Doszłam właśnie do podnóża góry. Zaczęłam się rozglądać,
nie wiedząc co ze sobą zrobić. Powinnam teraz kogoś poszukać... Tylko
kogo? Jedno jest pewne: z dala od różowych wilków... Nie mam nic do
nich, po prostu źle kojarzy mi się ten kolor. Jak jakaś tęcza, miłość...
Ugh... Ja chciałabym być twarda, bezlitosna... A nie jakaś
zniewieściała waderka. Poszłam więc przed siebie. Nie widziałam żadnego
wilka, który sprostałby moim "oczekiwaniom". Szłam w tej chwili po lesie.
Czułam zimną ziemię pod łapami. Postanowiłam wejść na drzewo. Wdrapałam
się na najniższe w okolicy i zaczęłam skakać na kolejne gałęzie. Trochę
to było męczące. Po dłuższej chwili zeszłam i zobaczyłam granicę
ciemnego, czarnego lasu.
"Idealnie..." - Pomyślałam. Z nieco podkulonym ogonem weszłam do Mrocznego Lasu i zaczęłam się rozglądać za jakąkolwiek żywą duszą. Wyglądało na to, że nikogo w tym lesie nie ma. Wszystko tu wyglądało na takie... Martwe. Coraz bardziej się bałam.
"Nie Shayle... Masz być twarda! Dasz radę... Ty się nie boisz..."
Stawiałam kolejne, niepewne kroki. Bałam się, że coś wyskoczy zza krzaków i się na mnie rzuci. Nagle zauważyłam ogon. Byłam pewna, że był to ogon wilka. Pobiegłam więc w tamtą stronę. Przez własną nieuwagę, wpadłam na właściciela owego ogona. Była to szaro-zielono-fioletowa wadera, zdaje się, że z drutem w ogonie. Już sam jej wygląd mi zaimponował. Ona odwróciła się w moją stronę i warknęła:
- Patrz gdzie leziesz, durny szczeniaku!
- Przepraszam... Szukałam tylko kogoś, kto może mi pomóc...
- Pomóc? - prychnęła. - To nie do mnie... Ja nie pomagam.
Wstałam z ziemi z nadzieją, że może ktoś w końcu pomoże mi się zmienić, chociaż w tym przypadku były to marne szanse.
- Ale nie... Nie o taką pomoc chodzi.
Szara wadera odwróciła się w moją stronę.
- A jaką? Przeczytać ci bajkę na dobranoc? - warknęła z pogardą. Przewróciłam oczami.
- Naucz mnie być taka jak ty - popatrzyłam na nią z nutą nadziei.
- W jakim sensie? - zapytała zdziwiona.
- No taka jak ty... Nie boisz się, i w ogóle... Proszę, ktoś musi mi pomóc...
"Idealnie..." - Pomyślałam. Z nieco podkulonym ogonem weszłam do Mrocznego Lasu i zaczęłam się rozglądać za jakąkolwiek żywą duszą. Wyglądało na to, że nikogo w tym lesie nie ma. Wszystko tu wyglądało na takie... Martwe. Coraz bardziej się bałam.
"Nie Shayle... Masz być twarda! Dasz radę... Ty się nie boisz..."
Stawiałam kolejne, niepewne kroki. Bałam się, że coś wyskoczy zza krzaków i się na mnie rzuci. Nagle zauważyłam ogon. Byłam pewna, że był to ogon wilka. Pobiegłam więc w tamtą stronę. Przez własną nieuwagę, wpadłam na właściciela owego ogona. Była to szaro-zielono-fioletowa wadera, zdaje się, że z drutem w ogonie. Już sam jej wygląd mi zaimponował. Ona odwróciła się w moją stronę i warknęła:
- Patrz gdzie leziesz, durny szczeniaku!
- Przepraszam... Szukałam tylko kogoś, kto może mi pomóc...
- Pomóc? - prychnęła. - To nie do mnie... Ja nie pomagam.
Wstałam z ziemi z nadzieją, że może ktoś w końcu pomoże mi się zmienić, chociaż w tym przypadku były to marne szanse.
- Ale nie... Nie o taką pomoc chodzi.
Szara wadera odwróciła się w moją stronę.
- A jaką? Przeczytać ci bajkę na dobranoc? - warknęła z pogardą. Przewróciłam oczami.
- Naucz mnie być taka jak ty - popatrzyłam na nią z nutą nadziei.
- W jakim sensie? - zapytała zdziwiona.
- No taka jak ty... Nie boisz się, i w ogóle... Proszę, ktoś musi mi pomóc...
<Kazuma?>
Uwagi: Przecinkiiiii... Mroczny Las to nazwa. "W ogóle" piszemy osobno.
Uwagi: Przecinkiiiii... Mroczny Las to nazwa. "W ogóle" piszemy osobno.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz