- Astrid? Co tu robisz? - słyszę wypowiadane przez kogoś słowa. Wiem, że
są skierowane do mnie, jednak na nie nie odpowiadam, zamiast tego
zaczynam się kręcić. Nie chcę jeszcze wstawać. Wilk zauważając, że z
powrotem wracam do krainy snów lekko mnie szturcha. - Wstawaj.
- Nie chcę... - mruczę. Wilk szturcha mnie ponownie tym razem mocniej,
przez co powoli się wybudzam z tego dziwnego stanu półsnu. Otwieram oczy
niezadowolona z tego, że muszę wstawać. Z początku jasne światło mnie
oślepia, jednak szybko wszystko staje się takie jakie być powinno.
Rozglądam się wokół szukając osoby, przez którą się obudziłam.
Znalezienie jej nie jest trudne, gdyż fioletowa sierść wadery
zdecydowanie wyróżnia się na tle Zielonego Lasu. Samica wygląda na
młodą, może mieć co najwyżej trzy lata. Jasne, prawie białe oczy
spoglądają na mnie uważnie.
- Kim jesteś? - pytam zanim zdążę ugryźć się w język. Nie poznaję jej
chociaż może powinnam. W tej chwili nie pamiętam za wiele. Wadera patrzy
na mnie zaskoczona. Teraz jestem wręcz pewna, że ją znam, jednak nie
mogę przypomnieć sobie skąd.
- Nie wiesz? - pyta patrząc na mnie uważnie.
- No nie. Znaczy znam cię, ale nie pamiętam twojego imienia. Nie jestem
dobra w zapamiętywaniu imion... - nie wiem czemu zaczynam się tłumaczyć.
Robi mi się trochę wstyd jak za każdym razem kiedy okazuje się, że nie
pamiętam imienia jakiegoś wilka lub nie jestem pewna czy kogoś znam.
Ech, mózgu, dlaczego...
Bo tak. - słyszę w głowie swój głos rozsądku. Przewracam oczami. Do
czasem mnie denerwuje, ale kiedyś była gorsza. Teraz chyba się do niej
przyzwyczaiłam...
- Alfie. - wzdycha wadera.
- Astrid. - uśmiecham się lekko mając nadzieję, że nie wyszedł mi dziwny
uśmiech psychopaty. Wolę nie ufać zbytnio mojemu "pięknemu" pysku. Po
chwili zdaję sobie sprawę, że Alfie wiedziała jak mam imię. No tak...
Czasem się zapominam, że normalne wilki pamiętają takie rzeczy.
- Wybacz za ciekawość, ale dlaczego tu spałaś? - pyta samica. No tak,
widok śpiącego pod drzewem wilka jest chyba trochę niespodziewany.
Przynajmniej jeśli dotyczy to członków watahy. Nie wiem co odpowiedzieć,
więc milczę. - Jeśli nie chcesz to nie musisz ze mną rozmawiać. To ja
już może pójdę.
Spoglądam ze zdziwieniem na waderę. Co?! Czy jestem aż tak nieprzyjazna?!
Odkręć to lepiej. Chyba, że chcesz robić za "milczka" i "wredotę". -
mówi Do. Szybko się z nią zgadzam. Wiem, że to głupie, ale nie lubię jak
ludzie mają mnie za kogoś nieprzyjaznego. Nie chcę mieć z nikim na
pieńku, tak żyje się prościej i jest nieco mniej kłopotów.
- Nie! Przepraszam, nie chciałam cię urazić. Po prostu sama nie wiem.
Byłam chyba po prostu wczoraj zmęczona i nie chciało mi się iść do
jaskini. - tłumaczę. Alfie unosi brew ze zdziwienia.
- Jak bardzo trzeba być... - zaczyna, jednak w połowie zdania przerywa i
patrzy na mnie z lekkim przestrachem. Teraz zdaję sobie sprawę, że za
tą waderą nie da się nadążyć, albo przynajmniej za jej emocjami.
Kobieta zmienną jest. - mówi Do.
Ale, żeby aż tak? - wzdycham w myślach.
- Dobra, ja muszę już iść. - mówi Alfie. Postanawiam, że nie będę jej
namawiać do pozostania i dłuższej rozmowy ze mną, gdyż to wydaję mi się
bezcelowe.
- Ok, do zobaczenia.
- Tak, cześć. - odpowiada już idąc w swoją stronę. Przyglądam się przez
chwilę szybko oddalającej się waderze. Kiedy ta znika za drzewami zdaję
sobie sprawę, że jestem strasznie głodna. Postanawiam wrócić do swojej
jaskini, może jeszcze coś tam mam do jedzenia.
Kiedy wreszcie dochodzę, zaczynam poszukiwania. Jak się okazuje całkiem
zbędne, bo jak w duchu wiedziałam, nie mam już nic. I co teraz?
Przydałoby iść nazbierać trochę owoców i warzyw. Nie zastanawiając się
długo, zamieniam się w człowieka i biorę do ręki dużą, lnianą torbę.
Ostatni raz rozglądam się po jaskini myśląc, że muszę ją kiedyś
uporządkować. Mogłabym przynieść też tu jakieś kwiatki. Może bez, w
końcu uwielbiam jego zapach i miło by było mieć jego kwiaty przy sobie.
- Dobra, to chyba wszystko, czas iść. - mówię na głos wychodząc z jaskini.
Po jakimś czasie dochodzące do Magicznego Ogrodu, który w pierwszej
chwili oszałamia mnie swoimi zapachami i kolorami. To miejsce zawsze
robi na mnie spore wrażenie. Chodzę w kółko nim, szukając
jakiś roślin nadających się do jedzenia. Nie wychodzi mi to za dobrze,
bo ciągle rozpraszają mnie jakieś kwiaty, a zwłaszcza te bzu. Boże, jak
ja kocham bez... W końcu udaję mi się znaleźć wczesne truskawki. Nie
posiadając się z radości zaczynam je zrywać, a co trzecią jeść. Kiedy
zauważam, że te wczesne się skończyły i zostały same zielone, jest mi
strasznie żal. Zaglądam do torby i otwieram usta ze zdziwienia. Wydawało
mi się, że tych truskawek jest o wiele mniej, a tu proszę! Jedna
czwarta torby jest! Uśmiecham się zadowolona i postanawiam wracać. Za
parę dni tu wrócę i nazrywam więcej, jak na razie tyle ile mam powinno
mi starczyć. Wychodząc z ogrodu zrywam parę gałązek bzu, które od razu
zaczynam wąchać. Słyszę jak Dolores się ze mnie cicho śmieje, staram się
jednak to ignorować.
- Nic nie może mi popsuć tego dnia. Nic! - mówię i zaczynam nucić
melodię piosenki, która cieszy się dużą popularnością, zwłaszcza wśród
młodzieży.
- Przez twe, twe oczy zielone osza... - zaczynam śpiewać, jednak przerywam zauważając jakiś ruch w pobliskich krzakach. Co do...
- Ej! - krzyczę wystraszona kiedy ktoś się na mnie rzuca. Staram się
szybko odepchnąć wilka, co okazuję się być ciężkie w formie ludzkiej,
jednak nie niemożliwe. Kiedy tylko wadera, będąca jak się okazuje Kazumą
znajduje się jakiś metr ode mnie szybko uciekam, by móc zmienić postać
na wilczą. Ta jednak mnie dogania i znowu rzuca się z zębami. - Zostaw
mnie!
Kazuma słysząc mój piskliwy głos zaczyna się śmiać, jednak nic nie mówi,
jest chyba zbyt zajęta atakowaniem mnie... Staram się jak mogę odpychać
waderę, co jest coraz trudniejsze ze względu na pojawiające się na mnie
rany. Kiedy w końcu mi się udaje, szybko zmieniam się w wilka i rzucam
na Kazumę z chęcią zemsty i praktycznie od razu zdaję sobie sprawę, że
tak podpisuję na siebie tylko wyrok śmierci. Mam nadzieję jednak, że ta
jeszcze po mnie nie przyjdzie...
<Kazuma?>
Uwagi: Przecineczki~ Poważnie, "TE miejsce"? Powinno być "TO miejsce". Kazuma ledwo zipie, jest prawie niezdolna do chodzenia, a ty mi tu z atakiem wyskakujesz. I co ja mam teraz zrobić? ;z;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz