Gdy wadera usłyszała mój głos, natychmiast rzuciła się do ucieczki, a ja w
pewnym momencie straciłam ją z oczu. Powoli godziłam się z myślą, że po
raz kolejny udało jej się uciec, lecz gdy tylko zrobiłam jeden krok
usłyszałam strzał. Natychmiast zrozumiałam, co się stało i pobiegłam w
kierunku odgłosu. W mojej głowie układały się najgorsze scenariusze,
które niestety potwierdziły się. Gdy tylko dobiegłam do płotu, ujrzałam
Valke leżącą we własnej krwi. Szybkim ruchem przeskoczyłam płot i
podbiegłam do wadery,
- Valka! Valka! Nic ci nie jest? - krzyczałam bezmyślnie, było to niemal oczywiste, że jest. Leżała bowiem w ogromnej kałuży krwi.
Użyłam swojej mocy i częściowo zamroziłam jej krew. Po chwili ujrzałam
biegnących w naszą stronę ludzi. Wzięłam Valke na grzbiet i
przeskoczyłam przez płot. Już miałam zamiar uciekać do watahy, lecz
stwierdziłam że to bardzo głupi pomysł, bo ściągnę ludzi do watahy.
Używając resztek energii schowałam się za kamień i stworzyłam mojego
"lodowego klona" by odwrócił uwagę ludzi. Poczekałam aż wszyscy pobiegli
za drugą wersją mnie i powolnym truchtem pobiegłam w stronę watahy.
Dobiegłam do Zielonego Lasu i poczułam, że odzyskuje przytomność.
Zatrzymałam się i delikatnie położyłam ją na trawie. Wyglądała na
zdezorientowaną, więc postanowiłam wytłumaczyć jej co się stało. Moje
słowa nie docierały do Valki. Zaczęła się kręcić, było to dla niej
bardzo niebezpieczne, bo ponownie mogła otworzyć ranę. Przygwoździłam
wilczycę do ziemi i ponownie wyjaśniałam, co miało miejsce raptem pięć
minut temu. Gdy wadera usłyszała, że zamroziłam jej krew, niemal
natychmiast straciła przytomność. Po chwili podbiegł do nas wezwany
chwilę wcześniej prze zemnie zespół medyczny. Natychmiast zabrał ją do
wilczego szpitala. Poczułam silne wyrzuty sumienia, gdyż była to moja
wina. Pobiegłam do wilczego szpitala. Jednak mimo moich próśb zostałam
wyproszona z jaskini. Moja osoba ponoć "przeszkadza im w pracy". Nie
chcąc robić scen, wróciłam do swojej jaskini. Z samego rana poszłam w
odwiedziny do Valki, jednak już przy samym wejściu zastałam
poinformowana, że nie jest to najlepszy wybór, ze względu na charakter
wilczycy.
- Muszę z nią porozmawiać, choćby nie wiem co! - powiedziałam, podnosząc ton.
- Jej stan jest naprawdę zły, może przyjdź później.
- Proszę tylko o dziesięć minut.
Wilk popatrzył do wnętrza jaskini i odrzekł:
- Niech będzie, ale jeśli pacjentka sobie tego zażyczy, natychmiast stąd wyjdziesz.
- Dobrze.
Bezgłośnym krokiem weszłam do jaskini. Valka leżała na jednej z półek
skalnych ciężko oddychając. Jej bok był w całości zabandażowany i
wysmarowany jakąś mazią.
Gdy podeszłam bliżej wadera otworzyła oczy i chyba chciała coś oznajmić, jednak powiedziałam pierwsza:
- Valka... Przepraszam.
<Valka? Wybacz że takie krótkie i nudne, ale nie mam weny>
Uwagi: Popracuj nad przecinkami. Wypowiedzi i narracja jak normalne zdania wymagają na końcu kropki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz