- A więc to jednak jesteś ty... - powiedział Ares
Co to w ogóle za durne stwierdzenie? Co on ma na myśli? Miałam go już o
to spytać... jednak coś nie wyszło. Cały świat w jednej sekundzie
zastygł w miejscu, jakby ktoś lub coś zatrzymało czas. Nagle zobaczyłam
kogoś, a może coś? Za sobą, nie wiem co to było jednak nie miałam
zamiaru się przyglądać. Wystarczyło tylko, że wyglądało to jak duch. Nie
chciałam wiedzieć więcej. Wybiegłam na powierzchnie potem z jaskini,
biegłam ile sił w łapach. Nie wiem czemu, ale myślałam, że w taki sposób
się uwolnię, że to wszystko tylko iluzja. Jednak to było naprawdę, a to
"coś" nadal było za mną. Biegłam dalej aż do lasu. Gdy tylko do niego
wbiegłam, zjaw pojawiło się dużo więcej. Każda z nich wygląda okropnie.
Ciekła z nich krew, a niektóre na moich oczach się po prostu rozpadały...
Były to ludzko podobne istoty, tylko z małą różnicą te były białe jak
śnieg, włosy podobnego koloru. Oczy miały całe czarne i po prostu puste.
Na plecach mieli coś w rodzaju... skrzydeł? Sama już nie wiedziałam, co to w
ogóle było. Zaczęłam biec jeszcze szybciej, ze stresu nawet nie mijałam
drzew, krzaków ani pajęczyn. Wszystko po prostu raniło moją skórę.
Obejrzałam się za siebie, jednak istoty nie podążały za mną. Odetchnęłam,
ale może jednak pośpieszyłam się z tym? Tuż przede mną lewitowała jakaś
postać, również miała skrzydła, jednak była nieco inna od tych wszystkich,
które widziałam wcześniej, była hm... jakby to powiedzieć... bardziej
przyjazna? Tak, to chyba właściwe określenie. Miałam nawet przez moment
wrażenie, że uśmiecha się do mnie. Jadnak po chwili postać słała się
przerażająca, a jej uśmiech zmienił się w minę jakby wszystkich miała
ochotę zamordować. Wtedy wypowiedziała jedno zdanie, którego chyba nigdy
nie zapomnę: "Martwi powstaną, żywi padną". Zdanie to zamroziło mnie od
środka. Stałam jak wryta, nie mogąc poruszyć choćby uchem. Świat koło
mnie nagle coś zaczęło zamrażać i w tej chwili zobaczyłam jak te istoty
po prostu wchodzą w moje ciało. Było to okropne uczucie, każda z tych
istot była tak strasznie zimna i obślizgła. Nie wiem już sama, samo
wspomnienie tego wydarzenie napawa mnie obrzydzeniem i znienawidzeniem
do tych istot. Świat zamarzał coraz bardziej, a istoty nadal wchodziły do
mojego ciała. Zamknęłam oczy i zaczęłam krzyczeć. Szybko się
opanowałam, otworzyłam oczy i świat zaczął po prostu pękać jak zbite
szkło. A jego fragmenty spadały w nicość. Patrzyłam jak duże fragmenty
spadają, aż wreszcie pozostała tylko ciemność. Zaczęłam się bać, jednak
dostrzegłam jasne wyraźne światło. Pobiegłam do niego jak jakaś ćma.
Światło stało się coraz większe i większe aż wreszcie przybrało formę
pewnego rodzaju portalu. Bez zastanowienia weszłam do niego. Znalazłam
się z powrotem, obok mojego brata. Może to co widziałam było wizją? A
może rzeczywistością? Sama już nie wiedziałam to było po prostu zbyt...
dziwne! Nie wytrzymałam tego napięcia, serce uderzało dziesięć razy
szybciej, dodatkowo biło tak nienormalnie. Zaczęłam się dusić. Strach w
oczach mojego brata był nie do opisania. Podbiegł do mnie i zaczął coś
krzyczeć, jednak jedyne co usłyszałam to niewyraźny i straszliwy szmer.
Straciłam przytomność. Tak, znowu! Już chyba szósty raz w czasie całej
tej dziwnej wyprawy. W tym czasie przyśniło mi się coś. Stałam w nim na
jakimś lodowym pustkowiu, a przede mną stał jakiś czarny wilk z białą
grzywą przykrywającą jego oczy. Nie znałam go, znaczy z wyglądu.
Poruszyłam się w lewo. Wilk powtórzył mój ruch. Już po chwili się
zorientowałam, że to w cale nie jest drugi wilk, tylko moje własne
odbicie.
- Ale jak to w ogóle się stało?! - wykrzyczałam
Nagle usłyszałam śmiech, nie jeden, ale kilka. Śmiech siedział w mojej
głowie, i sprawiał że aż zaczęła mnie boleć. Zwinęłam się z bólu. Jednak
spojrzałam na odbicie ten jeden ostatni raz, zobaczyłam siebie jednak
coś było nie tak... miałam wrażenie że się ze mnie śmiało. A oczy miało
koloru krwi.
- Nie to nie jestem ja! To nie jestem ja! - Krzyczałam
A odbicie dostało psychopatycznego śmiechu, zupełnie jak jakiś morderca, którego po prosu bawią takie scenki.
Obudziłam się z krzykiem. Na początku nic nie widziałam, tylko słyszałam
głosy. Jeden na pewno należał do mojego brata a pozostałe... po prostu do
jakiś wilków. Oczy powoli dostroiły się do światła. Widziałam już
normalnie i w głębi duszy cieszyłam się, że to co widziałam było tylko
snem. Jednak mój spokój nie trwał długo. Zobaczyłam, że coś zasłania mi
oczy, przez co widzę trochę gorzej. Była to moja grzywka. Poprawiłam ją
łapą. Jednak gdy spojrzałam na nią, o mało nie przeżyłam zawału. Moja
łapa była czarna i w dodatku zawiązana bandażem na prawie całej
długości. Była to identyczna łapa jaką miałam we śnie. Ktoś przyniósł mi
wody w niewielkim wiadrze i zobaczyłam w nim moje odbicie. A raczej nie
moje tylko to dziwne, to które wcześniej się ze mnie śmiało...
CDN
Uwagi: Przede wszystkim przecinki. Odnoszę wrażenie, że ostatnio masz upodobanie do kończenia zdań oznajmujących znakiem zapytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz