Luty 2020.
Tej
nocy, obudził mnie zimny wiatr wlatujący do mojej jaskini. Podniosłem
się z ziemi, przeciągnąłem się i ruszyłem w kierunku wyjścia. Spojrzałem
na wielki biały księżyc, tej nocy była pełnia. Najpiękniejsza z faz
księżyca. Powolnym krokiem udałem się w kierunku Wodopoju. Spojrzałem w
górę, księżyc wisiał bardzo wysoko na niebie. Było może było koło
drugiej... może trzeciej. Nie chciało mi się spać, tak bardzo nie
chciało. Zatrzymałem się przy Wodopoju. Ujrzałem rozmyte odbicie samego
siebie. Moje białe futro cały czas ubrudzone było w krwi. Tak... to
tylko moja psychika. Nie chce, by ona zniknęła.
W
pewnym sensie było to dla mnie zabawne. Głupek sam się przecież o to
prosił. Nienawidziłem, nienawidzę i będę nienawidzić mojego ojca, póki
nie umrę. Uderzyłem łapą w tafle wody. Odbicie natychmiastowo się
rozmyło. Napiłem się wody. Rany nadal mnie bolały, pomimo że minęło już
tyle dni. Postanowiłem pospacerować po terenach, póki nie zaświta.
Chodziłem tak przez jakąś godzinę.
Nie zwracałem uwagi, na to, gdzie niosą mnie łapy. W pewnym momencie przez własną głupotę uderzyłem łbem w drzewo. Zakręciłem się w kółko i upadłem na tyłku, masując głowę. Przekląłem cicho i podniosłem wzrok. Moim oczom ukazał się las, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Był dużo bardziej... ponury. Ciemność była tam dużo większa niż gdziekolwiek indziej. Nie widziałem stąd nawet blasku księżyca. Panowała tu głucha cisza. Zrobiłem krok w tył, gdy nagle usłyszałem trzask gałęzi za moim plecami. Nie bałem się takich rzeczy, jednak to, co tam się czaiło było... dziwne.
Nie zwracałem uwagi, na to, gdzie niosą mnie łapy. W pewnym momencie przez własną głupotę uderzyłem łbem w drzewo. Zakręciłem się w kółko i upadłem na tyłku, masując głowę. Przekląłem cicho i podniosłem wzrok. Moim oczom ukazał się las, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Był dużo bardziej... ponury. Ciemność była tam dużo większa niż gdziekolwiek indziej. Nie widziałem stąd nawet blasku księżyca. Panowała tu głucha cisza. Zrobiłem krok w tył, gdy nagle usłyszałem trzask gałęzi za moim plecami. Nie bałem się takich rzeczy, jednak to, co tam się czaiło było... dziwne.
Ostrożnie
spojrzałem w tył. Pusto. Ten sam dźwięk, tylko tym razem dużo bliżej.
Moje serce przyśpieszyło, szybkim ruchem wyjąłem nóż z pochwy przy lewej
tylnej łapy. Złapałem go w pysk i czekałem. Chwile mijały, dźwięk
pojawiał się tylko po to, by zniknąć na kolejną chwilę. Nagle dźwięk
pojawił się tuż obok mnie. Bez namysłu skoczyłem w krzaki na napastnika.
Przygwoździłem go do ziemi. Jednak okazało się, że napastnik jest dużo
silniejszy ode mnie i tym razem to on przygniótł mnie do ziemi.
Otworzyłem oczy, moim oczom ukazała się bardzo młoda wadera. To był
tylko wilk... więc dlaczego, moje ciało tak bardzo się bało? Miała
bardzo jaskrawozielone oczy. Pełne bólu i nienawiści. Przez chwilę
myślałem, że zginę. Że to koniec, jednak ku mojemu zdziwieniu wilczyca
po prostu ze mnie zeszła. Była równie zdziwiona, jak ja. Wstałem,
otrzepałem się z ziemi i z zaciekawieniem obserwowałem wilczycę.
- Czy ja cię znam?
- Nie przypominam sobie, żebym cię znał - odpowiedziałem.
Wilczyca obeszła mnie dookoła.
- Coś nie tak?
- Zamknij się na chwilę - syknęła.
Zatrzymała się na chwilę, zamknęła oczy i wyglądała, jakby o czymś dogłębnie myślała.
- To niemożliwe! - wydarła się po chwili - nie możesz być...
- Kim? Powiedź!
Nie wiedziałem, co się dzieje. Jednak ona coś wiedziała. Musiałem się dowiedzieć za wszelką cenę skąd mnie kojarzy.
- W naszej watasze mieszkała kiedyś wilczyca, trochę podobna do Ciebie... ale przecież nie możesz być jej synem... chyba?
Zamurowało
mnie, całe życie starałem się dowiedzieć, kim była moja matka, a tu
pojawia się wilczyca, która twierdzi, że ją znała. Próbowałem coś
powiedzieć, w
mojej głowie pojawiło się milion pytań na sekundę. Jednak z mojego
pyska wyleciał tylko jeden wielki bełkot. Uspokoiłem się. Wziąłem
głęboki wdech i spytałem:
- Opowiesz mi o niej?
(Yuki?)
Uwagi: Zrób coś z tą czcionką, bo psuje formatowanie. Polecam wysyłać op. przez Howrse. Wciąż brakuje niektórych Spacji przy wypowiedziach. "Póki" piszemy przez "ó". Powtórzenia - staraj się robić przerwę w postaci nie jednego, a dwóch zdań. Słowa typu "cię" piszemy wielką literą tylko w listach! "Jaskrawozielone" piszemy razem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz