Otworzyłam swoje śpiące oczy. Zaczęłam wciągać żółtko. Rozciągnęłam się i
ziewnęłam. Byłam głodna, jak co rano. Wyszłam z jaskini. Księżyc już
się chował, ale nadal był widoczny. Rosy było więcej niż zawsze. Po
zapachu można było odczuć, że padał deszcz. Chciałam coś na szybko
upolować. Nie chciało mi się moczyć łap, ani gonić przez pięć minut
zdobycz. Moje mięśnie jeszcze nabierały sił, więc zdecydowałam się
upolować zająca.
Gdy tropiłam swoją zdobycz, usłyszałam rozmowę dwóch wilków.
Zaciekawiona zaczęła podsłuchiwać. To była rozmowa dwóch basiorów. Nie
znałam ani jednego, bo w sumie skąd mam znać? Przecież wszystkich
wyzywam od debili i gryzę jak coś mi się nie podoba. Po głosach mogłam
poznać, że jeden z nich jest starszy. Oboje brzmieli jak jacyś napakowani
samce. Nienawidziłam takich wilków.
Schowałam się w krzakach i ustawiłam uszy na sztorc.
- Idziesz na dzisiejszą poranną zbiórkę? - powiedział starszy
- Tak, a ty? - spytał się drugi
- Dziś nie mam czasu - odpowiedział pierwszy - podobno Alfa każe wszystkim jak dotąd nieobecnym przyjść na zbiórkę.
- Wiesz kto musi dziś przyjść? - zapytał
- Pewnie ta wadera co ciągle siedzi u siebie i wszystkich gryzie - odpowiedział
- Ta...- zamyślił się młodszy - Yuko, czy jak jej tam?
- Tak, ta - otworzyłam szerzej oczy. O jakiej zbiórce mówili? Musiałam się
tego jak najszybciej dowiedzieć, co to ta zbiórka. Basiory się
pożegnały, a ja zaczęłam podążać za młodszym, no bo w końcu on szedł na
tą zbiórkę.
Po godzinie szpiegowania basiora zaczęłam się nudzić. Tylko gdzieś
chodził bez celu. Nagle zatrzymał się. Jego ogon był mocno podniesiony
do góry. Co on robi, pomyślałam. Wpatrywał się w ziemię, jakby coś
znalazł. Zaciekawiona zbliżyłam się. Usłyszałam warknięcie. Zobaczyłam
latającą ziemie. Upadłam. Czułam ciężar na klatce piersiowej. Byłam w
szoku. Po chwili domyśliłam się co się stało. Zostałam zaatakowana. Na
mojej klatce piersiowej były dwie ogromne białe łapy z ostrymi jak
brzytwa czarnymi pazurami. Ucisk nie dawał mi swobodnie oddychać.
Popatrzałam na twarz napastnika. Był to szary basior z białym pyskiem i
czarną grzywą. Miał kolczyk w lewym uchu po zewnętrznej stronie. Jego
błękitne oczy płonęły ze złości. Pokazywał swoje kremowo-żółte kły z
którymi mój kark nie chciał mieć bliskiego spotkania.
Co taka chudziutka wadera jak ja mogłaby zrobić takiemu basiorowi?
Co najwyżej wyrwać parę kłębków sierści. Nie chciałam okazywać strachu.
Zaczęłam warczeć. Moje ostrzeżenia nie działały. W końcu powiedział:
- Co cię skłoniło do śledzenia?! - Jego głos był teraz o wiele
groźniejszy niż wcześniej. Nagle coś mi zaświtało. Przecież mam
teleportacje. Uśmiechnęłam się kpiąco. Naplułam mu na twarz i po chwili
już byłam o dziesięć metrów od niego. Basior trochę zszokowany zauważył
mnie. Zobaczyłam, że był teraz cho*ernie zdenerwowany. Zaczęłam uciekać
ile sił w nogach.
Po długiej ucieczce udało mi się go zgubić. Byłam gdzie w środku
Zielonego Lasu. Usłyszałam Alfę. Wołała na cały głos "zbiórka". To o tej
zbiórce mówili. Zaczęłam iść w tamtą stronę. Na szczęście zdążyłam na
zbiórkę. Alfa kazała ustawić się w szeregu. Wadery do przodu, basiory do
tyłu. Ustawiłam się i spojrzałam w tłum wilków. Po chwili zauważyłam
tego basiora. Poczułam że mam przerąbane. Przełknęłam ślinę. Jakoś
trzeba przeżyć. Na zbiórce było dziesięć osób. Z zamyślenia wyrwał mnie
krzyk Alfy.
- Baczność! - stanęłam prosto - Spocznij - wystawiłam na bok swoją przednią łapę, inni zrobili to samo - Kolejno odlicz
- Jeden - powiedziała czarno-czerwona wadera
- Dwa - odrzekł basior
- Trzy- rzekła czarna wadera
- Cztery - wrzasnął znany mi z widzenia szary basior
- Pięć - powiedziałam. Podczas gdy inni mówili cyfry, ja spojrzałam się na
samca. Zauważył to i tylko uśmiechnął się ukradkiem. Wiedział, że się go
boje.
- Baczność - Krzyknęła Suzanna - Na rozgrzewkę trzy kółka wokół Zielonego Lasu
Zaczęłam biegać. Gdy byłam już w połowie drugiego kółka, podbiegł do
mnie rudy basior. Nie znałam go, ale wyglądał mi trochę jak ten Toboe z
opowiadań Ripple.
- Słyszałem, że dziś miałaś wpadkę z Yusufem - powiedział
- Z kim? - spytałam zdziwiona
- Z Yusufem - odpowiedział - nie dość że go szpiegowałaś, to mu jeszcze naplułaś na twarz - powiedział
- I co z tego?
- I to że on gdy wpadnie w furie umie zagryźć - przełknęłam ślinę - Na twoim miejscu miałbym oczy dookoła głowy - pobiegł dalej.
<Yusuf? Nie miałam co wymyśleć ;P>
Uwagi: "Zaczęłam wciągać żółtko." - jakie żółtko? "Zielony Las" to nazwa miejsca... aż do znudzenia będę to powtarzać, bo chyba nie dociera. "Był to szary basior z białym pyskiem i
czarną grzywą. Miał kolczyk w lewym uchu po zewnętrznej stronie. Jego
błękitne oczy płonęły ze złości. Pokazywał swoje kremowo-żółte kły" - czy ty opisałaś Kai'ego? Z tego co pamiętam Yusuf jest biało-szary, ma jasnoniebieskie oczy i bandaże na łapach... ale żadnych czerwonych akcentów ani też kolczyków brak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz