styczeń 2021
Gdy tylko zwierzak atakujący Bonę zabrał się za małego ptaszka, rzuciłam się na niego krzycząc:
- Zostaw go, ty zwierzaku!
Na te słowa zwierz spłoszył się i odbiegł.
- Dzięki... Dobrze Ci poszło! - pogratulowała mi Bona, a ja niemal pękałam z dumy.
- Co to było?
- Ojej... To chyba magiczny kot! Są naprawdę rzadkie. Miałyśmy ogromne szczęście, że go spotkałyśmy!
- Co teraz robimy?
- Przecież trzeba się zaopiekować ptaszkiem! - przypomniałam Bonie o biednym maleństwu.
- Oj...
- Co?
- Obawiam się, że mógł go porwać ten magiczny kot...
- O nie..! Jest taki mały!
- Nie ma się co martwić. - pocieszała mnie Bona.
- Chyba wiesz jak ja lubię zwierzęta!
- No tak, ale zmieńmy temat, zjedzmy coś!
Nie posłuchałam się. Przytknęłam nos do ziemi i zaczęłam tropić kota.
- Gaja, co ty robisz?!
- Tropię tego kota.
- Nie jestem pewna czy Ci się uda...
- Czemu niby nie..?
- Emm... No... Nie wiem...
- No właśnie!
- Ale co zn nim zrobisz jak go znajdziesz?
- Pewnie zabiorę ptaszka, bo ogólnie o to mi chodzi.
- Ale magiczne koty są bardzo szybkie i zwinne i mógłby ci
najzwyczajniej w świecie uciec, a ty, byłabyś zawiedziona, że nie udało
Ci się uratować ptaka.
Na te słowa Bony zrobiłam "słodką minkę". Och, tak... Zawsze się udaje!
Po chwili razem szłyśmy węsząc z nosami przy ziemi. No i naprawdę
okazało się, że Bona ma lepszy węch, bo gdy ja zgubiłam trop, ona dalej
węszyła.
- Daleko jeszcze? - spytałam znudzona.
- Nie wiem. Ten kot przecież też się przemieszcza i prawdę mówiąc, mogłybyśmy tak tropić przez wieki... Ale nie! Czuję, że kot jest naprawdę blisko! O tak!
- Gdzie?! - szepnęłam cicho, obawiając się, że kot może znowu uciec.
- Tam... - Bona wskazała łapą gęste zarośla.
Myślałam co robić. Odnalazłam kota, zaszłam tak daleko, ale bez planu niewiele zdziałamy...
- Hej... Mały... - powiedziałam do kotka.
- Mrauuu..! - odmiauknął kot, ale niestety, nie miałam umiejętności rozmawiania ze zwierzętami.
No cóż... Najciszej jak tylko mogłam zerwałam gałązkę z najbliżej rosnącego drzewa i zaszurałam liśćmi.
Tym razem zadziałało... Ciekawski kot wyszedł zza zarośli i nieśmiało pacnął łapką gałązkę.
Ucieszyłam się bardzo gdy kotek podszedł bliżej, nie do gałązki, ale do mnie!
- Hej, mruczusiu... - powiedziałam gdy kotek łasił się do mnie.
- Jejciu... Jak zdołałaś tego osiągnąć?! - szepnęła długo nie odzywająca się Bona.
- Myślę, że po prostu mam dar do zwierząt... - odpowiedziałam skromnie.
- Raczej tak... - uśmiechnęła się Bona.
- Ale chwila, chwila... Gdzie ptaszek?
- Rety! Zapomniałam o nim! - przestraszyłam się.
Kotek, zapewne słysząc naszą rozmowę, pobiegł w zarośla, wyniósł z nich ptaszka i położył przede mną.
***************
- Uch... Pora już iść... - powiedziała Bona po chwili zabawy z kotkiem.
- Dobrze... - odpowiedziałam markotnie, ponieważ ja i kotek bardzo się polubiliśmy.
- Musimy go tu zostawiać? A jak nie przyjdzie jutro? Co wtedy będzie?!
- A z resztą... Możemy go zabrać... Tylko jak?
Nie trzeba było długo szukać na to odpowiedzi. Kotek z chęcią sam za nami podążał, trzymając w pyszczku ptaszka.
- Oj, nie, ale ptaszek musi zostać! Nie możemy mieć w norze takiego "zwierzyńca"!
- Okej, zostaw go, kotku. - poleciłam kotkowi, a ten posłusznie odłożył ptaka pod najbliższym drzewem.
Gdy dotarłyśmy do nory zaburczało nam w brzuchu.
- O, zapomniałyśmy o jedzeniu!
Kotek zwinnie wybiegł z nory i po minutach był z powrotem, z myszką w pyszczku.
- Obawiam się kotku, że mysz to nie jest odpowiednie pożywienie dla wilka...
<C.D.N.>
Uwagi: Przez brak jednej części opowiadanie jest teraz wyrwane z kontekstu... A także magiczne koty wcale nie są aż takie rzadkie. "Miauczeć" piszemy przez "u". Czasem zapominasz zacząć zdanie wielką literą.
Pamiętaj, że ów kot albo musi się w przeciągu max. 2 op. odłączyć od Twojego wilka, albo musisz go kupić jako towarzysza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz