Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

środa, 29 sierpnia 2018

Od Magnusa "We mgle" cz. 2

Październik 2020r.
Jako pierwszy pojawiłem się na miejscu zbiórki grup polowań. Usiadłem na skraju polany, przyglądając się skaczącym po gałązkach krzaku bzu wróblom. Pochmurne niebo zaczęło czernieć, zwiastując kolejne opady. Z głębi lasu dobiegło mnie ciche pohukiwanie.
Około kwadrans później usłyszałem, jak jakiś wilk biegnie w moją stronę. Zastrzygłem uszami i odwróciłem głowę w jego stronę.
Zbliżała się do mnie wadera o futrze w kolorze gorzkiej czekolady. Uwagę przykuwały błękitne skrzydła, wyglądające, jakby miały rozpłynąć się w powietrzu. Wilczyca była ode mnie sporo wyższa.
– Cześć – uśmiechnęła się.
– Witam – obrzuciłem ją wzrokiem, stwierdzając, że jest ode mnie młodsza, nawet jak na wilcze standardy.
– Na kogoś jeszcze czekamy? – zapytała.
– Dante. Zaraz powinien być – odparłem, z powrotem wracając do obserwacji wróbli.
– Nazywam się Bona – dodała po chwili, siadając obok.
– Magnus. Miło poznać.
Dopiero po chwili zorientowałem się, że wadera patrzy na mnie wyczekująco. Musiałem się zamyślić.
– Słucham? – mruknąłem, spoglądając na nią.
– Nie słuchasz.
Z lekka zirytowało mnie to, że uznała, iż może przejść już na "ty". Kto ją wychował?
– Zamyśliłem się. – odwróciłem wzrok.
– Pewnie jesteś tu od niedawna? – spytała.
– Tak – odparłem beznamiętnym tonem.
– Od jak... – Bonie przerwało nadejście Dante, za co w duchu mu podziękowałem.
– Przepraszam za spóźnienie, musiałem pomóc Alfom – uśmiechnął się przepraszająco.
Kiwnąłem głową, a Bona stwierdziła, że "nie ma problemu". Omówiliśmy plan działania. Za dzisiejszy cel obraliśmy znajdujące się na południowym zachodzie stado saren, wytropione przez Dante dzień wcześniej. Rozpoczęliśmy wędrówkę na południe, w celu ominięcia Drzewa Wiedzy. Przez większą część drogi rozmyślałem o tym intrygującym bycie. Miałem wiele pytań dotyczących zarówno swojej przeszłości, jak i przyszłości. Rozważałem, czy warto podjąć ryzyko i ostatecznie się rozmyśliłem.
Po około godzinnym marszu dotarliśmy na granicę Zielonego Lasu. W pobliżu można było dostrzec już złociste korony. Spomiędzy masywnych pni wyglądały dwa tęczowe unipegi, przyglądające nam się z zainteresowaniem.
– Dziwne... – Dante rozejrzał się. – Nigdzie nie czuć ich zapachu, a mógłbym przysiąc, że jeszcze wczoraj tu były.
– Szukajmy dalej – zaproponowała Bona.
Przez dłuższy czas kręciliśmy się po okolicy. Deszcz pojawił się tak nagle, jak zniknął i zaczął tworzyć głębokie kałuże. Zdążyłem potknąć się trzy razy i wpaść do wody, doszczętnie przemakając.
W końcu natrafiliśmy na pojedynczy trop. Zbłąkana sarna była tak zdezorientowana, że darowaliśmy sobie gonitwę. Dante po prostu rzucił się na nią i rozszarpał jej gardło, nim zdążyła zareagować. Chwilę jeszcze pokręciliśmy się w okolicy, ale nie znaleźliśmy ani śladu po stadzie.
Basior trochę zmartwił się, Bona nie powiedziała nic. Skierowaliśmy się do Jeziora i złowiliśmy dwie ryby, w drodze powrotnej chwytając jeszcze starego zająca, wyglądającego tak żałośnie, że z pewnością długo już by nie pożył. Wróciliśmy do watahy sporo spóźnieni. Żaden z łupów nie trafił do spiżarni. Wszystkiego było za mało.
Powróciłem do swojej jaskini i wziąłem się za urządzanie swojego lokum. Posłanie przeniosłem pod lewą ścianę, obok wyjścia, tak, by jak najlepiej ochronić się przed wiatrem z zewnątrz i umieściłem na nim brązowy koc. Przyniosłem z Lasu przemoczony chrust, którego chciałem po wyschnięciu zrobić ognisko, a także kilka desek, z których w około godzinę godziny udało mi się zbić prowizoryczne, niezbyt stabilne biurko, które umieściłem przy prawej ścianie. Do wnęk w skale włożyłem książki i większość zabranych z domu drobiazgów. Po lewej stronie biurka znalazła się skrzynka na narzędzia i apteczka. Dostrzegłem też półkę w skale nad wejściem, do której nie miałem jak się w chwili obecnej dostać. Postanowiłem w najbliższym czasie zdobyć w Mieście w drabinę i wykorzystać dodatkową przestrzeń jako schowek.
Zadowolony ze swojego dzieła, usiadłem na legowisku. Obraz przez moimi oczami zaczął znajomo migać, zwiastując nadchodzący atak migreny. Westchnąłem i wlepiłem wzrok w zegar, czekając na rozpoczęcie swojego patrolu.
To będzie długa noc.

<C.D.N.>

Uwagi: "Pojedynczy" piszemy przez "n".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz