Zaczęłam zrywać piękne, fioletowe kwiaty. Łąka była duża, a kwiatów
pełno zwłaszcza tych ładnych. Co jakiś czas odwracałam głowę w stronę
Kai'a, ale jak tylko on obracał głowę w moją stronę odwracałam wzrok na
kwiaty. Jak już mówiłam było tutaj pełno kwiatów, jak i liści. Z Kai'em
tak się zabraliśmy do tego, że nawet nie zauważyliśmy jak mijały
godziny. Wszystkie nasze "zdobycze" kładliśmy na 2 osobne kupki. Jedna
na wrzosy, druga na liście. W końcu kiedy kupki były takie wielkie jak
my, uznaliśmy, że starczy. Usiedliśmy między kupkami i wzięliśmy się do
robienia bukietów. Kiedy na niebo wchodziły już pierwsze gwiazdy
skończyliśmy. Zaczęliśmy je liczyć. Było 50 małych bukiecików i 15
dużych.
- Padam z łap. - westchnęłam i położyłam się na (w tym miejscu prawie
samej trawie, niby dużo uzbierałam kwiatów, ale i tak łąka była ich
pełna) trawie. Kai położył się koło mnie.
- Sam bym tyle nie zrobił. Dzięki za pomoc. - przymknął oczy
- Kurza twarz. Ty mi dziękujesz?! To ja ci dziękuje, że dzięki tobie
miałam takie zajęcie. - powiedziałam - I super towarzystwo. A więc:
dziękuję. - powiedziałam po czym spojrzałam na basiora. Wyglądał, jakby
chciał coś powiedzieć.
<Kai?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz