Wrzesień 2020
-
Dalej? - spytał nieznajomy. Był to basior o jasnobrązowej sierści,
czaszce byka na łbie oraz ze skrzydłami, ogonem zrobionych z jakiegoś
pyłu czy innej nieokreślonej substancji. Ta sama substancja „leciała” z
jego łap i uszu. Jego wygląd rozbawiał, jak i przerażał mnie. - To ja
powinienem zadać to pytanie, Manahane.
- Ale kim ty
jesteś? I skąd znasz moje imię? - wstałam z ziemi i cofnęłam się kilka
kroków. - Co ja tu robię? - zaczęłam szybko i niespokojnie oddychać.
Byłam zdezorientowana.
- Jestem strażnikiem snu i
nocy, i takie tam - mruknął i się skrzywił. - Ja wiem wszystko, więc
twoje imię nie jest dla mnie tajemnicą.
- Ale co ja tutaj robię? - powtórzyłam swoje pytanie lekko unosząc głos.
- Nie wiem tego - odszedł w głąb ciemności.
- Podobno wiesz wszystko! - krzyknęłam zdenerwowana i pobiegłam za nim, nie czekając na odpowiedź.
-
Co ja nic nie wiem. - odwrócił się w moją stronę i zaczekał, aż do
niego podejdę. - Nie jesteś tu przez przypadek - spoważniał - Zawsze
jest jakiś powód, a teraz rozwiążmy twój problem.
-
Jaki problem? - tego było za wiele. Nienawidziłam jak ktoś owijał w
bawełnę, zatajał coś przede mną. Nie wiedziałam ci robić w tej sytuacji.
Trochę spanikowałam, a łzy same leciały mi z oczu. - Powiedz mi o co tu
chodzi, proszę.
- Jaka jest twoja moc? Umiejętność? Dar? - spytał znów ruszając przed siebie.
- Chodzi ci o żywioł? Materia - fuknęłam niezadowolona. Po co mu ta informacja?
-
A co potrafisz? Może coś mi zaprezentujesz? - uśmiechnął się miło.
Skuliłam ogon pod siebie, a uszy położyłam wzdłuż łba. Basior zrozumiał,
że nie potrafię nic, co jest związane z moim żywiołem. - Więc
znaleźliśmy problem! - rzekł uradowany. Nadal miałam pustkę w głowie i
nie wiedziałam nic. - Manahane, pomogę ci odkryć twoje zdolności, ale
obiecaj, że będziesz się mnie słuchać.
- Obiecuję - powiedziałam nieprzekonana. „Raz się żyje” pomyślałam.
Przez
dłuższy czas szliśmy w milczeniu. Powoli zbliżaliśmy się w stronę
jakiegoś źródła światła. Znaleźliśmy się w jakiejś bibliotece. Po chwili
zorientowałam się, że to biblioteka z watahy.
- Co my tu robimy? - spojrzałam się na wilka.
-
Chcę ci pokazać książki - powiedział poważnie i podleciał do półki i
wyciągnął trzy książki. - Teleportacja, zwierciadło, aura mocy, - zaczął
wymieniać. - wchłonięcie, wir materii, niewidzialność, przenikalność,
metamorfoza, regeneracja, telekineza i wiele innych, a ty nie umiesz
nic? - spytał, a ja kiwnęłam łbem potwierdzając. Nic. - Zaczniemy od
czegoś łatwego. - spojrzał w księgę - Aura mocy.
Basior
kazał mi stanąć dziesięć metrów od niego i się skupić. Niespodziewanie
zaczął rzucać we mnie książkami. Starałam się odpychać je łapami, aby
uniknąć „zderzenia” z nimi.
- Co ty wyrabiasz?! -
wrzasnęłam wkurzona. On nie przestawał. Zamknęłam oczy, uspokoiłam nerwy
i wyobraziłam sobie tarczę. Przez dłuższą chwile nie dostałam żadną
książką.
- Brawo - powiedział, a ja uradowana
otworzyłam oczy dostając kolejnymi oczami - Przed nami jeszcze długa
droga... - westchnął. - Nie udało ci się. Próbujemy dalej - rzucił we
mnie kolejnymi książkami.
Pracowaliśmy
przez wiele godzin, a przynajmniej mi się tak wydawało. Potrafiłam już
wytwarzać małe pole siłowe, lecz czasami nadal przechodziły przez nie
różne przedmioty. Po pewnym czasie basior zaczął wbiegać na mnie, a ja
miałam odeprzeć jego atak tarczą. Choć szło mi coraz lepiej, powtarzał,
że gdy się obudzę nie będę jeszcze tego umiała. Mówił też, że powinnam
ćwiczyć tę umiejetność bardzo często.
- Manahane,
pora się obudzić. - powiedział uśmiechając się. - Zobaczymy się
następnym razem. Będę przychodzić do ciebie w snach. A teraz się
obudź...
- W końcu się obudziłaś! - powiedział do
mnie jakiś wilk - Byłaś nieprzytomna około dwa miesiące... - rozejrzałam
się, byłam w wilczym szpitalu. Wstałam z łóżka i wyszłam czym prędzej.
Byłam przestraszona i zdezorientowana. Nie wiedziałam co z sobą zrobić.
<C.D.N.>
Uwagi: Jeśli chodzi o odcienie barw, piszemy je razem, np. jasnobrązowy, ciemnozielony.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz