Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

piątek, 19 grudnia 2014

Od Kiiyuko "Czy to koniec watahy? cz.4" (wersja Kii)

Biegłam przed siebie, według wskazówek podanych przez Aromkie. Dzieje się ze mną coś złego, bo nie miałam żadnych wyrzutów sumienia... Po tym, jak mi grzecznie udzieliła pomocy, po prostu zabiłam ją, zupełnie jak bezduszny tyran. No cóż, nic na to nie poradzę... Najpewniej po prostu tak działa tutejsza okolica lub działające tu zaklęcia ochronne. Przyśpieszyłam jeszcze bardziej, nie chwiejąc się czy wahając ani trochę przy równym biegu. Już po chwili moim oczom ukazała się budowla, w której czelność miała mieszkać Asai. Budynek ten był mocno zaniedbany, miał chyba na celu przypominać zamek obronny, ale w tej chwili sypał się w oczach. Wzniesiono go z ciemnego kamienia, całą budowlę otaczał wysoki płot z żelaza. Przyłożyłam łapę do ogrodzenia, ale poraził mnie prąd.  
Oj, nie postarała się, oj nie... - pomyślałam z wstrętnym uśmieszkiem na pysku. Użyłam właściwego czaru sprawiając, że elektryczność zniknęła, a ja używając jednego kopniaka wygięłam żelazne pręty, a za drugim całkiem je wyrwałam. To aż po prostu dziwne, że nikt z jej śmiesznej wataszki (o rety, zaczynam mówić tak jak ona) się tu nie kręci... No cóż. Warto zaryzykować. Co prawda nie jestem już nieśmiertelna, ponieważ mój naszyjnik odebrał mi Shadow, podczas tego, jak spałam. Medalion ten przejął właściwości Medalionu Nieśmiertelności, bym nie musiała nosić dwóch naszyjników. Być może to było dużym błędem, ale nie jestem Amzuką, by móc zmieniać przeszłość.
Przeskoczyłam przez wcześniej przeze mnie zrobioną dziurę i pognałam dalej, a następnie wbiegłam do wnętrza zamku. Poszło naprawdę łatwo... Aż za łatwo. Tym razem już powolnym krokiem ruszyłam dalej, rozglądając się po zagadkowych korytarzach. Wszystko było spowite gęstą warstwą mroku, tak, że musiałam wytężać wzrok, by cokolwiek dostrzec. Gdy już moje ozy przyzwyczaiły się do ciemności byłam w stanie zobaczyć odrobinę więcej. Krużganki były wąskie, bo miały zaledwie od trzydziestu centymetrów do pół metra szerokości, a sufit podtrzymywany spróchniałymi, drewnianymi deskami znajdował się półtora metra nad moją głową. No nic, nie pozostawało mi nic innego, niż dalej brnąć przed siebie.
Zatrzymałam się nagle i nastawiłam słuchu, poruszając niecierpliwie uszami próbując wytropić jakiś dźwięk, bo zdawało mi się, że usłyszałam jakieś ciche szuranie za sobą... Powoli odwróciłam głowę w drugą stronę, by sprawdzić, czy ktoś nie stoi za mną, bo przez ostry zapach siarki panujący tutaj od zawsze niczego innego nie czułam. Niespodziewanie przed moimi oczami zapanował mrok, jakiego wcześniej tu nie było. Był on spowodowany mocnym uderzeniem w głowę, którym zostałam poczęstowana od pewnej zagadkowej postaci. Zemdlałam...

<C.D.N.>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz