyczajnie odpocząć, aż nie usłyszałem ponownego krzyku Yuko:
- Zdechłeś?!
Nie odpowiedziałem. Nie miałem zamiaru. Niech uzna, że zakończyłem żywot i sobie stąd łaskawie pójdzie. Niech zostawi mnie w spokoju, a ja wtedy znajdę jakieś wyjście stąd. Stała tak jeszcze przez dobrą chwilę, a następnie z jej gardła wydobył się zrozpaczony wrzask, który poniósł się po całej hali:
- Kur*a, i co ja teraz powiem Alfie?!
Mimowolnie uśmiechnąłem się pod nosem. Niech mnie uważają za martwego. To w sumie byłoby najlepszym wyjściem. To by mi znacznie ułatwiło ucieczkę z Białego Królestwa. W razie, gdyby wojsko tutaj zaszło, wilki szczerze z własnej wiedzy oznajmiłyby, że umarłem. Problem byłby taki, że chcieliby mieć dowód rzeczowy w postaci mojego ciała. Szczerze wątpiłem, aby Yuko schodziła tutaj po zwłoki. Po co miałaby je taszczyć przez pół watahy?
<Yuki?>
Alexander posiada:
Wyposażenie: Miecz 2, Kosa Śmierci
Punkty: 418
Monety: 194
Bellos: 10
Kira posiada:
Wyposażenie: -
Punkty: 190Monety: 165
Bellos: 0
Ekwipunek: KSIĘGI: Eliksiry z Ziół Pospolitych, Wywary na wszelkie choroby, Historia Białego Królestwa, Zaklęcia i opanowywanie magii do perfekcji, PROWIANT: 1 kawałek wysuszonego mięsa, 3 kawałki zasolonego mięsa, 2 butelki z wodą, 250g jagód, INNE: pusty notes, gęsie pióro, zapas atramentu, scyzoryk, wszystkie monety, jakie posiadał Alexander oraz Kira
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz