Mój głośny śmiech odbijał się echem od skał znajdujących się dookoła
mnie. Kai patrzył na mnie z ogłupiały, totalnie nie rozumiał "o co
kaman". Przez to wszystko nie mogłam złapać tchu, chichotałam tak długo,
aż dziwna mina zeszła z pyska basiorowi. Kiedy otrzeźwiałam, w mojej
głowie zaświtała pewna myśl - "A co jeśli... A co jeśli on NIGDY nie był
w Mieście...?". Jeśli można tak powiedzieć - prawie zachłysnęłam się,
kiedy przyszło mi to do łba. Czy to prawda?
- Kai?
Gość zwrócił ku mnie swoje dość duże oczy, patrzące na mnie pytająco.
- Czy chcesz mi udzielić odpowiedzi na pytanie: "Kimże jest tan Watson"? - popatrzył na mnie z zainteresowaniem.
- Nie - pokręciłam głową. Byłam zbyt zdziwiona, żeby wtrącać złośliwe
uwagi... Całe szczęście nie na długo. - Czy ty... Czy ty kiedyś byłeś w
mieście?
- Nigdy. Nie potrafię przemieniać się w człowieka. - spojrzał na mnie wyzywająco - A czy to ma coś do Watsona?
"Mhymy" - mruknęłam, myślami błądząc gdzieś w okolicy chmur. Których nie
było, jakby nie patrzeć, ale cii. To nie ma znaczenia, zastanawiałam
się jak to jest... być tylko wilkiem. Bez żadnej możliwości przemiany w
dwunoga chodzącego po mieście. W mojej małej główce to się nie mieściło,
więc uznałam, że nie ma po co o tym myśleć. Swoją drogą, Watson? Czemu
nie, Kai Watson? - kiedy tylko przemknęło mi to przez łeb, zaczęłam się
śmiać. Mój nowy Watson świdrował mnie zdziwionym spojrzeniem, nic nie
mówiąc. Chyba zrozumiał, że nie ma to najmniejszego sensu.
W końcu nieco się uspokoiłam i zagadałam do koleżki:
- A chciałbyś? A chciałbyś kiedyś pójść do Miasta?
Kai był spokojny i uważnie mi się przyglądał. Odpowiedział bez mrugnięcia okiem:
- Nie. Co najmniej na razie.
Pokręciłam tylko łbem z niedowierzaniem. Świat zawsze zaskakuje, czyż nie?
Zeszłam z skały na której stałam na kamienistą plażę. Światło księżyca
odbijało się od płaskiej tafli wody, w której zamoczyłam delikatnie
łapy. Poczułam przypływ energii - jakby morze było naładowane dzięki
księżycowi. Ten z kolei powoli nurkował ku horyzontowi, a gdzieś na bok
ode mnie słońce szykowało się do wystawiania pierwszych promyczków zza
bezkresnego zbiornika.
- Sierra? Słyszysz mnie?
Głos Kai'ego który stanął obok, ostudził mnie nieco.
- Tak, głuptasie. Nie ogłuchłam.
Po tym popchnęłam go lekko, ale niespodziewanie; upadł z głośnym
pluskiem do wody. To samo zrobił mi - śmialiśmy się, zapominając o tym,
co nas gnębiło.
<Kai? Tak, wena 100% xd>
Uwagi: Czy wilki mają twarz?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz