Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

czwartek, 31 marca 2016

Alfie "Światłość w ciemności świeci" cz. 1

Już od samego początku moje życie było pełne smutku. Byłam w watasze wilków... już nawet nie pamiętam jej nazwy. Byłam szczęśliwą wilczycą. Żyłam beztrosko, myślałam, że już tak będzie zawsze, ale nie wiedziałam co jeszcze mi zgotuje los...
Pewnego późnego wieczora, kiedy moi rodzice myśleli, że już śpię, wyszłam z jaskini. Pobiegłam nad jezioro. Kochałam to miejsce. Woda była tak przejrzysta i czysta, wokół rosły wysokie drzewa, z korony drzew, było słychać śpiew ptaków. Zawsze przychodziłam to we dnie, jednak nie wiedziałam, że wieczory mogą być tak piękne. Zimny, nocny wiatr podmuchiwał lekko kołysząc od czasu do czasu moją gęstą sierść. Była cisza, słychać było jedynie szum wody i głuche huczenie starej sowy. Niebo miało kolor granatowy, tysiące gwiazd mrugało niczym stado świetlików. Nie wyobrażałam sobie piękniejszego miejsca.
Nagle usłyszałam wycie wilka. Nie przypominało to jednak głosu żadnego z mojej watahy, co najgorsze, zbliżał się. Po chwili zobaczyłam czarną sylwetkę wilka o czerwonej grzywie i lśniących kłach. Zaczął warczeć. Pojawiło się jeszcze wiele innych, podobnych wilków, które mnie otoczyły i krążyły wokół mnie. Domyśliłam się, że wilk którego zobaczyłam na początku jest Alfą. Nie wiedziałam co robić.
- A kto tu nas odwiedził? - zapytał drwiąco
- Nie ważne kto, wygląda apetycznie... - powiedział inny wilk.
Prześlizgnęłam się pod jakimś wilkiem i zaczęłam uciekać.
- Jaka ja jestem cholernie głupia! - wykrzyknęłam. Właśnie zdałam sobie sprawę, że to nie jest teren mojej watahy. To jest pułapka!
Mimo tego, że całkiem szybko biegłam, stado wrogich wilków z łatwością mnie dogoniło. Uciekałam w kierunku watahy co było wielkim błędem, ale jeszcze w tedy nie zdawałam sobie z tego sprawy. Zdążyłam jeszcze krzyknąć najgłośniej jak potrafiłam "Ratuuunku! Wroga wataha!!!".
Moi rodzice poznali ten głos. Oboje wyruszyli mi na ratunek. Nastał wielki chaos. Cała wataha drżała. Samice uciekały z dziećmi do kryjówek, samce przystąpili do ataku.
Samiec Alfa popatrzył na mnie surowo. Wrogi wilk chwycił mnie w zęby. Moja matka chciała mnie uratować, udało jej się, ale sama zginęła...
Tego dnia wszystko się zmieniło. Wataha na pewno nie chciała już widzieć głupiego szczeniaka, który sprowadził na nią wielkie kłopoty, prawdopodobnie nawet ją zniszczył. Postanowiłam uciec i zostać samotnikiem. Tak dorastałam. Nauczyłam się walczyć, nie miałam sobie równych. Czasem przydawało mi się to, gdy myśliwi chcieli mnie upolować, bo nigdy nie widzieli takiego stworzenia, lub podczas pojedynków gdzie mogłam wygrać jakieś przedmioty. Zwykle przyjmowałam lekarstwa, ponieważ miałam słabą odporność i skłonność do alergii, dlatego często chorowałam. Nauczyłam się także szybko biegać oraz pływać.
Podczas zajęć nigdy nie pomyślałam tak szczerze o swoim życiu. Gdzieś tam, w głębi duszy czułam się samotna. Bardzo samotna. Pragnęłam się do kogoś przytulić, znaleźć bratnią duszę, wystarczyłaby mi nawet zwykła rozmowa o pogodzie. Cokolwiek. Ale nic z tego, byłam nieufna.
Pewnej nocy byłam już bardzo zmęczona. Położyłam się w swojej norze i prawie natychmiast zasnęłam. We śnie ukazała mi się matka. Powiedziała: "Dość już tej żałoby. Nie możesz żyć przeszłością. Idź, dołącz do Watahy Magicznych Wilków, tam odmieni się twoje życie...". Obudziłam się. Był wczesny poranek. Słońce dopiero wschodziło. "Wataha Magicznych Wilków?" - od razu zadałam sobie to pytanie "muszę ją odnaleźć".
Przewidziałam, że to będzie długa podróż i prawdopodobnie już nigdy tu nie wrócę, więc wzięłam z nory torbę, którą wygrałam na jednym z pojedynków i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Zioła, jedzenie, puste, małe miseczki i bransoleta mojej matki... Podarowała mi ją gdy umierała. Założyłam ją na łapę. Poczułam jej obecność. Dodała mi siły. Zorientowałam się, że jedzenie nie wystarczy mi na długo, więc poszłam jeszcze do lasu pozbierać owoce leśne. Umyłam się w jeziorze, wytrzepałam z resztę kropelek z mojej sierści i napiłam się wody ze strumyka. Stwierdziłam, że nie wiadomo jakie warunki na mnie czekają, więc wlałam sobie wody do słoika, tak na wszelki wypadek.
Ruszyłam w drogę. Maszerowałam przez trzy dni, każdy dzień był taki sam, ale byłam wytrwała. Wiedziałam, że nie mogę protestować na wolę mojej matki. Ukazywała mi się każdej nocy, powtarzała ciągle te same słowa. Ale jak jeszcze daleko mam iść? Tego nie wiedziałam.
Następnego dnia zobaczyłam niezwykłą wilczycę. Miała grzywę, tak dawno nie widziałam wilka z grzywą! To musiał być magiczny wilk.
- A więc Alfie, jesteś na miejscu!

CDN

Uwagi: "Wprawdzie" piszemy razem. Wrzosowa Łąka, tak więc powinnaś ją pisać z wielkich liter.  "W wataszy"... skąd to się w ogóle wzięło? "W watasze" jak już. Można stawiać do max. 3 wykrzykników, a nie 5. "Następnego dnia zobaczyłam dwa niezwykłą wilczycę." - cooo?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz