Poszedłem na spacer w okolicę Watahy Magicznych Wilków. Miałem nadzieje,
że zobaczę tą piękną istotę - Kiiyuko. Długo już jej nie widziałem, co
tu wiele mówić stęskniłem się za jej zapachem, głosem, tym jak się
porusza, za nią całą.
- E ty tam! Co robisz takie maślane oczka?! - wykrzyknął do mojego ucha jeden z wojowników, Ralph.
- Ja maślane oczka! No wiesz...?! - zawołałem (rozmarzonym, wciąż myślałem o Kiiyuko) szeptem.
Basior jednak nie odpowiedział tylko szturchnął mnie w bok i uciekł. Chwilę potem dobiegł mnie jego głos krzyczący:
- Ej słuchajcie! Jasper się zakochał! A w kim? W Asai!
- Ja i Asai?! Ralph ty stary idioto, za jakiego idiotę ty mnie masz?! -
pomyślałem. Gdy wypowiadałem imię wadery moim ciałem wstrząsnął dreszcz.
- Ralph! - zawołałem wilka.
- Co kochasiu...? - zapytał trzepocząc oczami.
- Czekaj na swoją śmierć! - krzyknąłem rzucając się na niego.
Po długiej i zaciętej walce pode mną leżało martwe ciało basiora.
- Powiemy wszystko Asai, powiemy wszystko Asai. - zaśpiewała grupa dzieci biegnąc do jaskini wadery.
Nie zamierzam czekać na NIĄ. - pomyślałem uciekając na teren WMW.
Biegłem jak szalony, szukając jednocześnie Kii.
Po dłuższej bieganinie znalazłem ją. Rozmawiała z jakimś basiorem.
Zazdrość ukłuła mnie w serce. O czym oni gadali? Nasłuchiwałem
zaciekawiony.
- ...stwierdziła ciąże... - usłyszałem jedynie, słowa te powiedział owy basior.
"Ciążą?! Ona będzie mieć dziecko?!" wykrzyczałem w duchu. Nie ujawniałem
się jednak, zamiast tego przysłuchiwałem się ich rozmowie.
*** Po paru dniach spędzonych na przyglądaniu się ciężarnej Kiiyuko. ***
- To już chyba ten dzień. Ona urodzi dzisiaj. - pomyślałem pewny siebie.
Dziecko chyba było w zgodzie ze mną, bo zaczęło się zaraz po moim wewnętrznym monologu.
- Rafi to teraz! - wykrzyczała moja sympatia.
- O zaczyna się... - westchnąłem bardzo cicho.
*** Po jakimś czasie... ***
- I po sprawie. - powiedziałem przyglądając się małemu szczeniakowi. - Czas wkroczyć do akcji.
Wyskoczyłem z krzaków, w których się wcześniej ukrywałem.
- No mała! Jakaś ty biedna! Dopiero się urodziłaś, a już masz arcywroga... - westchnąłem teatralnie - Mnie!
I wtedy uciekłem z terenów WMW. Znowu wkraczałem do ponurego świata
Watahy Asai. Pobiegłem prosto do jaskini wadery panującej w tej krainie.
- Asai, Asai! Kiiyuko urodził się szczeniak! - zawołałem.
Wtedy nic mnie już nie obchodziło. Ważne jest, by ten szczeniak zdechł,
tak samo jak jej ojciec, bo inaczej gdzie będę ja? Roześmiałem się
szyderczo i począłem słuchać Asai. Tylko ona może mi pomóc...
Uwagi: brak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz