Była cicha noc, kiedy szłam spokojnie przez las, ale skierowałam się na
polanę. Prowadziła do jakieś bardziej weselszej strony lasu. No nic,
poszłam tam. Idę sobie tak spokojnie. Nagle słyszę trzask łamanej
gałęzi. Przygotowałam się do ataku. Zza gęstych krzaków wyszła jakaś
wadera... Ale nie miałam pewności kim ona jest, czy jest miła, czy
groźna. Dla bezpieczeństwa, wolałam zostać w pozycji gotowej do ataku...
-Kim jesteś?- zapytała spokojnie
-Elizabeth, a ty?
-Valixy... -uśmiechnęła się.
- Miło mi cię poznać... -powiedziałam i stanęłam już normalnie..
-Co tutaj robisz?
-Włóczę się szukając jakieś watahy....
-Wiesz ja znam jedną...
-Na serio?- zapytałam nie dowierzając jej słowom
<Valixy? Mam nadzieję że jakoś rozkręcisz to... : )>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz