Zacieśnianie więzi

W ramach lepszego zapoznania się ze sobą realizujemy comiesięczny projekt losowania osób, do których można napisać op. i dostać dzięki temu +3 pkt. do każdej z umiejętności (+1 pkt. do mocy).
Link do osób, które zostały wylosowane znajduje się tutaj. :)

wtorek, 29 maja 2018

Od Torance "Szczenię" cz. 3

Listopad 2019 r.
Wadera słuchając jak zasypuję ją pytaniami, westchnęła.
- Nic ci nie powiem, dopóki się nie uspokoisz – oznajmiła, siadając.
Poderwałam się z ziemi i usiadłam. Mój ogon nerwowo drgał, oczy prawdopodobnie się skrzyły. Wlepiłam wzrok w sylwetkę nauczycielki polowań. Yuki zmierzyła mnie spojrzeniem spod przymrużonych powiek. Jednak nawet groźba w jej oczach nie zabiła mojego entuzjazmu. Nawet nie wiem czemu się tak cieszyłam. No halo, czy ja naprawdę chciałam zamieszkać w towarzystwie najgroźniejszej osoby jaką znałam? Nauczycielki, która znęcała się nad swoimi uczniami przy każdej możliwej okazji? Ba, morderczyni?
Odpowiedź mnie zadziwiała: tak, chciałam. Miałam dość tego, że ciągle jestem sama w tym nieznanym mi świecie. Potrzebowałam oparcia. Kogokolwiek, kto byłby przy mnie.
A ja to co? Zdechły zając?
Zignorowałam głos Asa, na co ten fuknął niezadowolony.
Chyba tak. Wrócę później, w razie gdybyś przypomniała sobie jak wspaniały i niezastąpiony jestem. I nie myśl sobie, że mnie to ruszyło. Jestem twardy jak skała!
Basior opuścił mój umysł i zablokował mi możliwość komunikacji z nim. Poczułam jak dopadają mnie wyrzuty sumienia. Zależało mi na tym dziwnym, trochę zapatrzonym w siebie samcu, chociaż nie zawsze to okazywałam. On był moim przyjacielem, moim oparciem, ale... Ale nawet go nigdy nie widziałam i to co innego niż mieć rodzinę.
- Rozumiem, że jednak nie chcesz nic wiedzieć? - głos Yuki przerwał moje myślenie o Asie. Postanowiłam szybko przeprosić samca, gdy tylko ten przyjdzie i skierowałam wzrok na siedzącą naprzeciw mnie waderę.
- Co? Nie! Chcę wiedzieć! Co tam się stało?
- A co miało się stać? Rozmawiałyśmy. - mruknęła samica z lekkim uśmiechem. Moja ciekawość ją bawiła. Nie miałam zamiaru dać się zwieść.
- Z jakim skutkiem?
Samica przewróciła oczami i westchnęła ciężko, jednak dostrzegłam, że nauczycielka jedynie udaje irytację.
- Będę się tobą zajmować przez dwa miesiące. Jeśli sprawdzę się w roli opiekunki i będę grzeczna – ostatnie słowo wręcz ociekało niechęcią – to będziesz mogła zostać pod moją opieką. Poza tym masz prawo, a nawet obowiązek, zgłosić Alfie moje złe zachowanie.
Gdy Yuki mówiła, czułam jak moje oczy rozszerzają się, a na pysk wkrada się wesoły uśmiech. Miałam opiekunkę na... Chwila, dwa mosiądze? Co to w ogóle znaczy?
- Proszę pani... - zaczęłam. Samica westchnęła.
- Yuki. Poza szkołą możesz mówić do mnie po imieniu.
- Pro...Yuki, a ile to właściwie dwa mosiądze? Długo czy krótko?
Opiekunka zmierzyła mnie wzrokiem, pod którym lekko się skuliłam. Widać było, że jest lekko zdziwiona moim pytaniem.
- Miesiące – poprawiła odruchowo – Nie znasz pojęcia miesiąc?
Pokręciłam głową. Słyszałam to słowo wiele razy, ale nigdy nie spytałam, co ono właściwie oznacza. Usłyszałam, jak wadera mruczy coś o głupich bachorach nie znających podstaw i szerzącym się analtabetyzmie czy czymś w tym stylu.
Wadera wstała i nie czekając na mnie ruszyła w stronę, z której przyszłyśmy. Czym prędzej poderwałam się z ziemi i pobiegłam za nią. Miałam ochotę zapytać dokąd idziemy i po co, ale po postawie wilczycy wiedziałam, że ta mnie zignoruje. Była pochłonięta swoimi myślami.
Nagle potknęłam się o jakiś kamień i runęłam jak długa na ziemię. Yuki zdawała się tego nie zauważyć i szła dalej równym, bezszelestnym tempem.
- Na Eydis – mruknęłam. Nie miałam pojęcia kim była Eydis, ale As często się na nią powoływał. Imię przeszło mi przez usta, jakbym używała go wcześniej wielokrotnie. To pewnie przez tego basiora. Muszę go zapytać kiedyś kto to ta cała Eydis.
Pod warunkiem, że jeszcze się do mnie kiedykolwiek odezwie – pomyślałam ze smutkiem. Trochę brakowało mi tej świadomości, że nawet jeśli się nie odzywa, to gdzieś tam jest. Ale nie jego, no już bez przesady. Nieważne, że to się wyklucza. Nie tęskniłam za nim, nie ma mowy.
Nie przestając myśleć o basiorze, wstałam i zaczęłam biec, by dogonić moją opiekunkę. Samica nawet nie zwolniła, szła tak jakby nawet nie zauważyła, że zostałam w tyle. Wiedziałam jednak, że mało rzeczy jest w stanie umknąć uwadze nauczycielki polowań.
W końcu doszłyśmy pod jaskinię, która niemal na pewno należała do Yuki. Samica weszła do środka, jednak ja zostałam przy wejściu. Bałam się wejść na teren wilczycy, która choć od teraz była moją opiekunką, to pozostała jedną z najgroźniejszych wilków. Czy zrobiłam dobrze zgadzając się na to, by Yuki mnie przygarnęła?
Jaskinia była znacznie większa od mojej. Pierwsze co zauważyłam, to różnorakie zioła poukładane w schludne stosiki. Po prawej stronie groty stało kilka naczyń, między innymi błyszcząca się misa. Jaskinia była czysta, uporządkowana i przede wszystkim jasna. Nie mogłam uwierzyć, że ta wredna wilczyca mieszkała w takim... ładnym miejscu. Spojrzałam na Yuko, która stała w samym centrum jaskini. Jej jaskrawozielone oczy patrzyły na mnie nie wzruszenie.
Posłałam jej pytające spojrzenie. Mam wejść?
Wadera niemal niezauważalnie skinęła głową. Postąpiłam kilka ostrożnych kroków do przodu. Potem jeszcze kilka i jeszcze, i jeszcze. Wadera cały czas nie spuszczała ze mnie badawczego wzroku. Kiedy znalazłam się tuż przed jej długimi łapami, westchnęła.
- Czeka nas dużo nauki, Torance – jej głos przerwał ciszę.
Zmarszczyłam brwi. Co miała na myśli?
- Umiesz liczyć?
Pokręciłam głową.
- Ale znam kilka liczb.
- Jakich?
- Jeden, dwa, trzy, pięć, osiem, jedenaście – powiedziałam z dumą. Piotrek, mój ludzki właściciel liczył czasem na głos siedząc przed jakimiś książkami. Był przy tym bardzo nieszczęśliwy, więc przychodziłam do niego i go lizałam wspierając go. Widocznie liczenie nie było łatwe.
- A wiesz co oznaczają? - spytała
- Niezbyt – przyznałam.
Yuko westchnęła. Czemu ona ciągle wzdycha?
- Siadaj, spróbuję cię czegoś nauczyć. Jejku, na co ja się piszę?
- Na nauczanie mnie liczenia? - mruknęłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
Wilczyca zmierzyła mnie wzrokiem. Jej oczy zalśniły groźnie, jednak gdzieś daleko w tych jaskrawych tęczówkach zauważyłam skrywane rozbawienie. Czyżby ta groźba w jej spojrzeniu nie była prawdziwa? Cóż, chyba wolałam się nie przekonywać, więc czym prędzej wymamrotałam przeprosiny i usiadłam. Wadera jeszcze raz mi się przyjrzała, po czym również usiadła. Wyciągnęła łapę i narysowała pazurem na ziemi jakąś kreskę. Następnie dorysowała kolejną, znacznie krótszą pod kątem do tej pierwszej. Obie kreski stykały się w jednym miejscu.
- To jest jeden. Liczba od której zwykle zaczyna się liczyć. W jaskini jest jedna Torance, rozumiesz? Nie więcej, nie mniej. Jedna. - zaczęła tłumaczyć Yuki. Skinęłam głową. To nie było takie trudne. - Przyjrzyj się uważnie temu, co napisałam i postaraj się zapamiętać. Myślę, że może ci się to przydać.
Tak jak mi kazała, wlepiłam wzrok w jedynkę. Starałam wyryć sobie jej wygląd w pamięci. Gdy wydawało mi się, że zapamiętałam, podniosłam wzrok.
- Co dalej?
Yuki zaczęła rysować obok jedynki jakiś zawijas z przedłużeniem. Następnie koło tego zawijasa pojawiła się kreska.
- To natomiast jest dwa. Jest tuż po jedynce. Jeden i jeden to dwa. Skoro w jaskini jestem ty i ja, to są tutaj dwie osoby.
Skinęłam głową.
- Jeden, dwa. Ogarniam.

Wadera tłumaczyła mi po kolei różne liczby, ich wartość, rysowała je i kazała uczyć się ich wyglądu. Co jakiś czas kazała mi powtarzać od początku. Nie było trudne, ale gdy tylko zaczynałam się wahać, samica mroziła mnie spojrzeniem pod którym się kuliłam.
- Powinnaś już to wiedzieć. Co ja takiego zrobiłam, że los pokarał mnie tak ułomną uczennicą i podopieczną? - mówiła wówczas. Na język cisnęło mi się wiele niemiłych odpowiedzi, jednak żadnej nie wypowiedziałam na głos. Powtarzałam tylko po raz kolejny wszystkie nauczone dotychczas liczby.
Co jakiś czas wilczyca wskazywała coś i kazała mi policzyć, ile tego jest.
- Starczy na dzisiaj. Idź coś zjeść, napić się czy co tam chcesz. Następnie zabierz swoje rzeczy i wróć tutaj – rozkazała Yuki, gdy słońce zaczęło zachodzić.
Skinęłam głową i wstałam. Już miałam wychodzić, gdy coś wpadło mi do głowy.
- Yuki? - spytałam.
- Czego?
- To co to jest miesiąc?
Na pysk samicy wkradł się lekki uśmiech, który szybko zniknął.
- Jesteś na razie zbyt... - przerwała w połowie i przewróciła oczami. Widocznie byłam zbyt głupia, żeby to jakkolwiek nazwać. - Wyjaśnię ci kiedy indziej, dobrze?
Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. Tego się nie spodziewałam. Totalnie mnie zamurowało.
- Jesteś głucha czy po prostu ułomna? O coś cię pytałam – powiedziała.
- Chyba ułomna – uśmiechnęłam się szeroko – Dobrze.
Po czym szybko wybiegłam z jaskini czując na sobie spojrzenie opiekunki. Wolałam nie czekać na odpowiedź Yuki. 

C.D.N

Uwagi: Brak.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz