Listopad 2019 r.
Wadera słuchając jak zasypuję ją
pytaniami, westchnęła.
- Nic ci nie powiem, dopóki się nie
uspokoisz – oznajmiła, siadając.
Poderwałam się z ziemi i usiadłam.
Mój ogon nerwowo drgał, oczy prawdopodobnie się skrzyły. Wlepiłam
wzrok w sylwetkę nauczycielki polowań. Yuki zmierzyła mnie
spojrzeniem spod przymrużonych powiek. Jednak nawet groźba w jej
oczach nie zabiła mojego entuzjazmu. Nawet nie wiem czemu się tak
cieszyłam. No halo, czy ja naprawdę chciałam zamieszkać w
towarzystwie najgroźniejszej osoby jaką znałam? Nauczycielki,
która znęcała się nad swoimi uczniami przy każdej możliwej
okazji? Ba, morderczyni?
Odpowiedź mnie zadziwiała: tak,
chciałam. Miałam dość tego, że ciągle jestem sama w tym
nieznanym mi świecie. Potrzebowałam oparcia. Kogokolwiek, kto byłby
przy mnie.
A ja to co? Zdechły zając?
Zignorowałam głos Asa, na co ten
fuknął niezadowolony.
Chyba tak. Wrócę później, w razie
gdybyś przypomniała sobie jak wspaniały i niezastąpiony jestem. I
nie myśl sobie, że mnie to ruszyło. Jestem twardy jak skała!
Basior opuścił mój umysł i
zablokował mi możliwość komunikacji z nim. Poczułam jak dopadają
mnie wyrzuty sumienia. Zależało mi na tym dziwnym, trochę
zapatrzonym w siebie samcu, chociaż nie zawsze to okazywałam. On
był moim przyjacielem, moim oparciem, ale... Ale nawet go nigdy nie
widziałam i to co innego niż mieć rodzinę.
- Rozumiem, że jednak nie chcesz nic
wiedzieć? - głos Yuki przerwał moje myślenie o Asie. Postanowiłam
szybko przeprosić samca, gdy tylko ten przyjdzie i skierowałam
wzrok na siedzącą naprzeciw mnie waderę.
- Co? Nie! Chcę wiedzieć! Co tam się
stało?
- A co miało się stać?
Rozmawiałyśmy. - mruknęła samica z lekkim uśmiechem. Moja
ciekawość ją bawiła. Nie miałam zamiaru dać się zwieść.
- Z jakim skutkiem?
Samica przewróciła oczami i
westchnęła ciężko, jednak dostrzegłam, że nauczycielka jedynie
udaje irytację.
- Będę się tobą zajmować przez dwa
miesiące. Jeśli sprawdzę się w roli opiekunki i będę grzeczna –
ostatnie słowo wręcz ociekało niechęcią – to będziesz mogła
zostać pod moją opieką. Poza tym masz prawo, a nawet obowiązek,
zgłosić Alfie moje złe zachowanie.
Gdy Yuki mówiła, czułam jak moje
oczy rozszerzają się, a na pysk wkrada się wesoły uśmiech.
Miałam opiekunkę na... Chwila, dwa mosiądze? Co to w ogóle
znaczy?
- Proszę pani... - zaczęłam. Samica
westchnęła.
- Yuki. Poza szkołą możesz mówić
do mnie po imieniu.
- Pro...Yuki, a ile to właściwie dwa
mosiądze? Długo czy krótko?
Opiekunka zmierzyła mnie wzrokiem, pod
którym lekko się skuliłam. Widać było, że jest lekko zdziwiona
moim pytaniem.
- Miesiące – poprawiła odruchowo –
Nie znasz pojęcia miesiąc?
Pokręciłam głową. Słyszałam to
słowo wiele razy, ale nigdy nie spytałam, co ono właściwie
oznacza. Usłyszałam, jak wadera mruczy coś o głupich bachorach
nie znających podstaw i szerzącym się analtabetyzmie czy czymś w
tym stylu.
Wadera wstała i nie czekając na mnie
ruszyła w stronę, z której przyszłyśmy. Czym prędzej poderwałam
się z ziemi i pobiegłam za nią. Miałam ochotę zapytać dokąd
idziemy i po co, ale po postawie wilczycy wiedziałam, że ta mnie
zignoruje. Była pochłonięta swoimi myślami.
Nagle potknęłam się o jakiś kamień
i runęłam jak długa na ziemię. Yuki zdawała się tego nie
zauważyć i szła dalej równym, bezszelestnym tempem.
- Na Eydis – mruknęłam. Nie miałam
pojęcia kim była Eydis, ale As często się na nią powoływał.
Imię przeszło mi przez usta, jakbym używała go wcześniej
wielokrotnie. To pewnie przez tego basiora. Muszę go zapytać kiedyś
kto to ta cała Eydis.
Pod warunkiem, że jeszcze się do mnie
kiedykolwiek odezwie – pomyślałam ze smutkiem. Trochę brakowało
mi tej świadomości, że nawet jeśli się nie odzywa, to gdzieś
tam jest. Ale nie jego, no już bez przesady. Nieważne, że to się
wyklucza. Nie tęskniłam za nim, nie ma mowy.
Nie przestając myśleć o basiorze,
wstałam i zaczęłam biec, by dogonić moją opiekunkę. Samica
nawet nie zwolniła, szła tak jakby nawet nie zauważyła, że
zostałam w tyle. Wiedziałam jednak, że mało rzeczy jest w stanie
umknąć uwadze nauczycielki polowań.
W końcu doszłyśmy pod jaskinię,
która niemal na pewno należała do Yuki. Samica weszła do środka,
jednak ja zostałam przy wejściu. Bałam się wejść na teren
wilczycy, która choć od teraz była moją opiekunką, to pozostała
jedną z najgroźniejszych wilków. Czy zrobiłam dobrze zgadzając
się na to, by Yuki mnie przygarnęła?
Jaskinia była znacznie większa od
mojej. Pierwsze co zauważyłam, to różnorakie zioła poukładane w
schludne stosiki. Po prawej stronie groty stało kilka naczyń,
między innymi błyszcząca się misa. Jaskinia była czysta,
uporządkowana i przede wszystkim jasna. Nie mogłam uwierzyć, że
ta wredna wilczyca mieszkała w takim... ładnym miejscu. Spojrzałam
na Yuko, która stała w samym centrum jaskini. Jej jaskrawozielone
oczy patrzyły na mnie nie wzruszenie.
Posłałam jej pytające spojrzenie.
Mam wejść?
Wadera niemal niezauważalnie skinęła
głową. Postąpiłam kilka ostrożnych kroków do przodu. Potem
jeszcze kilka i jeszcze, i jeszcze. Wadera cały czas nie spuszczała
ze mnie badawczego wzroku. Kiedy znalazłam się tuż przed jej
długimi łapami, westchnęła.
- Czeka nas dużo nauki, Torance –
jej głos przerwał ciszę.
Zmarszczyłam brwi. Co miała na myśli?
- Umiesz liczyć?
Pokręciłam głową.
- Ale znam kilka liczb.
- Jakich?
- Jeden, dwa, trzy, pięć, osiem,
jedenaście – powiedziałam z dumą. Piotrek, mój ludzki
właściciel liczył czasem na głos siedząc przed jakimiś
książkami. Był przy tym bardzo nieszczęśliwy, więc
przychodziłam do niego i go lizałam wspierając go. Widocznie
liczenie nie było łatwe.
- A wiesz co oznaczają? - spytała
- Niezbyt – przyznałam.
Yuko westchnęła. Czemu ona ciągle
wzdycha?
- Siadaj, spróbuję cię czegoś
nauczyć. Jejku, na co ja się piszę?
- Na nauczanie mnie liczenia? -
mruknęłam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
Wilczyca zmierzyła mnie wzrokiem. Jej
oczy zalśniły groźnie, jednak gdzieś daleko w tych jaskrawych
tęczówkach zauważyłam skrywane rozbawienie. Czyżby ta groźba w
jej spojrzeniu nie była prawdziwa? Cóż, chyba wolałam się nie
przekonywać, więc czym prędzej wymamrotałam przeprosiny i
usiadłam. Wadera jeszcze raz mi się przyjrzała, po czym również
usiadła. Wyciągnęła łapę i narysowała pazurem na ziemi jakąś
kreskę. Następnie dorysowała kolejną, znacznie krótszą pod
kątem do tej pierwszej. Obie kreski stykały się w jednym miejscu.
- To jest jeden. Liczba od której
zwykle zaczyna się liczyć. W jaskini jest jedna Torance, rozumiesz?
Nie więcej, nie mniej. Jedna. - zaczęła tłumaczyć Yuki. Skinęłam
głową. To nie było takie trudne. - Przyjrzyj się uważnie temu,
co napisałam i postaraj się zapamiętać. Myślę, że może ci się
to przydać.
Tak jak mi kazała, wlepiłam wzrok w
jedynkę. Starałam wyryć sobie jej wygląd w pamięci. Gdy wydawało
mi się, że zapamiętałam, podniosłam wzrok.
- Co dalej?
Yuki zaczęła rysować obok jedynki
jakiś zawijas z przedłużeniem. Następnie koło tego zawijasa
pojawiła się kreska.
- To natomiast jest dwa. Jest tuż po
jedynce. Jeden i jeden to dwa. Skoro w jaskini jestem ty i ja, to są
tutaj dwie osoby.
Skinęłam głową.
- Jeden, dwa. Ogarniam.
Wadera tłumaczyła mi po kolei różne
liczby, ich wartość, rysowała je i kazała uczyć się ich
wyglądu. Co jakiś czas kazała mi powtarzać od początku. Nie było
trudne, ale gdy tylko zaczynałam się wahać, samica mroziła mnie
spojrzeniem pod którym się kuliłam.
- Powinnaś już to wiedzieć. Co ja
takiego zrobiłam, że los pokarał mnie tak ułomną uczennicą i
podopieczną? - mówiła wówczas. Na język cisnęło mi się wiele
niemiłych odpowiedzi, jednak żadnej nie wypowiedziałam na głos.
Powtarzałam tylko po raz kolejny wszystkie nauczone dotychczas
liczby.
Co jakiś czas wilczyca wskazywała coś
i kazała mi policzyć, ile tego jest.
- Starczy na dzisiaj. Idź coś zjeść,
napić się czy co tam chcesz. Następnie zabierz swoje rzeczy i wróć
tutaj – rozkazała Yuki, gdy słońce zaczęło zachodzić.
Skinęłam głową i wstałam. Już
miałam wychodzić, gdy coś wpadło mi do głowy.
- Yuki? - spytałam.
- Czego?
- To co to jest miesiąc?
Na pysk samicy wkradł się lekki
uśmiech, który szybko zniknął.
- Jesteś na razie zbyt... - przerwała
w połowie i przewróciła oczami. Widocznie byłam zbyt głupia,
żeby to jakkolwiek nazwać. - Wyjaśnię ci kiedy indziej, dobrze?
Spojrzałam na nią ze zdziwieniem.
Tego się nie spodziewałam. Totalnie mnie zamurowało.
- Jesteś głucha czy po prostu ułomna?
O coś cię pytałam – powiedziała.
- Chyba ułomna – uśmiechnęłam się
szeroko – Dobrze.
Po czym szybko wybiegłam z jaskini
czując na sobie spojrzenie opiekunki. Wolałam nie czekać na odpowiedź Yuki.
C.D.N
Uwagi: Brak.
Uwagi: Brak.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz