Właśnie wracałam do swojej jaskini po spotkaniu z Kiiyuko przy
Pomarańczowym Drzewie, na którym poinformowała nas o planie zakupu
wspólnego mieszkania. Po omówieniu kosztów nadeszła kolej na zdobycie
pracy. Od razu na myśl o ponownym podjęciu mojego ukochanego zawodu
uśmiechnęłam się delikatnie. Gdy tylko przekroczyłam próg niewielkiej
groty wręcz rzuciłam się na telefon i nacisnęłam zieloną słuchawkę
wybierając odpowiedni numer.
***
- Fabian! - wykrzyknęłam przyjacielsko otwierając przeszklone drzwi.
- Kopę lat Des. - wysoki, niebieskooki blondyn zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku i okręcił wokół własnej osi unosząc za sobą.
- Widzę, że nic się nie zmieniło. - stwierdziłam rozglądając się po
beżowo-brązowych ścianach udekorowanych białymi wzorami w kształcie
ziaren kawy. Otaczały nas idealnie białe stoliki otoczone dopasowanymi
krzesłami, multum okien, przez które wpadało wręcz rażące światło i
piękny, szeroki na całe pomieszczenie barek z mahoniowego drewna. Przed
nim miejsce zajęła równie dostojna lada, a razem idealnie wyróżniały się
na tle kawowych barw.
- Nie mogę powiedzieć tego o tobie. - rzekł uprzejmie i puścił mnie,
jednak nadal trzymał potężne dłonie na moich ramionach oraz lustrował
rozumnym wzrokiem otulonym czekoladowymi tęczówkami. - Co cię tu
sprowadza? - dodał, kiedy jego spojrzenie zakończyło podróż na mych
oczach.
- Chciałam sprawdzić, czy posada nadal jest dostępna. - odpowiedziałam wzruszając ramionami.
- To jest to, co chciałem usłyszeć. Wreszcie ktoś do pomocy. - obdarzył
mnie szczerym uśmiechem odwracając się na pięcie i podchodząc do kasy,
gdzie palcem wskazującym rozpoczął krótką wędrówkę po ciemniej stróżce
na drewnie.
- A co się stało z Lucy? - zaskoczyłam się odrobinę jej nieobecnością. - W końcu kocha to miejsce.
- Najwyraźniej większym uczuciem darzy jakiegoś chłopaka niż naszą kawiarenkę. - westchnął przeciągle.
- Czemu nic nie powiedziałeś? - dopytywałam wciąż, zakładając ręce na piersi z lekkim grymasem.
- A przyszłabyś? - ściągnął brwi naśladując moją pozę. Odpowiedziałam cichym fuknięciem i ruszyłam za ladę.
- Pamiętasz jeszcze co robić? - spytał zadziornie po krótkiej chwili ciszy.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz. - uśmiechnęłam się łobuzersko, gdy
wróciłam z firmowym fartuszkiem o przyjemnym, kasztanowym kolorze.
Zawiązałam go w talii w drobną kokardę i odgarnęłam do tyłu fioletowe
pasma krótkich włosów.
- Gotowa? - chłopak zaśmiał się widząc moje przygotowania i obrócił tabliczkę, ukazując światu napis "otwarte".
***
- Żyjesz? - zaczął troskliwie Fabian pomagając mi rozwiązać uniform po skończonym dniu pracy.
- Mogło być gorzej. - skłamałam masując dłonią kark. Ludzi było naprawdę
dużo, a pogoda dopisywała, przez co zmuszona byłam maszerować na taras z
ciężką tacą niezliczoną ilość razy. Dodatkowo wszystkie rodzaje ziaren w
moich oczach zaczęły wyglądać jednakowo i chyba każda z kaw wymagała
co najmniej jednorazowej poprawy.
- Dawno nie słyszałem tego nieszczerego tonu w twoich ustach.
Przypomnisz sobie. A teraz leć do domu, posprzątam tu. Ale jutro już nie
będzie taryfy ulgowej! - skinął mi głową na pożegnanie i rozpoczął
niewdzięczną pracę jaką było posprzątanie całego bałaganu, który w
większości wyrządziłam sama, jednak wolałam się do tego nie przyznawać.
< Cdn. >
Uwagi: "Co najmniej" piszemy osobno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz