Niechętnie otworzyłem oczy, a słoneczne światło oślepiło mnie. Z cichym
mruknięciem odwróciłem się na bok i po kilku minutach leniuchowania i
myślenia o niczym, wstałem. Rey jeszcze spała, nie chciałem jej budzić,
więc przemieniłem się w człowieka i sięgnąłem po książkę. Zaczynałem już
nową, a poprzednią muszę oddać do biblioteki. Czemu nie zrobić tego
teraz? Zadowolony ze swego pomysłu, sięgnąłem po starą, zniszczoną
czarną torbę i przewiesiłem sobie ją przez ramię. Włożyłem do niej
książkę. Powolnym krokiem szedłem w stronę Biblioteki Barwnej Duszy. W
drodze towarzyszył mi mały ptak, który urozmaicał wyprawę o swój wesoły
śpiew. Uśmiechnąłem się na widok tego drobnego stworzonka i pozwoliłem
mu latać koło mnie. Podejrzewam, że zbliżał się do mnie z tego względu,
że byłem pod postacią człowieka i mógłbym dać mu coś do jedzenia. Gdybym
przemienił się teraz w wilka, mógłby odlecieć przestraszony, w obawie,
że mogę mu coś zrobić. Nie miałem zamiaru go przerazić, ale nie mogłem
też dać mu żadnego smakołyku. Moje kieszenie były puste, a w torbie była
tylko książka. Aby pokazać ptakowi, w każdy możliwy sposób, że nie
posiadam żadnego kąska, wywróciłem kieszenie do góry dnem, oraz
wskazałem mu torbę i jej zawartość. Mimo tego towarzysz mojej podróży
nie zraził się i latał za mną krok w krok. Opuścił mnie na progu
Biblioteki. Westchnąłem cicho i podszedłem do lady. Błyskawicznie
przemieniłem się w wilka, mającego koło siebie torbę. Łapą próbowałem
wyciągnąć tomisko i trzymałem je w pysku. Pokazałem bibliotekarzowi
egzemplarz i podałem tytuł. Ten tylko pokiwał głową i odłożył księgę na
puste miejsce. Było to całkiem możliwe, bo kto przychodzi do biblioteki o
tak wczesnej porze? Przemieniłem się z powrotem człowieka, aby
wygodniej mi było nieść torbę. Przerzuciłem ją sobie przez ramię i
spacerowym krokiem zmierzałem w stronę jaskini. W czasie drogi znów
towarzyszył mi pamiętny drobny ptaszek, który u celu mej podróży znów
pozostawił mnie samemu sobie… bądź nie, bo Rey już wstała i była pod
postacią człowieka. Siedziała na kępce trawy i mchu, które służyła jej
za posłanie i popijała herbatę. Na małym stoliczku obok niej leżała
druga.
- Gdzie byłeś? – Spytała zaciekawiona i popatrzyła na mnie tym swoim
wścibskim wzrokiem, który chce zarejestrować każdy ruch i widzieć
wszystko, co może i ma w zasięgu swojego wzroku.
- W bibliotece. – Odpowiedziałem lakonicznie, pozostawiłem torbę koło miejsca, w którym zazwyczaj spałem i usiadłem koło Rey.
- To dla ciebie. – Dziewczyna uśmiechnęła się. Odwzajemniłem ten
sympatyczny gest i podniosłem, najwyraźniej jedną z najtańszych w
mieście, filiżanek. Nie przeszkadzało mi to, zresztą mamy wojnę i wilki
nie mogą pozwalać sobie na zbyt duże wydatki. Trzeba cieszyć się tym, co
się ma, zwłaszcza w dość kryzysowych sytuacjach. W milczeniu wypiliśmy
swoje porcje napoju, a ja przemieniłem się w wilka. Oparłem się o jedną z
twardych ścian jaskini. Położyłem się, mając nadzieję, że uda mi się
zasnąć, ale nic z tego. Niezadowolony myślałem, czy nie wybrać się dziś
wieczorem na festyn, który niedawno się rozpoczął. Tylko że był dopiero
późny ranek, a restauracja otwierana jest tylko wieczorami. A czemu by
nie skorzystać z pięknej pogody i wybrać się gdzieś?
- Co powiesz na przechadzkę nad Wodospad? – Nagle nabrałem ogromnej
ochoty, by poszukać kamieni szlachetnych, lub pochlapać się trochę w
wodzie, jak za szczenięcych lat.
- Dobry pomysł. Przydałoby się trochę ochłody. – Wadera natychmiastowo zamieniła się w wilka i podeszła do mnie. – Idziemy?
W odpowiedzi pokiwałem głowę i z Rey u boku kierowałem się w stronę
Wodospadu. Gdy szliśmy przez Zielony Las, przez drogę przeskoczył nam
dorodny jeleń. Coś mi się przypomniało…
- Chcesz zobaczyć dość dziwne zjawisko? – Zaproponowałem mojej
towarzyszce i uśmiechnąłem się zachęcająco. Ta pokiwała głową.
Przemieniłem się w jelenia… ale w obecności innego wilka. Mogłem
porozumiewać się mową jelenia, wilka i człowieka. Przez to, że mam te
trzy wcielenia. Wilczyca obnażyła zęby i zaczęła warczeć, myśląc, że
gdzieś pobiegłem, a jakiś obcy jeleń przedostał się koło niej cichaczem.
- To ja, Itachi. – Zaśmiałem się, a Rey przyłączyła się do mnie. Resztę drogi przebyłem jako jeleń.
- To jak ty polujesz, skoro umiesz zamieniać się w zwierzynę, którą powinieneś zjadać?
- Nie wiem, jakoś żyję. Ale nie zabijam jeleni, owszem. Żywię się
głównie królikami, w ostateczności sarną lub padliną. – Odpowiedziałem i
przemieniłem się już w wilka, aby jakiś inny nie wyskoczył znienacka i
nie wziął mnie za swą zdobycz, której mięso powinno zaraz znaleźć się w
jego brzuchu. Powoli do naszych uszu dobiegał coraz głośniejszy szum
wody. Przyspieszyłem kroku, co zaraz zrobiła też wadera. Widzieliśmy już
cel naszej podróży, Wodospad. Powoli zanurzyłem się w wodzie. Przy
brzegu zauważyłem coś lśniącego w słońcu. Podpłynąłem, gdzie woda była
już płytsza i woda sięgała mi zaledwie do łap, ujrzałem piękny bursztyn,
w którym zatopiona była mała mucha. Wilczyca, która spostrzegła, że
przyglądam się czemuś, również weszła do domu i podeszła do mnie.
- Weźmiesz go?
- Nie, o wiele lepiej będzie wyglądał tutaj, przy brzegu Wodospadu. – Westchnąłem cicho i powróciłem do pływania.
< Rey? >
Uwagi: brak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz