-O nie, chyba zaraz się popłaczę.
Uwięziłaś mnie. Oj jak mi smutno - udawałem smutek. Spoważniałem. -
Hecarim do mnie! - krzyknąłem, a z cienia wyłonił się centaur i uderzył
dziewczynę w bok. Upadła na ziemię i upuściła moje rzeczy. Zamknąłem ją w
więzieniu. - No to chyba sobie poleżymy - powiedziałem szczęśliwy. W
odpowiedzi usłyszałem tylko warknięcie. - Hah, żartowałem. Hecarim
zdejmij to zaklęcie - po chwili byłem już wolny.
-A-ale jak to? Nikt nie może zdjąć tego zaklęcia oprócz mnie. -Jak widać Hecarim może - uśmiechnąłem się i podszedłem do moich przedmiotów. Kucnąłem i dotknąłem lekko łańcucha. Połączył się znowu w całość. Wziąłem go do rąk i spojrzałem w stronę mojego więźnia. -Myślałaś, że mnie tak łatwo pokonasz? -Tak. -Okej. Ja sobie teraz pójdę. Wrócę do ciebie za kilka tygodni, lat, wieków... -Nie taka była umowa - wrzasnęła. -No właśnie. Gdybyś się nie szarpała, to było by o wiele łatwiej - ruszyłem w stronę przejścia. <Kiiyuko, nie ma tak łatwo. Teraz mnie błagaj o przebaczenie.> |
||
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz