Pod wpływem barwy głosu wadery, lekko się skuliłem. Wiedziałem, że jestem
w tej chwili bardzo natrętny, co działa na złość wilczycy, ale bardzo
mi zależało na tym, by w razie czego mieć jeszcze możliwość spotkania
rodziny, a z nimi zostać nie mogłem.
- Ale... - zacząłem łamiącym się głosem.
- Żadnego „ale”. Wracaj do swoich i powiedz im, że nie jesteśmy głupi. -
przerwała mi wadera. Uniosłem łeb i spojrzałem jej w oczy. Spojrzenie
miała równie zimne jak głos. Poczułem nagły przypływ odwagi.
- Pani tego nie rozumie?! Nie mogę wrócić! - wybuchnąłem, po paru
sekundach kontynuowałem z bezsilnością w głosie - Nie była pani nigdy w
takiej sytuacji, kiedy nic nie ma znaczenia, ma się sprzeczne emocje? Z
jednej strony chcę się rzucić przeszłość w diabły, a z drugiej nie można
zapomnieć tego co było.
Samica się zamyśliła.
- Nie. - powiedziała krótko. Wtedy to już całkowicie nie wytrzymałem.
Straciłem wobec niej szacunek i oddałem się emocjom, które kotłowały się
we mnie już od jakiegoś czasu i dopiero teraz znalazły miejsce wyjścia.
- Świetnie! W takim razie pani nie zrozumie tego wszystkiego. Po co w
ogóle strzępie sobie język. Jest pani taka sama jak te wszystkie wilki z
mojej watahy. Daje pani etykietkę komuś, zanim go pani pozna. Nie jestem
taki jak pani się wydaje. I na pewno nie jestem szpiegiem! Gdybym nim
był, już dawno bym się zdradził! Przykro mi, że psuję cały pani pogląd
na szczeniaki, które miały pecha mieszkać akurat po tej stronie od pani
watahy! Przepraszam, że w ogóle miałem czelność ratować swoje życie
uciekając kompletnie nieświadomie w stronę tej watahy! - krzyczałem.
Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale kazało mi to wykrzyczeć swoje myśli.
Po tym jak skończyłem mówić poczułem niesamowitą ulgę. Chwilę potem
dodałem już spokojniej – Jest jakiś sposób, by udowodnić, że mówię
prawdę? - Spojrzałem na waderę. Ta wydawała się trochę zbita z tropu
moim wybuchem i szybkim przejściu do spokojnego pytania o możliwość
udowodnienia jej, że mówię prawdę. Szybko się jednak otrząsnęła.
Zmierzyła mnie wzrokiem i zamyśliła się.
- Kim ty jesteś i dlaczego masz czelność mnie osądzać? Jesteś jeszcze
szczeniakiem, co ty wiesz o prawdziwym życiu? - spytała z lipnym
spokojem. Nie potrafiła wystarczająco ukryć zdenerwowania, co ją jeszcze
bardziej denerwowało.
- Wystarczająco wiele. - powiedziałem patrząc jej w oczy. Dalej nie wiem,
skąd czerpałem tą odwagę, ale ta pozwalała mi na wypowiedzenie słów,
które normalnie nie przeszłyby mi przez gardło.
<Suzanna? Przepraszam, że tak długo i krótko...>
Uwagi: "Nieświadomie" piszemy razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz