Styczeń 2020 r.
Tym razem to Yuki się spóźniała, nie my. Właściwie to nie tylko Yuki, ale i również Aoki, Moone i Winteren - musieli się z nim zaprzyjaźnić i razem wagarować. Sądzę, że albo uznał, że już wszystko potrafi, a nasz poziom jest żałośnie niski, albo po prostu poddał się ich manipulacji, sądząc, że każdy ze szczeniaków w naszym stadzie postępuje tak jak one. Spodziewałam się w każdym razie po nim większej porządności. Jakoś nie chciało mi się wierzyć, by się rozchorował i dlatego nie przybył na czas.
- I co o tym sądzicie? - odezwał się Shen, kiedy siedzieliśmy już nie wiadomo którą minutę w całkowitym milczeniu.
- O czym? - zapytała zdezorientowana Torance.
- O tym, że Yuki nie ma, rzecz jasna! - oznajmił triumfalnie.
- Może zaspała? Każdemu się to może zdarzyć. Ona też wilk - Wzruszyła ramionami.
- Też wilk? Czasem ma co do tego pewne wątpliwości - wymamrotał basior. Torance posłała mu karcące spojrzenie.
- Shen, to było niemiłe.
- Ona też jest niemiła! - zbuntował się.
- Ostatnio nie aż tak - dodałam jakby od niechcenia. Shen i Torance byli początkowo odrobinę zbici z tropu, choćby dlatego, że nie odzywam się nazbyt często. Na szczęście szybko się otrząsnęli.
- Obiecywała nam polowanie na potwory, a nadal go nie było - nie chciał ustąpić Shen.
- Czekałam na odpowiednią okazję - odezwał się doskonale nam znany głos w akompaniamencie szurania liśćmi. Gwałtownie się odwróciliśmy. Zza krzaków wyłaniała się nasza nauczycielka. Kątem oka widziałam, że Shen właśnie spalił się ze wstydu.
- A... co rozumie pani przez "odpowiednią okazję"? - zapytała zaintrygowana Torance.
Na pysku Yuki pojawił się paskudny uśmieszek.
- Brak Aoki i Moone. Mogłyby nam zepsuć atak.
Przyznała to. Naprawdę to przyznała. Nie lubi ich - myślałam, wbrew sobie bardzo zaskoczona z takiego toku wydarzeń. Torance była w głębokim szoku, Shen za to tradycyjnie był uradowany.
- Czyli pójdziemy teraz polować potwory? - ucieszył się basior. Nauczycielka potaknęła.
- Pójdziemy do Mrocznego Lasu, więc lepiej miejcie się na baczności. Gdy zauważycie coś niepokojącego, od razu mi powiedzcie.
Moi towarzysze pokiwali szybko łbami i ruszyli w ślad za Yuki, która już zdążyła odwrócić się i zacząć truchtać w wyznaczonym przez siebie kierunku. Jak zwykle żwawo wyciągała swoje długie łapy, zmuszając nas tym samym do biegu.
Dopiero po drodze uświadomiłam sobie, że w Mrocznym Lesie (jak mówi to sama nazwa) panuje mrok, czyli jest ciemno. Nie sądziłam, by był tam śnieg, który poprzez odbijanie od siebie słońca powodował, że widziałam dobrze. Słyszałam plotki, że jest tam zimno, ale śnieg nie zawsze się przedostaje. Inaczej mówiąc Mroczny Las stanowił dla nas odwieczną zagadkę. Zdawał się żyć własnym życiem.
- Musicie mieć oczy dookoła głowy, nie bójcie się samoobrony. To tylko bestie, nie mają dla was litości. W razie, jakbyście potrzebowali pomocy, natychmiast mnie wezwijcie. Możliwe jest, że nawet łącząc swoje siły nie podołacie wyzwaniu.
- Damy radę! - krzyknął Shen, na co Yuki pokręciła głową.
- Ty akurat powinieneś najbardziej uważać na to, co robisz.
Shenvedo wywrócił oczami, parodiując ją za plecami.
- Wszystko widzę - skomentowała. Ponownie się speszył i przyspieszył kroku.
Niedługo potem dotarliśmy na miejsce. Tak jak myślałam, ledwo co widziałam. Wszystko składało się z szarych i czarnych, rozmazanych zarysów. Mimowolnie poczułam lekki niepokój. Musiałam się lepiej pilnować niż ktokolwiek inny. W końcu oni widzieli zagrożenie, a ja nie. W najgorszym przypadku uciekną całkowicie bezszelestnie, a ja nawet tego nie zauważę. Zostanę sama na pastwę losu. Wzdrygnęłam się na samą myśl.
- Navri, idziemy! - pogoniła Yuki. Musieli już ruszyć, a ja tego nie zauważyłam. Nie wróżyło to niczego dobrego. Pogalopowałam w kierunku głosu.
- Co jeśli nic się nie pojawi? - zapytał Shen.
- Nie tak głośno... - syknęła Yuki - To my mamy być łowcami, nie te mutanty.
- Jasne, cisza i spokój - wyszeptał basior.
- Zawsze coś tutaj jest - oznajmiła równie cicho nauczycielka, wracając do tematu pierwotnego - Prędzej czy później się na to natkniemy. Macie szczęście, że przez lata ciężkich treningów jestem w stanie was uratować. Nie każdy wilk byłby w stanie to zrobić.
- Wow - wymsknęło się Torance.
- Pamiętajcie, jak będziecie potrzebować pomocy, natychmiast mi o tym powiedzcie - przypomniała Yuki. Nie spotkała się z żadną odpowiedzią.
Szliśmy dość długo. Po ociężałych krokach reszty kompanii poznałam, że są już dość zmęczeni. Nauczycielka polowań wydała nakaz odpoczynku, więc zatrzymaliśmy się i usiedliśmy. Ja sama lekko dziwiłam się moim rówieśnikom, bo mnie akurat łapy nieszczególnie bolały. Nie skomentowałam tego jednak, całkowicie skupiona na wyłapywaniu dźwięków.
Niespodziewanie do mych uszu doszedł jakiś ryk, jednakże cichy i bardzo odległy. Zastrzygłam uszami niespokojnie. Yuki się nie myliła: tutaj zdecydowanie coś mieszka.
- Słyszeliście to? - zapytała nauczycielka polowań po dłuższej chwili. Skinęłam głową, jednak reszta zaprzeczyła krótkim "nie". Co jak co, ale miałam największe uszy z nich wszystkich. Docierało do mnie najwięcej dźwięków.
- Co mieliśmy słyszeć? - dopytał Shen.
- Cicho, słuchajcie - syknęła Yuki.
Siedzieliśmy w napięciu kilka minut, aż w końcu dźwięk się nie powtórzył. Tym razem był bliższy. Zamarłam.
- Na wilki... Słyszałam! - wyszeptała Torance - Co to jest?
- Podejrzewam, że demoniczne zwierzę lub wrath. Mam szczerą nadzieję na to pierwsze - wymamrotała nauczycielka.
Po raz kolejny ciszę przeszył jeszcze bliższy ryk.
- Tak, to na pewno demoniczne zwierzę. Poradzicie sobie z nim - wyszeptała. W tej samej chwili poczułam lekki podmuch wiatru, świadczący o tym, że się czym prędzej oddaliła.
- Proszę pani...! - powiedziała cicho przestraszona Torance.
- Nie bądź trzęsiportkiem, Tor! - oznajmił uradowany Shen - W końcu dzieje się coś ciekawego!
Wtedy usłyszałam zbliżający się w zastraszającym tempie... tętent kopyt. Przybrałam pozycję świadczącą o pełni gotowości do ataku. Miałam nadzieję, że to, że niczego nie widzę nie spowoduje, iż zostanę kaleką do końca życia.
- Jaki dziwny renifer! - krzyknął Shen. Nim jego zdanie dobiegło końca, zawtórował mu ryk zwierzęcia. Czułam, że może być kilkanaście metrów od nas. Adrenalina mi skoczyła. Czułam, jak przechodzi mi aż po czubek pyska. Wyrwał mi się cichy warkot. Przyjęłam wyzwanie.
Zatrzymał się tylko na ułamek sekundy, a później czułam, że jego kroki się do nas zbliżają. Odruchowo wykonałam skok podobny do tego, co na polowaniach. Wylądowałam na czymś szorstkim, brudnym, ale dość ciepłym. Zbyt chłodnym jak na typowego jelenia, ale zdecydowanie żywym. Mięśnie miało niepokojące twarde. Może to i lepiej, że go nie widziałam.
Torance zaczęła wrzeszczeć, a mną ów "renifer" miotał we wszystkie strony. Wbiłam mu najpierw pazury w grzbiet, na który musiałam wskoczyć, a później zacisnęłam zęby na karku.
- Zostaw moją Navri! - wrzasnął bojowo Shen, a wtedy poczułam, że bestia zaczyna tracić równowagę, ale nie przewracała się. - Fuj, ohydztwo!
Stwierdziłam w myślach, że Shen musiał go ugryźć. Yuki na jednej z lekcji wspominała nam kiedyś, że demoniczne zwierzęta mają trującą krew i mięso... Musieliśmy tym bardziej uważać.
Niespodziewanie poczułam mocne szarpnięcie, przez które puściłam się jedną łapą, a później i drugą. Szczęka sama obluzowała uścisk na karku potwora. Przeleciałam spory kawałek w powietrzu, a później z impetem upadłam na twardą ziemię. Po okolicach mojej czaszki rozszedł się kolosalny ból.
<C.D.N.>
Uwagi: Brak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz