Mimo, że cała sprawa z tą podmianą niezbyt do mnie przemawiała, to i tak warto było sprawdzić, czy to aby na pewno As, czy też nie. As z reguły nie była tak kolorową waderą. Wolała raczej... "zwyczajniejsze" barwy. Obszedłem ją dookoła i zapytałem:
- Mam siostrę i kuzynkę. Jak się one nazywają i jak wyglądają? Opowiedz mi coś o nich.
Wadera podająca się za As popatrzyła na mnie z przerażeniem, po czym przełknęła ślinę. Tego raczej się nie spodziewała.
- No to tak... Sohara i... chyba Valka. Sohara jest brązowa i zazwyczaj się z nią kłócisz, bo ona uważa, że wcale nie myślisz. A Valka... Valka jest... - jąkała się. Zatrzymałem się i patrzyłem na nią wyczekująco. Mój pysk nie wyrażał żadnych emocji, lecz umysł był miotany wieloma myślami. A co jeśli to nie jest jednak As? Będę musiał ją wydać Alfie? Pewnie przyszła z kimś jeszcze. Mogą mnie zaatakować lub nawet zabić. A co jeśli to jest As, tyle, że przeszła na stronę Asai, a ja się daję nabierać jak głupi? Muszę skończyć ze swoją wrodzoną naiwnością i zdobyć się w końcu na odrobinę rozsądku, bo takie przygody nie były ani proste do rozwiązania, ani przyjemne.
- Valka to... twoja kuzynka...
- To już powiedziałaś. - powiedziałem spokojnie.
- Wiem... - zamilkła, jakby nagle sobie coś przypomniała. - Valka mieszka w odosobnieniu i raczej nikt... jej nie spotyka. Boi się innych.
Pokiwałem potakująco głową.
- Zgadza się. Zdałaś test. - odpowiedziałem. Wadera uśmiechnęła się radośnie.
- I teraz mi wierzysz?
- Raczej tak. - rzekłem, choć nie do końca było to prawdą. Wciąż nie miałem do niej stuprocentowego zaufania. Wolałem chociaż udawać, że jej wierzę, a to, czy aby na pewno jest to As i trzyma moją stronę, czy jednak nie, to prędzej czy później zauważę.
- Jeszcze jedno pytanie.
- Tak?
- Dlaczego nazwałaś Shadow'a... - to imię przeszło mi z trudem przez gardło. - ..."kochanym"?
Tęczowa wadera się zmieszała.
- Jeśli chcę dobrze grać, to wymaga to odrobiny poświęceń.
Pokiwałem potakująco głową, na znak, że zrozumiałem. Czułem w sercu nieprzyjemne drapanie. Nie było one fizyczne, a raczej związane z wewnętrznymi odczuciami. Nie mogłem sprecyzować, co ono miało dokładnie znaczyć. Może to przez fakt, że wciąż nie mogłem uwierzyć, iż wilk obecnie nazywany Shadow'em, był moim ojcem? W pewnym sensie nadal nim jest i właśnie to najbardziej boli. Fakt, że on mnie nienawidzi, a może i nawet nie pamięta. Nie jest już tym starym, dobrym i pomocnym Leo, którego uważałem za autorytet i chciałem być jego naśladowcą. Chciałem być taki, jak on. Ale to było kiedyś. Teraz został tylko ten ból. Jak to jest możliwe? Dlaczego to spotkało akurat jego? Czemu porzucił swoją ukochaną Valixy dla innych, zgłupiałych wader i stał się tak pusty i głupi? Właśnie. Może to właśnie przez klątwę rzuconego na mojego ojca jestem tak mało inteligentny? Może to właśnie to, a nie nic innego zawiniło? Może ja nie mam na to żadnego wpływu? A co jeśli... na mnie jest też rzucona ta klątwa? I na Soharę? W końcu, gdy został ojcem już był pod wpływem złego czaru. Istnieje przecież szansa, że to jest dziedziczne. Albo będą chcieli nas i dodatkowo Soharę przeciągnąć na swoją stronę? Nie, Sohara z całą pewnością będzie stawiała opór, gdyż wiem, że ona strzeże prawości i porządku i nie toleruje takiego zła, jakie oni wyrządzają, a Valka jest na to zbyt strachliwa i nieśmiała. W życiu by nie zabiła choćby komara. Nie potrafiłaby działać na cudzą niekorzyść.
Miałem olbrzymią ochotę wyżalić się z tego wszystkiego mojej najlepszej przyjaciółce, ale nie mogłem. Nie teraz. Teraz nawet nie mam gwarancji, że to ona. Ktoś mógłby po prostu obserwować uważnie Watahę Magicznych Wilków i nabyć taką, a nie inną wiedzę na nasz temat. Niestety inne pytanie, by upewnić się, że to ona nie przychodziło mi do głowy, nawet teraz.
- Idziemy? Jeszcze trochę i Shadow sam tutaj przyjdzie sprawdzić, co robimy.
- Yh... Możemy... - powiedziałem nieco zdezorientowany. Nagłe wyrwanie mnie z zamyślenia nie było zbyt przyjemne, bo ja, jak to ja, rzadko kiedy miewałem jakiekolwiek głębsze myśli.
- Tylko wiesz... Jakbym z tobą wróciła, to wydałoby mu się nieco dziwne. Musimy jakoś lepiej upozorować to, że jestem bo stronie Watahy Asai.
Serce podeszło mi do gardła. Co ona kombinuje? Jeśli to naprawdę nie jest ona, to i tak będę bezwładny wobec tego, co zrobi.
- Masz jakiś pomysł?
Prędko pokręciłem głową. Pseudo As się zamyśliła. Bacznie ją obserwowałem, bojąc się z sekundy na sekundę coraz bardziej.
- Może by tak... Chociaż nie. Zranienie cię byłoby zbyt dotkliwe.
Nie odpowiedziałem. Naprawdę się denerwowałem.
- Hm... Albo sklonuję ciebie i wmówię mu, że to prawdziwy ty?
- Najpierw może mi powiedz, co kombinujesz i jaki masz plan. Wtedy może się zgodzę. - powiedziałem szybko.
- W porządku. Chciałam wkręcić Shadow'a, że idę do Suzanny, ale ty wcześniej byś ją ostrzegł. Wtedy on zostanie pojmany. Rozumiesz?
- Roz... - nie skończyłem, bo zobaczyłem jakiś ruch w krzakach. Zamarłem. Ktoś tam stał i nas obserwował. As również odwróciła się w tamtym kierunku i wypatrywała. Chwilę później wychylił się zza gęstwin czarno-czerwony pysk Shadow'a, następne było jego kościste ciało. Przybrałem pozycję bojową, gotów w każdej chwili gotów zaatakować.
- Widzę, że jednak chciałaś mnie oszukać, laleczko... - zaśmiał się ironicznie. Na słowo "laleczko" przeszły mnie dreszcze. - ...ale coś ci się nie udało. Byłem bystrzejszy.
Basior pokazał białe kły i również zmienił swoją pozę na inną, świadczącą o tym, że szykuje się do skoku. Napiąłem wszystkie swoje mięśnie. W momencie, gdy skoczył na As, ja go wyprzedziłem. W locie rzuciłem się na niego, tak że upadł z impetem na ziemię. Warknąłem mu prosto w twarz.
- Jeśli ją skrzywdzisz to...
- To co? - roześmiał się. - Przecież wiem, że nic mi nie zrobisz. Wciąż widzisz we mnie tego, kim byłem kiedyś. Naprawdę sądzisz, że tego nie widzę? Że jestem ślepy?
Patrzyłem na niego w osłupieniu. Moja agresywność gdzieś zniknęła. Nasze pyski dzieliła niewielka odległość, mogłem w każdej chwili go zabić. Znałem sposób, jak go pokonać, nawet jeśli był nieśmiertelny, jednak tego nie zrobiłem.
- Nadal patrzysz na me urokliwe ciało jak na Leo. Ale pogódź się z tym dzieciaku, że jego już nie ma. Jesteś sierotą.
Wbrew mojej woli poczułem, że słona łza spływa mi po policzku. Najpierw jedna, później druga i trzecia... Zdawało mi się, że słyszę krzyk, a raczej wrzask As jakby z olbrzymiej odległości. Chwilę później poczułem ostre uderzenie w mój grzbiet, po czym moim ciałem szarpnęło w prawy bok, a ja upadłem. Chyba ktoś mnie zaatakował, bo ostatnie co zobaczyłem to krew. Dużo krwi. Następnie straciłem przytomność.
<Astrid? Może ty wymyślisz, kto był napastnikiem i co dolega Dante?Mógł to być ktoś z Watahy Asai.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz