Wschodziło kolejne słońce mojej wędrówki. Podniosłem się, otrząsłem z wilgoci i poszedłem zapolować. Wystarczy, że wyszedłem na powierzchnię, a już słyszałem króliki, nornice i sarny. Jako, iż od kilku dobrych dni nie miałem dobrego kawałka mięsa w pysku, upolowałem dwie młode nornice. Po krótkim odpoczynku wyruszyłem w drogę. Dzień mijał, las stawał się żywszy. W zaroślach biegało coraz więcej królików, lisów i innych małych zwierząt.Przywykłem do ich odgłosów chodzenia. Mniej "pospolitym" zwierzęciem jakim spotkałem, okazał się łoś. Dumnie chodził po lesie, uważał się za władcę tych terenów. Dla niego żadne zwierzę się nie równało z nim. Obserwowałem go przez dłuższą chwilę do momentu, gdy mnie zauważył. Zaczął biec w moją stronę, a ja bojąc się o własną skórę, zacząłem uciekać. Biegłem jak trafiony piorunem. Nie wiem dlaczego biegłem tak długo, łoś w pierwszych minutach pościgu zrezygnował. Wymęczony biegiem, znalazłem mała polanę niedaleko strumienia. Napoiłem się i odpoczywałem. Po kilku minutach ruszyłem w dalszą drogę. Niebo zaczęło ciemnieć. Musiałem poszukać jakiejś jaskini bądź zagłębienia w ziemi. Podczas poszukiwań usłyszałem szelest w pobliskich krzakach. Różnił się od innych. Kojarzyłem ten dźwięk, ale po chwili namysłu, zrozumiałem, że to był wilk. Do moich uszu docierał prawie taki sam dźwięk jak tamtego dnia, gdy utraciłem matkę i wzrok w prawym oku. Zebrałem siły.
- Wiem, że tam jesteś. Nie musisz się chować, nie zagryzę cię - rzekłem. - Nawet nie wiem, czy mam się bać.
Byłem przygotowany na atak napastnika. Nigdy nie czułem takiej adrenaliny. Potyczka mogła się zakończyć okaleczeniem mnie lub przeciwnika, a nawet śmiercią jednego z nas. Sekundy mijały niczym godziny, aż w końcu z krzaków z prawej strony zaszarżował dorosły wilk. Szansę na zwycięstwo miałem znikome.
<Ktoś chciałby mnie napaść, na waszym terytorium?>
Uwagi: Nie stawiaj cudzysłowie za pomocą dwóch przecinków!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz